2.06.2018

Od Agnes C.D Horus

- On ciebie szukał, Telesha - Wyszeptała suczka tak naprawdę ignorując Horusa, który stał jak wryty wlepiając w nią swoje spojrzenie. Delikatny podmuch wiatru szarpnął łagodnymi koronami brzóz, które pochyliły się nieznacznie. Agnes cały czas wpatrywała się w tajemniczą samicę, jednakże kątem oka zdołała dostrzec Leo, który leżał skulony wśród gęstych krzewów rzucających na niego mocny cień. Mimo rozluźnionego ciała, głowę miał czujnie podniesioną i wpatrywał się w nieznajomą z jakim wysiłkiem tak, jakby wpatrywanie się w nią było powiązane z prawdziwym trudem. Zignorowała to, co było jednym z kilku błędów, jakie popełniła w ciągu tego dnia. Może gdyby zastanowiła się nad zachowaniem swojego towarzysza to odpowiedź przyszłaby wcześniej? Nie wiadomo.
W tym momencie jednak skupiła się jedynie na słowach, które wypłynęły jakby same z jej pyszczka wypełnione zdziwieniem, ale i ukłuciem jakiegoś żalu gdzieś w głębi serca. Nie był to jednak prawdziwy ból fizyczny, jaki ktoś odczuwa podczas ukłucia się cierniem krzewu róży czy czegoś jeszcze gorszego. Było to coś jak na kształt ciężaru, jaki pojawił się na duszy. Rzeczy niematerialnej, ale najpewniej istniejącej. Przyjaciółka samca wyszeptała jedno słowo dzieląc je na sylaby, którymi delektowała się powoli:
- Telesha...?
- Agnes, znasz tą nieznajomą? - Spytał jak najciszej mógł Horus przez zaciśnięte zęby. W jego oczach migotała niepewność, która była w tym momencie normalnym odczuciem. Sama łowczyni miała głowę pełną różnych myśli, sprzeczności i nagłych pytań, jakie nachodziły na siebie, a później korygowały ze sobą. Dusiły się w swoim towarzystwie tak bardzo, że zaczynała ją boleć głowa. Właściwie w tych słowach nie było nic dziwnego, jakby patrzeć na to z praktycznej strony. Ktoś oznajmiał jej właśnie, że ktoś inny jej szukał. Jeżeli jednak zamienić to w nieznajoma suczka oznajmia Agnes, że ktoś szukał nie jej, tylko kogoś o imieniu jak jej matka to napierało to zupełnie innego, oh! dziwniejszego znaczenia.
- Nie, ale zdaje się, że ona zna kogoś, kogo ja znam...
Ag czuła, jakby była przyklejona czymś niezwykle mocnym do ziemi. Gapiła się jak wryta na suczkę, która również się w nią wpatrywała. Jednakże w jej spojrzeniu było coś co wywoływało dreszcze przebiegające wzdłuż całego grzbietu, a w dodatku jej szarawe niczym jesienne niebo oczy były tak zamglone, jakby faktycznie została uwięziona tak prawdziwa mgła. To wszystko przerwał sam fakt, że młoda nagle cofnęła się krok w tył, a następnie odwróciła się i zaczęła biec przez gąszcz. Robiła to z prędkością o tyle niezwykłą, że zdawać, by się mogło, jakby wszelkie rośliny, trawa i drzewa same osuwały się na bok, kiedy widziały, że biegnie w ich stronę. Może coś w tym było i faktycznie tak się działo, ale Agnes i Horus byli zbyt skupieni na gonieniu dziwnej suki?
Biegli długo, bardzo długo, ale szybko okazało się, że zniknęła. Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak. Zastali na polanie, w której ją zgubili, jedynie Leo, który niewinnie spoglądał w oczy zmęczonych dwojga.

<Horus?>
| 472 słowa → 20೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz