ŹRÓDŁO ZDJĘCIA
Lajos
Zaczerpnięte od Kossutha, przywódcy XIX-wiecznego ruchu narodowego na Węgrzech, bynajmniej nie mitologicznego króla Teb - brzmiące zatem Lajos, także z wymową węgierską. Nie skraca go, jest jednak otwarty na wszelkie propozycje innych przezwisk.
Zaczerpnięte od Kossutha, przywódcy XIX-wiecznego ruchu narodowego na Węgrzech, bynajmniej nie mitologicznego króla Teb - brzmiące zatem Lajos, także z wymową węgierską. Nie skraca go, jest jednak otwarty na wszelkie propozycje innych przezwisk.
-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-⋅-
WIEK :| 4 lata
ŻYWIOŁ :| Światło
MOCE :|
・Wytworzenie jasnego promienia, którym może dowolnie poruszać - może działać także na zasadzie swoistej liny czy pętli, a także miłego dotyku, małej lampki czy strzałki.
・Dobrze widzi w miejscach zbyt nasłonecznionych, przejaskrawionych - dłuższe wpatrywanie się w słońce czy inne źródła światła nie sprawia mu problemu.
・Rozjaśnienie dowolnego stworzenia, rzeczy - szczególnie pomocne w nocy, gdyby musiał, przykładowo, porozumieć się niewerbalnie za pomocą jakiegoś szyfru lub chciałby zdradzić czyjeś położenie.
PROFESJA :| Bezrobotny, póki co. Zamierza szkolić się na opiekuna towarzyszy.
Siła: 65 | Zwinność: 45| Szybkość: 40 | Kamuflaż: 50
Walka: | Wbrew małych rozmiarów pies całkiem dobrze radzi sobie w konfrontacji z przeciwnikiem. Zawdzięcza to wypracowanemu, dość mocnemu zacisku szczęk. Podczas walki namierza czułe miejsce na ciele oponenta i mocno się w nie wgryza. Trudno go od siebie “odczepić” - nawet, jeśli pies go z siebie zrzuci, Lajos zaciekle będzie próbował ponownie zadać cios. Ze względu na krótkie łapy i niezbyt szybki bieg cały czas stara się trzymać blisko rywala, wiedząc, że ucieczka w większości przypadków nie powiedzie się sukcesem.
Magia: | -
Wiedza: | -
SZKOLENIE :|
SZKOLENIE :|
EKWIPUNEK :| -
WYGLĄD :|
Rasa :| Petit Basset Griffon Vendéen
Wzrost i waga :| 35cm i 14kg
Umaszczenie :| Biały łaciaty z brązem
Cechy szczególne :| Brak
CHARAKTER :| Posklejana ni z takich, ni śmakich elementów istność. Lajos jest realistą, od tego rozpocznijmy. Nie przymyka oczu na mankamenty świata, stroni od umyślnego dławienia się smutkiem, patrzy - i mówi to, co widzi. Uważa to za najzdrowszy wybór w sposób postrzegania. Altruizm mógłby sobie dać na trzecie imię. Jeśli ma sposobność, dąży do działania na korzyść innych. Stara się stwarzać oparcie dla drugiego psa, powiedzieć kilka ciepłych lub pomocnych słów, zmotywować, czy w końcu zrobić użytek ze swojej wiedzy czy mocy. Kultura stanowi podstawę jego kontaktów z innymi, rozmówcę traktuje z odpowiednim szacunkiem. Jest towarzyski, dobrze czuje się w obecności psów, obcych czy znajomych, niejednokrotnie sam inicjuje rozmowę. Warto wspomnieć, że często żartuje, ale nie wyłapuje żartów innych. To emotywna persona, odczuwa głęboko. Jego stan emocjonalny bardzo często utrzymuje się niezmiennie przez kilka dni czy dłuższy okres: tydzień goryczy, cztery wschody słońca pod rząd zachwytu, trzy zachody amoku, zatracenie poczucia czasu w wahaniu - wszystko to nie jest mu obce. Do cech psa należy zaliczyć również łatwowierność, niemal całkowicie pozbawiony podejrzliwości w stosunku do innych z niego typ. A uparty, ach, jakże nieubłagany! Wiele czasu spędził na tworzeniu swojej wizji świata i nie uśmiecha mu się ot, tak ją zmieniać. Dotyczy to również zwykłej nieugiętości - jeśli Lajos mówi, że istnieją chryzantemy wyłącznie żółte, bo tylko takie widział, to ogromnych pokładów cierpliwości wymaga przekonanie go o występowaniu tych kwiatów o innych kolorach.
HISTORIA :| Odkąd sięga pamięcią, na początku był las, mama, tata, trzech braci i Lajos. Nora pachniała mokrą ziemią, zakurzonym futrem i czymś z lekka szczypiącym w nos, cienie przemykały po chaszczach i zaroślach, a drzewa szumiały wysoko i przebijało się przez nie światło. Wzrastał tak, jak rośnie lipa - powoli, pomalutku, nie spieszyło mu się nigdzie. Rodzina otaczała go dobrocią oraz troską, uczyła, jak przeżyć wśród dzikiej gęstwy zieleni. Swoje gniazdo opuścił, mając niecały jeszcze rok. Ciekaw był świata, jego rozmaitości i zapachów, a przede wszystkim psów. Nie spotkał nigdy innych przedstawicieli swego gatunku, nie licząc tych z opowieści rodziców o smyczach, kominkach i kolczatkach.
Nie biegał szybko, lecz przemieszczał się systematycznie, a las się w końcu skończył. Dość nagle, szczerze mówiąc, nawet nie zdążył się przerzedzić. Znad piaszczystej skarpy widział stosy dziwacznych, szarawych pudeł pnących się do nieba, kolorowe stworzenia, które toczyły się z hurkotem oraz falę. Tak, za pierwszym razem wziął ludzi za niecodzienny rodzaj rwącej rzeki, tak odmiennej od tego, co znał. Pragnął zanurzyć się w niej od początku.
Cóż mogło go hamować, samego i nie obeznanego? Było tak, jak wtedy, gdy po raz pierwszy wskoczył do jeziora. Jego ciało dziwnie czuło się w nowym środowisku, oczy widziały, lecz mózg nie rozumiał odbieranego obrazu, nie mógł oddychać. Ale było głośno, tak oszałamiająco głośno, zupełne przeciwieństwo wody. Pod wieczór schronił się wśród śmietników i zdał sobie sprawę, jak bardzo inne jest to wszystko od tego, co zna.
Nie wie, co byłoby z nim, gdyby nie Lapis. Dobry, poczciwy Lapis, z sierścią białą i naznaczaną, niby uderzeniami pędzla, jasnymi plamami Porcelaine. Wpadli na siebie przypadkiem, przyjazne podejście dużego od razu podbiło serce Lajosa, a Lapis znalazł w nim coś, co sprawiało, że na ponów zaczął chodzić z dumą i pewnością, a nie chować się po brudnych kątach. Mówił, że jest stąd, mógłby bezbłędnie wszędzie trafić, nawet, gdyby odebrano mu zmysły. Był niewiele starszy, ale jego wiedza pozwoliła młodemu psu przeżyć w zupełnie oderwanym od jego rzeczywistości miejscu. Trwało to jednak może dwa miesiące: gdy Lapis dowiedział się, że Lajos pochodzi z lasu, kompletnej głuszy i dziczy, poprosił o zabranie go tam. Nie mógł odmówić.
Bo Lapis rozumiał ludzką mowę. Jego pan posiadał wiele książek, był poetą, często czytywał na głos dla swojego psa. To głównie dzięki temu Lajos wyraża swoje myśli tak, a nie inaczej. Miasto było dla niego torturą, mawiał Lapis, gdy przemierzali kolejne ukwiecone pola i łąki. Wszyscy cały czas mówili, a słowa wysysały go od środka. Młodszy nie rozumiał - dla niego ludzie brzmieli jak szum wody płynącej z zepsutego kranu, ale czuł, że zrobił dobrze, pozwalając mu poznawać nowe miejsca z daleka od rzeki werbalności. Sam nie pamięta, kiedy stali sobie się tak bliscy. Pielęgnowali tę relację z najwyższą starannością, dzieląc się sobą i swoimi myślami. Daliby sobie radę bez siebie, to pewne, ale jakże smutne, puste i ciche byłoby to życie. Spędzili ze sobą ponad dwa lata wspólnej tułaczki po najróżniejszych zakątkach świata, dość osobliwe duo, jakże dobrze na siebie oddziałujące.
Ale Lapis odszedł. Napominał, że ostatnio idą obok siebie, a nie razem. Zawieszał wzrok na taflach wody, wpatrywał się w odległe stada jeleni. A potem Lajos obudził się ze wschodem słońca i go nie było. Nie zdziwił się, tak naprawdę. Od kilku dni panowała pomiędzy nimi cisza. Pierwsze tygodnie samotni były okropne. Kolejne jeszcze gorsze. Nagły brak obecności drugiego psa odczuł tak, jakby odcięto mu dostęp do tlenu. Dał jednak radę, podniósł się z zabłoconej ziemi, wytarł pysk o świeże liście i zaczął myśleć. Przez kilka miesięcy budował nowego Lajosa, dzieło swojego życia, z zadowalającym efektem. Ponownie zaczął piąć się do góry jak winorośl - gdy nagle coś podcięło mu korzenie. Takiego właśnie, rozpłaszczonego na ziemi, niemal już usychającego, znalazł go Przewodnik.
Nie biegał szybko, lecz przemieszczał się systematycznie, a las się w końcu skończył. Dość nagle, szczerze mówiąc, nawet nie zdążył się przerzedzić. Znad piaszczystej skarpy widział stosy dziwacznych, szarawych pudeł pnących się do nieba, kolorowe stworzenia, które toczyły się z hurkotem oraz falę. Tak, za pierwszym razem wziął ludzi za niecodzienny rodzaj rwącej rzeki, tak odmiennej od tego, co znał. Pragnął zanurzyć się w niej od początku.
Cóż mogło go hamować, samego i nie obeznanego? Było tak, jak wtedy, gdy po raz pierwszy wskoczył do jeziora. Jego ciało dziwnie czuło się w nowym środowisku, oczy widziały, lecz mózg nie rozumiał odbieranego obrazu, nie mógł oddychać. Ale było głośno, tak oszałamiająco głośno, zupełne przeciwieństwo wody. Pod wieczór schronił się wśród śmietników i zdał sobie sprawę, jak bardzo inne jest to wszystko od tego, co zna.
Nie wie, co byłoby z nim, gdyby nie Lapis. Dobry, poczciwy Lapis, z sierścią białą i naznaczaną, niby uderzeniami pędzla, jasnymi plamami Porcelaine. Wpadli na siebie przypadkiem, przyjazne podejście dużego od razu podbiło serce Lajosa, a Lapis znalazł w nim coś, co sprawiało, że na ponów zaczął chodzić z dumą i pewnością, a nie chować się po brudnych kątach. Mówił, że jest stąd, mógłby bezbłędnie wszędzie trafić, nawet, gdyby odebrano mu zmysły. Był niewiele starszy, ale jego wiedza pozwoliła młodemu psu przeżyć w zupełnie oderwanym od jego rzeczywistości miejscu. Trwało to jednak może dwa miesiące: gdy Lapis dowiedział się, że Lajos pochodzi z lasu, kompletnej głuszy i dziczy, poprosił o zabranie go tam. Nie mógł odmówić.
Bo Lapis rozumiał ludzką mowę. Jego pan posiadał wiele książek, był poetą, często czytywał na głos dla swojego psa. To głównie dzięki temu Lajos wyraża swoje myśli tak, a nie inaczej. Miasto było dla niego torturą, mawiał Lapis, gdy przemierzali kolejne ukwiecone pola i łąki. Wszyscy cały czas mówili, a słowa wysysały go od środka. Młodszy nie rozumiał - dla niego ludzie brzmieli jak szum wody płynącej z zepsutego kranu, ale czuł, że zrobił dobrze, pozwalając mu poznawać nowe miejsca z daleka od rzeki werbalności. Sam nie pamięta, kiedy stali sobie się tak bliscy. Pielęgnowali tę relację z najwyższą starannością, dzieląc się sobą i swoimi myślami. Daliby sobie radę bez siebie, to pewne, ale jakże smutne, puste i ciche byłoby to życie. Spędzili ze sobą ponad dwa lata wspólnej tułaczki po najróżniejszych zakątkach świata, dość osobliwe duo, jakże dobrze na siebie oddziałujące.
Ale Lapis odszedł. Napominał, że ostatnio idą obok siebie, a nie razem. Zawieszał wzrok na taflach wody, wpatrywał się w odległe stada jeleni. A potem Lajos obudził się ze wschodem słońca i go nie było. Nie zdziwił się, tak naprawdę. Od kilku dni panowała pomiędzy nimi cisza. Pierwsze tygodnie samotni były okropne. Kolejne jeszcze gorsze. Nagły brak obecności drugiego psa odczuł tak, jakby odcięto mu dostęp do tlenu. Dał jednak radę, podniósł się z zabłoconej ziemi, wytarł pysk o świeże liście i zaczął myśleć. Przez kilka miesięcy budował nowego Lajosa, dzieło swojego życia, z zadowalającym efektem. Ponownie zaczął piąć się do góry jak winorośl - gdy nagle coś podcięło mu korzenie. Takiego właśnie, rozpłaszczonego na ziemi, niemal już usychającego, znalazł go Przewodnik.
RODZINA
Rodzice :| Wymagająca, lecz troskliwa matka Shii i kochający, uczuciowy ojciec Rózga.
Rodzeństwo :| Trzech braci, których imion nie pamięta - w rodzinie rzadko ich używali, zwracali się na “ty”. Biorąc jednak pod uwagę własne imię, może być pewien, że gdzieś po świecie plącze się jakiś spokrewniony Julek Cezar albo Robespierre.
Partner :| Brak, nie jest zainteresowany relacją romantyczną.
Potomstwo :| Brak.
MIEJSCE ZAMIESZKANIA :| Helecho, dość skromna, jednopiętrowa chatka wykonana z drewna.
CIEKAWOSTKI :|
・Mówi wyczerpująco, wplatając najdrobniejsze szczegóły, rozlegle drąży temat, wkomponowuje stworzone “na poczekaniu” porównania homeryckie lub kilkusylabowo, niedopowiedzeniami i wpół przerwanymi słowami. Nie ma nic pomiędzy.
・O swoim towarzyszu lat młodzieńczych zwraca się zawsze “mój przyjaciel Lapis”.
・O swoim towarzyszu lat młodzieńczych zwraca się zawsze “mój przyjaciel Lapis”.
KONTAKT :|
Howrse: sukulent
GG: 64857468
Gmail: orangejuicee18@gmail.com
GG: 64857468
Gmail: orangejuicee18@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz