18.07.2018

Od Vivienne

Vivienne, z powodu braku lepszych rzeczy do robienia postanowiła wybrać się dzisiaj w najróżniejsze tereny, nie miała jednak konkretnego planu i postanowiła pójść tam, gdzie ją łapy poniosą. Od swojego domku do końca Litore nie brakowało jej dużo, szczęśliwa, bez zniesmaczonego wyrazu twarzy postanowiła opuścić jego mury i gdzieś, po prostu gdzieś, powędrować. Czuła zapach świeżego powietrza i wolności, wiatr szarpał i rozrywał delikatnie końcówki jej sierści, dając przyjemne ukojenie. Westchnęła. Wybrała losową stronę, z wyraźnym zadowoleniem i radością z chwilowej samotności. Przyspieszyła kroku, ale po chwili go zwolniła. Nie wiedziała, co ją czeka i szczerze, wolała zachować swoje siły na awyryjną sytuacje. Słońce już powoli zachodziło, niemalże całkowicie zachodząc za horyzont. Za niedługo nieboskłon będzie obfity w niebo nocne. Vivienne zastanawiała się, czy "uciec" z własnego domu, ponownie nocując pod gołym niebem, czy przestać dziwaczyć i spać w swoim domku. Po chwili namysłu wybrała to drugie, szczerze, tęskniła za ciepłym kocem, za przyjemnym, niegłośnym tykaniem zegara. Ostatnio coraz więcej spała na dworze, postanowiła zrobić sobie od tego przerwę. Niekoniecznie dużą, nie wiedziała, jak długa będzie ów przerwa.
 Po chwili ziemię zaczęła zdobić dość długa trawa, w której można było na pewno znaleźć pierdyliard robactw i roślin, jednakże niezbyt się tym przejmowała. Nie spoglądała pod łapy, wolała się nie upewniać. Trawa zaczęła mocniej szeleścić, wiatr zaczął wiać mocniej, a słońce naprawdę zaczynało się chować. Zrobiło się jakby zimniej, o wiele zimniej. Przednia łapa suczki niechcący wpadła do jakiegoś zbiornika wody. Gdy tylko to poczuła, automatycznie cofnęła łapę. Znajdowała się właśnie na bagnach, a była tak zawzięta, że nie widziała końca drogi. Ale cóż, znalazła się na bagnach. Wpatrywała się w taflę brudnawej wody. Nagle, z tej brudnej, zamglonej wody zaczęło wynurzać się dość masywne cielsko. Uderzająco przypominało wydrę, ale Vivienne nie miała całkowitej pewności, czy to właśnie to zwierzę. Miało monstrualne zębiska i wpatrywało się w białą z furią. Długo nie czekając, rzuciło się na nią. Kłapnęło ostro zębami.
- O ty kur... - zaczęła, ale nie dokończyła, bo w tej chwili potwór wyszedł z wody i zaczął atak. Suczka cofnęła się o krok. Miała w namyśle uciec, jednak tego nie zrobiła. Dziad ją wnerwił. Chyba pora coś zabić. Wrogo wyszczerzyła zęby, próbując wzbudzić w nim strach. Moczarnik nic sobie z tego nie robił, próbował ją ugryźć, jednak ona mu się nie dała. Złapała go za ogon, a ten wykorzystał sytuację, próbując ją ugryźć. Na marnę. Przygwoździła jego łeb do ziemi, próbując go zgnieść. Niestety, na nic. Potwór tracił powoli siły. Vivienne postanowiła to wykorzystać. Jednym ruchem złapała go za szyję, ciągnąc i rwąc na kawałki... I jej się udało. Strzeliła martwe ciało moczarnika na ziemię. Oblizała swoje zęby. Kapała z nich krew stwora. Zostawiła martwe ciało i odeszła w swoją stronę. Wtem, dostrzegła nieznajomego psa, który najwidoczniej obserwował całą bójkę.

Ktoś? :3
461 słowa -> 20 ೧ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz