15.06.2018

Od Vivienne - CD. Horusa

Vivienne, podczas najzwyklejszej nieuwagi jej towarzysza zaczęła iść wydeptaną dróżką prowadzącą do miasteczka. Wiedziała, że owczarek nie szedł za nią, postanowiła więc z tego skorzystać i chociaż na chwilę uciec od towarzystwa. To, co jeszcze parę minut temu miało tu miejsce, działo się w tak szybkim tempie, że biała suczka wciąż nie była w pełni świadoma tego, co się tu wydarzyło. Czyżby czuła do psa tę przyjacielską więź... Co się z nią tak właściwie działo? Momentami miała ochotę przywalić mu z całej siły, a czasami zawrzeć przyjscielski sojusz. Te dwie opcje wciąż się ze sobą biły, a w mózgu suczki właśnie odbywał się jakiś dziwny rytuał, który chyba nazywał się procesem myśleniowym. Zbyt bardzo ją jednak pochłonął, w tym stopniu, że całkowicie odcięło jej oczy od mózgu. Zapatrzyła się, a niespełna trzysta metrów od miasteczka wpadła do jakiegoś rowu, czy dziury wykopanej w ciągu jakichś dziwnych prac, lub specjalnie, by kogoś sprankować, a osobą, która miała się nabrać, była Vivienne. Zaczęła krzyczeć i drzeć się na całe gardło, co miało na celu prośbę o pomoc. W tym wypadku zachowała się bezczelnie, mało w których przypadkach ona popisywała się bohaterstwem, w większości przypadków zostawiła poszkodowanego na pastwę losu. W kilka chwil nadbiegł ten cały Horus, który wydawał się być zaciekawiony i Vivienne czuła, że zależy mu na przyjaźni. Jej zdanie? Nie zbyt mu przeszkadza, okazał się być spoko, ale... Nie. Nie są przyjaciółmi.
- Fajnie tam na dole? - Zażartował. Suczka prychnęła arogancko. Pies postanowił mimo jej fochów jej pomóc, nie pytając o zdanie. Tak, szybko poszło, ale teraz zawitał nowy problem - nad ich głowami zaczęło latać kilka dziwnych stworzeń przypominających lekko ptaki, tylko, że miały monstrualne zęby oraz pazury. Jako nowa mieszkanka Eos Vivienne dość łatwo je zlekceważyła, jednak Hours był jak najbardziej przeciwko temu.
- Ghule... - Wyszeptał.
- Że co?
- No ghule! - Vivienne dalej nie znała znaczenia tego dziwnego słowa. Widziała w oczach psa jakąś dziwną rzecz, lęk i strach, który najwidoczniej sama powinna czuć, nie wiedziała jednak, dlaczego. Popatrzyła na te dziwne stworzenia, jej towarzysz starał się jednego zabić.
- Skoro jesteś taka twarda i groźna, to dawaj, pomóż mi, zamiast bezczynnie stać! - te słowa nie pozostawiały śnieżnobiałej innego wyjścia. Zabije te ptaszki, skoro są podobno niebezpieczne. Usilnie próbowała złapać jednego, powalić i zabić.

Hoorus? Krótkie, wiem :v

| 381 słów → 15೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz