16.07.2018

Od Agnes C.D Horusa

Wpatrywały się w nią wielkie, zielone oczy. Jego źrenice zwęziły się w wąskie szparki, które nadawały stworowi tego czegoś, co sprawiało, że można byłoby opowiadać o nim w bajkach dla niegrzecznych szczeniaków. Tym razem jednak to coś nie było fikcją, opowieścią, a prawdziwą bestią, która właśnie w tym momencie szczerzyła się ukazując rząd białych, lśniących w słońcu i ostrych jak sztylet zębów. Agnes nie miała jednak czasu się jej przyglądać, gdyż czuła się teraz zobowiązana do samoobrony, bo jeszcze było jej życie miłe. Wolała nie lądować w zaświatach tak szybko. Potwór okręcił się chcąc zmieść ją ogonem do wody, ale suka nie dała się - podskoczyła i chwyciła się kurczowo jego grzbietu. Wtopiła zęby w jego skórę, a ten ryknął i zaczął się szarpać. Nie była kotem i nie mogła czepić się jego grzbietu w nieskończoność, dlatego w końcu spadła.
Poczuła jak ociera się o ostre kamienie, a na jej grzbiecie pojawiają się bolesne zadrapania. Szybko zsuwała się po nierównym, acz stromym brzegu, aż w końcu uderzyła o większy kamień w głowę. Wpadła do wody czując narastający ból w czaszce. Starała poruszać łapami, wypłynąć na wierzch, ale ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Czuła, że opada powoli na dno, a najgorsze było to, że nie mogła zareagować. Powoli traciła przytomność i ostatnie co zobaczyła to pysk Horusa, który wpatrywał się w nią ze strachem. Poczuła częściową ulgę, kiedy nagle zdała sobie sprawę, że widzi już tylko ciemność.

Agnes otworzyła pysk biorąc głębokie wdechy powietrza i przebierając łapami, ale szybko zdała sobie sprawę, że nie znajduje się w wodzie.  Zamrugała kilkokrotnie rozglądając się niemrawo. Leżała na mchu, wśród gęstych krzewów, które otaczały ją z każdej strony. Tutaj nie było tak gęsto, a ziemia była twarda, wydeptana i nieco wgłębiona, co wskazywało na to, że jakieś zwierzę, kiedyś tu mieszkało. Wciągnęła nosem zapach, ale oprócz glonów nie poczuła nic. Jej futro było nadal mokre, co wskazywało na to, że leży tu niedługo. Głowa bolała ją jak diabli, ale stwierdziła, że musi poszukać Horusa. Z północnej strony dolatywało do niej zimniejsze, orzeźwiające powietrze, które z pewnością było bryzą, którą odbijał jakiś zbiornik wodny. Słyszała też plusk wody, co wskazywało na obecność wodospadu.
Długo się nie zastanawiała. Zaczęła przedzierać się przez gęstwinę. Gałęzie krzewów ją kłuły, a ból w głowie nadal był uciążliwy. Błoto brudziło jej łapy i sprawiało, że przyklejała się do podłoża. Z czasem jednak zaczęło pojawiać się coraz więcej płaskich i przemytych przez wodę kamieni, co oznaczało, że jest blisko wodospadu i źródełka. Woda wylewa się aż tutaj podczas ulew? - przemknęło jej przez myśl, kiedy szła po śliskim podłożu, poprzecinanym jedynie pojedynczymi, małymi i ostrymi kamyczkami, które może przywiał wiatr. Nie rozmyślała jednak nad tym zbyt długo, a wręcz przeciwnie - przyśpieszyła. Odsunęła telepatią gałąź i zaraz stanęła przy brzegu źródełka. Wlepiła wzrok w Horusa, który podnosił się powoli z twardej ziemi, dlatego nie zdążyła go ostrzec przed zbliżającym się potworem.
Dopiero teraz zauważyła czym jest potwór. To zwykły smok! Co prawda nie miała o nich zbyt dużej znajomości, ale wydawało jej się, że to smok leśny. Natknęła się kiedyś na amatorski bestiariusz w malutkiej bibliotece w Helecho, gdzie kiedyś przewinął jej się szkic tej rasy. Ta odmiana była w odcieniach zieleni i brązy, z przeróżnymi cętkami, które sprawiały, że dobrze wtapiały się w tło na tle drzew i krzewów. Miały chropowate łuski, do których często przyczepiały się liście i inne rzeczy. Rzadko kiedy posiadały futro, za to mogły mieć kolce.
Agnes przerwała rozmyślenia i wlepiła spojrzenie w ten okaz jaki stał przed nią. Miał potężne kończyny, na których były równie wielkie, nieco zgięte pazury, które z pewnością pomagały w przyczepianiu się do różnych rzeczy i utrzymywaniu równowagi. Na jego łuskach pojawiały się brudny róż i inne kolorowe akcenty. Szarawe kolce wyglądające jak odłamki skał. W dodatku posiadał jasnozielone futro pod brzuchem i przy kończynach. Futro? Agnes przygryzła wargę czując, że ma jakąś teorię na końcu języka, kiedy nagle zauważyła, że smok chwyta Horusa i zaczyna machać skrzydłami. Przestraszona suka zaczęła biec w ich stronę, a kiedy tam dobiegła gad już zaczął się unosić. Skoczyła na niego uczepiła się jego grzbietu, kiedy ten był już w powietrzu. Powoli zaczęli szybować nad chmurami z zawrotną szybkością co sprawiało, że Ag ledwo się trzymała.

Już po dłuższej chwili smok zaczął powoli się obniżać, aż stanął na łące, które ciągnęła się w nieskończoność. Wokół było sporo niższych i wyższych krzewów, ale dopiero gdzieś w oddali, praktycznie na widnokręgu widać było zamglone drzewa. Z drugiej zaś strony pojawiały się wzniesienia, które sprawiały, że nie było widać co znajduje się dalej. Znajdowali się najpewniej na Równinach, ale suka nie mogła tego rozpoznać. Zawsze kojarzyła te okolice z monotonnym krajobrazem. Agnes zeskoczyła na ziemię, chcąc schować się wśród krzewów, ale potwór chwycił ją i rzucił prosto na Horusa. Odsunęła się szybko od niego czując się niezręcznie przez taką bliskość, ale smok znowu ją popchnął. Tym razem przywaliła pyskiem w skały czując, jak warga jej się rozrywa i do buzi zaczyna wpływać szkarłatna krew o z lekka metalicznym posmaku. Splunęła nią i zaraz podniosła pysk rozglądając się uważnie. Nagle zauważyła, że zza smoka... a raczej smoczycy wychodzą malutkie gady, ledwo wyklute. Gdzieś dalej w wgłębieniu otulonym przez wrzosy leżało jeszcze kilka niewyklutych jaj, z których najpewniej za kilka dni wyjdą smoczki.
Agnes zdawała sobie sprawę z tego, że zaraz najpewniej smoczyca starannie ich pogryzie, a następnie da do zjedzenia swoim dzieciom, dlatego spojrzała kątem oka na Horusa. Co teraz? Uciekać, walczyć? Zostawiła swój sztylet razem z torbą przy wodospadzie. No pięknie!

Horus?
| 912 → 45೧ | Walka → 8PU |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz