9.06.2018

Od Horusa cd. Agnes

Pies lekko złapał się za wystający głaz i podciągnął do góry. Wilgotne łapy ześlizgiwały się po powierzchni kamienia, mimo to Horus nie poddawał się i próbował dalej dostać się na suchy kawałek ziemi. Zapewne wyglądał teraz idiotycznie, cały mokry i ledwo dający radę wspiąć się po jakimś kamieniu. A to wszystko przez to, że jako szczeniak wpadł do jeziora goniąc kaczkę i ledwo uszedł z życiem. Karmelowy owczarek przewrócił oczami na moment, gdy wspomnienie powróciło i lekkim ruchem łebka zerknął na unoszącą się w wodzie Agnes. Jej gęste futro leżało na wodzie, ona sama ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- Widać, że nie przywykłeś do towarzystwa psa władającego żywiołem wody - powiedziała w momencie gdy psu udało się wejść na klif i porządnie otrzepać - Naprawdę jednak myślisz, że pozwolę ci zostać suchym ?
Pies zaskoczony obrócił łeb i dostał wodną bańką prosto w pysk. Kolejna nadeszła tak samo niespodziewanie jak pierwsza, tylko że Horus odskoczył, a ta rozprysła się wodą o skały. Pies uśmiechnął się i ruszył do kontrataku; położył się na skale i chlusnął wodę swoją łapą. Mała fala jaka powstała prawie dosięgła zwinnej borderki, ta w ostatniej chwili skoczyła na prawo. Po tym wydarzeniu rozpętała się istna bitwa na wodę i wodne bańki, o ile można to tak ująć. Oba charaktery psów nie pozwalały im odpuścić, dzięki czemu każde z nich prowadziło zaciętą walkę z przeciwnikiem. W pewnym momencie Agnes chwyciła psa za łapy i wciągnęła go do chłodnej wody. Pies zaczął miotać łapami w wodzie, nie był pewny swoich ruchów, zaczął próbować wszelakich sposobów jednak i te nie pomogły na jego dziwną fobię. Starał się oddychać głęboko i na przemiennie ruszał łapami jednak to ... po prostu nie pomagało. Do umysłu psa wtargnęło się złe przeczucie i okropny, blokujący umysł strach. Unosząca się na wodzie suka podniosła jedną brew i z zaciekawieniem wpatrywała się w psa i jego nieudane próby i poczynania. 
- Machaj łapami do przodu - krzyknęła, po czym podpłynęła bliżej psa - Horus, czego nie rozumiesz w poleceniu machaj łapami do przodu ?

Szczeniak niepewnie schodził po dość stromym i zaśnieżonym zboczu, gdyby nie żółty ptak nigdy by się nie podkusił o zrobienie czegoś tak głupiego. I te dziwne dźwięki jakie wydawał, psy były ciekawe co się stanie jeśli go dorwą i przytrzymają. I jakże pani będzie dumna ! Na pewno pozwoli im spać w ciepłym domu ... Odkąd ich pan zmarł, nie doznały miłego uczucia jakim było sytość i ciepło.
- Horus, szybciej, bo jej nie złapiemy ! - głos brata zachęcił psiaka do szybszych ruchów, owczarki chodziły po szuwarach od pewnego czasu i podmarzały im łapy.
- Idę, idę - karmelowy pies mruknął pod nosem i przyśpieszył kroku. Do jego łap lepiło się zimne błoto, opuszki dotykały uciekających od nich ważek i żab, chude łapy szczeniaka zaplątywały się o jeziorne listowie. O dziwo mimo pory roku nadal istniało.
- Ruszasz się gorzej od tego ślimaka na plaży, przesuń się, to cię wyprzedzę - pomysł spodobał się psu, odskoczył na bok i przypadkowo potknął się o jakiś kamień, piesek runął w wodę łamiąc cienki lód. Łapy zaplątały się w wodorosty i jeziorny muł, pies ledwo utrzymywał łeb na powierzchni niebieskiej cieczy.
- Ozyrys ! Ozy ... - lodowata woda wtargnęła do płuc szczenięcia i gwałtownie go uciszyła. Silna wola przeżycia nakazała mu szybkie ruchy, więc nie zastanawiał się i gwałtownie starał się wypłynąć na powierzchnię. Nie czuł pod łapami gruntu, był przerażony i nigdy w życiu tak się nie bał. Ta bez skuteczność w tej sytuacji sama w sobie go przerażała, nie mógł nic zrobić aby się ratować.
- Horus ?! Horus ! - pies nie umiał dojrzeć brata, gęste listowie skutecznie mu to uniemożliwiało - Idę, poczekaj chwilę ! Odezwij się !
Do szczeniaka jednak dochodziły jedynie piski i ciche skomlenie, nie mówiąc już o gwałtownym pluskaniu wody, idąc za dźwiękami dotarł wreszcie do lodowej skarpy, która zaraz miała pochłonąć na wieki jego brata. Psiak przeskoczył dziurę i nachylając się nad nią próbował złapać Horusa za kark, jednak bez skutecznie. Nagle szczeniakowi udało się tak nachylić, aby złapać go za parcianą obrożę na szyi i wciągnąć brata na lód. Karmelowy szczeniak przez chwilę leżał nieruchomo, aby za chwilę pojawił się na jego pysku wyraz przerażenia, któremu towarzyszył płytki oddech. Przez całą drogę powrotną wlekli się krok po kroku do ich budy, gdzie zresztą, czekała ich niemiła niespodzianka. Nie licząc krzyku i lania, jakie dostały psy za wniesienie błota na chodnik, to nie dostały kolacji za owy występek. Dwa skulone psiaki siedziały w budzie ogrzewając się na wzajem. Następnego dnia Horus zaczął pokaszliwać, kolejnego z nosa zaczęła mu cieknąć dziwna maź. Dopiero po tygodniu został wzięty do weterynarza i prawidłowo zbadany.

Horus spojrzał się z nutką litości na drugiego psa.
- Ja naprawdę, nie potrafię - zająknął się i wpłynął, gdzie widział że piasek jest wyżej. Wszedł na niego, woda sięgała mu do szyi. Zerknął na suczkę, która także wpatrywała się w niego swymi uważnymi oczami.


<Agnes ?>
(nie zwracaj uwagi na leszczowe zachowania Horusa leszcza xD)
| 824 słowa → 40೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz