17.08.2018

Od Cynthii - CD. Vivienne

- Zdajesz sobie sprawę, że można było zrobić to szybciej? Poza tym, co taka sunia jak ty robi na bagnach? - spytała ironicznie Cynthia, ignorując fakt, że jest całkiem sporo mniejsza od nieznajomej.
- Oczywiście, że można było, ale po co? - prychnęła husky, zlizując ostatnie ślady obrzydliwej posoki moczarnika ze swoich kłów.
Między przestrzenią, która je dzieliła - konkretniej w małej, brunatnej i wstrętnie cuchnącej kałuży tuż przed łapami nieznajomej pojawiła się spora różyczka z zabrudzonymi krwią kłami, by w następnej chwili wykrzywić się ironicznie. Gdyby Connie była sama, zapewne parsknęłaby śmiechem - jeszcze nie widziała swoich kwiatków w takim wydaniu, a ten okaz wyglądał, co tu dużo mówić, komicznie. Biała najwidoczniej jeszcze nie zauważyła stworzenia, co dało przerażonej borderce pewną ulgę. 
Woda za nieznajomą zaczęła parować i bulgotać. Smród brunatnych obłoczków dotarł aż do Cynthii. Tafla poruszyła się niespokojnie, a suczka miała wrażenie, że przepływa pod nią jakiś ciemny kształt.
- Jak ci na imię? - spytała, zastanawiając się, co to jest i czy zamierza atakować.
Husky obrzuciła ją dziwnym spojrzeniem.
- Czy to ważne?
W takim razie, Nieważna - przez pysk tamtej przemknął dziwny wyraz irytacji i zdziwienia. - Pod żadnym pozorem się nie odwracaj i zacznij powoli iść w moją stronę. 
- Bo? - spytała z kpiącym uśmiechem. Connie zdenerwowała się; próbowała uratować życie nowo poznanej osobie, przełamała się, zamiast dać jej zginąć i zwiać, a ona co?
- Nie pytaj, tylko...
Nie było jej dane dokończyć. Zapach stał się nie do wytrzymania, a obie ogarnęła brudnawa mgiełka. Zza nieznajomej wytrysnął słup wody, wyrzucając w powietrze jakąś żabę.
- UCIEKAJ! - zawyła gwałtownie borderka, rzucając się do ucieczki.
Czuła oddech i kroki nieznajomej, jednak wciąż były na bagnach. Mała wysepka za nimi drżała, aż w końcu pękła. Przez pokaźnych rozmiarów wyrwę wypełzło dziwne stworzenie. Jego wężowate ciało pokrywała brunatnozielona łuska, z której kapała brudna woda. Z wody wystawało około czterech metrów cielska, jednak ta liczba ciągle rosła. Z przodu miał dwie wielkie łapy podobne do nóg kaczki, zakończone ogromnymi pazurami. Niedaleko za nimi wyrastały śmiesznie małe błoniaste skrzydełka, rozmiarem sugerujące raczej funkcje ozdobne. Stwór otworzył paszczę, ukazując kilka rzędów ostrych, żółtawych kłów. Ryknął rozdzierająco i plasnął ogonem o taflę brudnej wody. 
Zaczął ich gonić.


Vivienne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz