19.07.2018

Od Oscara cd. Od Lady

Siedzieliśmy na trawie, tuż obok niskiego, kamiennego murka, który oddzielał podwórko od posesji sąsiada. Co robiliśmy? Nic szczególnego, chyba tylko delektowaliśmy się chwilą. Słońcem, którego promienie padały na spokojną osadę i potęgowały jej swojski nastrój. Śpiewem ptaków, który umilał ten czas. Zapachem trawy i kwiatów, rosnących przy ścianie chatki. Na ulice toczyło się życie. Wędrowcy mijali kamienne domki i kierowali się każdy w swoją stronę. Co poniektórzy zatrzymywali się w niewielkim zajeździe, inni przechodzili przez furtki i wchodzili do domostw, a pozostali po prostu maszerowali w kierunku Lapsae lub innych części naszych terenów. Spojrzałem na Lady. Na jej czarnym futrze nadal można było dostrzec matowe ślady mąki. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten widok. Szturchnęła mnie czule pyskiem.
Szybka, spontaniczna myśl. Wstałem dynamicznie, przez co suczka zachwiała się lekko, jako że była dotychczas o mnie oparta. Zmarszczyła brwi i zawołała za mną, podczas gdy ja biegłem już do domu.
-Co ci się stało?
-Nic, nic. Zobaczysz wkrótce. - odkrzyknąłem z wnętrza budynku.
Wziąłem ze sobą swoją sakwę, która była zapakowana po niedawnych łowach. Do sakiewki wrzuciłem kilka monet. Torbę Lady chwyciłem w zęby i wyszedłem na zewnątrz. Podałem jej ją telekinezą i zamknąłem drzwi, by następnie szybko ruszyć do furtki. Obejrzałem się za siebie i ruchem głowy zachęciłem suczkę do podążania za mną.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz! - odpowiedziałem w biegu, ale po chwili się zatrzymałem.
-Co? Już, o co ci chodzi?
-Nie, jeszcze nie. Chciałem cię tylko ostrzec, będziemy w drodze przez całą noc.
-Nie przesadzasz? Gdzie chcesz tak właściwie dojść? - nie przestawała pytać.
-Na wybrzeże. Południowe. Musimy tam dojść. - przekonywałem.
-Czemu? O co ci tak właściwie chodzi?!
-Nie bądź taka niecierpliwa. Dotrzemy tam razem. Chociaż moim celem, jest sama droga. - dodałem trochę tajemniczo i pobiegłem, dając suczce czas na przemyślenie tych słów.
Po kilkunastu sekundach usłyszałem za sobą jej kroki. Uśmiechnąłem się do siebie.
Biorę ją do Litore, bo dawno tam nie byłem. Chciałem tam chwilę pobyć, mieć czas na przygotowania. Do ślubu, rzecz jasna, przecież wiem jak Lady kocha morze, więc chciałem, aby ten najważniejszy moment w życiu przeżyła przy szumie fal. W sumie to nie rozmawiałem z nią jeszcze  tym i właśnie w Litore chciałbym to wszystko omówić. Chcę mieć ten czas, aby rozejrzeć się w okolicy tego miasteczka. Może udałoby mi się znaleźć odpowiednie miejsce na przeprowadzkę. Będzie nam potrzebne coś większego niż dwupokojowa chatka w Helecho, a wcześniejsza rezydencja Lady też nie była zbyt przestronna. Mam tyle planów, jednak wcześniej musimy tam dojść. Czemu dojść? Czemu nie wsiąść do powozu i spokojnie dojechać? Nie wiem. Chyba zwyczajnie chciałem mieć więcej czasu na rozmowy, bez podsłuchującego woźnicy.
Rozmyślałem o tym wszystkim i nieco straciłem czujność. Tymczasem obok mnie pojawiła się już Lady.

(Lady?)
Okropne, wiem, ale wena?? Podróż przedślubna i czas na rozmowy.  

448 słów → 20౧

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz