5.01.2019

Od Commodusa c.d. - Od Oscara

Siedziałem przy stole, ogarniając wzrokiem mapę Eos, którą rozwinął przede mną Oscar. Nie było na niej ani jednej nazwy, dlatego pies musiał tłumaczyć mi wszystko i nazywać po kolei. Z początku wskazywał pazurem na tereny, przez które szliśmy aż do jego domu. Położył łapę na prawej połowie mapy. Tam moim oczom ukazał się Pałac. Tak, to z pewnością był on; to właśnie tutaj zacząłem swoją całą nową przygodę w Eos. No, prawie tutaj... Nieco później, Oscar wskazał nieopodal wcześniejszego punktu. Tym razem mogłem zauważyć płaski kamień, który widziałem już także w rzeczywistości. Było to Forum. To właśnie tam, z tego co tłumaczył mi Oscar, mają miejsce najważniejsze przemowy, wydarzenia i tam odbywają się różne ceremonie. Również nieopodal Pałacu rozciągało się chyba jakieś miasteczko. Nie byłem jednak tego do końca pewien. Na szczęście pies szybko rozpoczął dalsze objaśnienia. Otóż tak, było to właśnie Lapsae, które dziś jeszcze przed chwilą niechcący bym podpalił... Zdawało się naprawdę duże, nie wątpiłem w to od kiedy moja łapa wkroczyła tam po raz pierwszy. To istne centrum naszych wszystkich terenów. Sam miałem okazję przypatrzeć się niewyobrażalnym ilościom stoisk w pobliżu budynków. Waga miasta dla Eos rzuca się w oczy również przez wielość mieszkańców, ciągły tłok i ważne punkty dla nas. Oscar przeszedł dalej, tym razem pokazał mi aż kilka, rozmieszczonych dość daleko od siebie wieżyczek. No dobra, było ich całe mnóstwo. Zostałem poinformowany, że to właśnie moje miejsca pracy. Zwą się Strażnicami i w nich strażnicy oczekują na swoje zmiany. Cóż...czas pokaże, czy przypadną mi do gustu ich ciasne wnętrza. Tak czy siak, będę musiał się z tym pogodzić, choć i tak zmiany nie będą trwały zapewne przez jakiś bardzo długi czas i raczej odsyłać nas będą do domów. Tym razem mój przewodnik po mapie, przesunął łapę nieco nad Lapsae. Był to las. Nie byle jaki las, to Las Przodków. Miejsce mentalnych rozterek, ulgi i niezwykłych zjawisk, choć wyglądające na całkiem normalny, niczym nie odznaczający się zbytnio las. Już wiedziałem, że raczej nie będę tam przebywał często, gdyż lgnę do towarzystwa, a moje kłopoty zostają na zawsze w moim wnętrzu, ewentualnie zwierzam się z nich prawdziwym przyjaciołom. W całym moim życiu znalazłem takich może dwóch. Zostali na Ziemi, beze mnie. Może i zachowałem się egoistycznie, jednak niezbyt mnie to ruszało. Tęskniłem za nimi, ale poprawa warunków mojego bytu jest ważniejsza. Oscar zaczął demonstrować mi położenie zbiorników wodnych. Rzeka Matre stanowiła północną granicę tychże terenów. Prawdopodobnie tam będę miał przyjemność patrolować, jako strażnik granic. To miejsce przepływu wielu statków, a wszystkie, które będą cumować przy naszych brzegach będę kontrolował. Następnie pies pokazał mi jeszcze małe wysepki Delty, Morze Obsydianowe, Ocean Glacio, wodospad Vall, Kryształową Toń, Smocze Źródła, Speculum, a także Południowe Wybrzeże. Przyznam, że całkiem dużo tutaj wody. I bardzo mi się to podoba, bowiem uwielbiam pływać. Na sam koniec dowiedziałem się jeszcze o dokładnym położeniu Groty Wyroczni, istnieniu na tych terenach wulkanu Portam, Gór Nann, stepów surowej Równiny, spokojnego Helecho oraz znajdującego się w jego pobliżu Świętego Gaju. Niebezpiecznym miejscem było tak zwane Gniazdo, a idealnym miejscem na polowania mogła okazać się Puszcza. No i na sam koniec Oscar pokazał mi jeszcze położenie samego Litore. Tak, to właśnie w Litore postanowiłem zamieszkać. Blisko wody, miejsce, gdzie można odetchnąć od uwielbionego, chociaż dręczącego w Lapsae gwaru, ciepłe tereny... Coś wręcz idealnego dla mnie! Do tego miałem możliwość wprowadzić się do któregoś z zabytkowych, ślicznych budynków, które tak cieszyły moje oko. Uśmiechnąłem się, gdy pies skończył opowiadać o każdym poszczególnym miejscu. Zwróciłem się do niego ciepłym głosem:
- Dziękuję, Oscarze. Naprawdę, bez ciebie gubiłbym się tutaj zapewne kilka kolejnych tygodni.
Zaśmiałem się pogodnie, patrząc teraz ciekawym wzrokiem na owczarka. Ten machnął tylko łapą.
- Drobiazg, w końcu jesteś gościem. Jak myślisz, gdzie byś się wprowadził?
Spytał tym razem, składając mapę i przenosząc ją dziwną mocą telekinezy na półkę. 
- Myślę, że poszukam swojego miejsca właśnie tuta, w Litore. To świetne miasteczko! Widzę, że jesteś zapracowany, ale gdy już będziesz miał wolną chwilę, możesz do mnie wpaść.
Odpowiedziałem, kierując się już w stronę wyjścia. Oscar przytaknął nieznacznie głową i otworzył mi drzwi, żegnając.
***
Wybiegłem z domu partnerki Oscara. Już od progu wyjścia, magiczny spokój miasteczka uderzył we mnie, niczym podmuch ciepłego, letniego wietrzyku. Każdy element wydawał się tak harmonijnie dopasowany. Okrzyki psów sprzedających na targach różne sprzęty, podmuchy ciepłego powietrza, szum pobliskich wód, a do tego jeszcze wszechobecne w Litore ciepło dawały wrażenie spokoju, niewytłumaczalnego poczucia bezpieczeństwa. Zapachy jedzenia, słonej wody, wywarów i wielu obcych psów mieszały się ze sobą w powietrzu. Jednak i to było poniekąd uspokajające, tak zwyczajne w tak niezwykłym miejscu. Ruszyłem przed siebie po drodze wyłożonej kostką. Pytałem się kolejnych przechodniów i handlarzy, czy nie wiedzą, która z kamienic ma jeszcze jakieś wolne mieszkania. Kilku z nich udzieliło mi konkretnych odpowiedzi. Psy tutaj wydawały się otoczone spokojną atmosferą, tak beztroskie i wypoczęte. Nawet te z nich, które aktualnie przebywały w pracy, chociażby sprzedając magiczne amulety. Narazie jednak żadne ze wskazanych mieszkań nie spodobało mi się. W końcu biała niska suczka powiedziała mi, że w samym centrum Litore muszą być jeszcze jakieś wolne miejsca, gdyż paru jej znajomych wyprowadziło się w ostatnim czasie. Udałem się więc tam pospiesznie. I rzeczywiście. Zdziwiło mnie to, że kamienice wyglądały tu wiele lepiej. Nie chciałem mieszkać w domu, wolałem obszerniejsze a jednopiętrowe mieszkanie. A choćby dlatego że w takim przypadku miałbym całkiem blisko do innch psów, moich sąsiadów. Szczególnie do gustu przypadło mi położone nieco wyżej mieszkanie, bo na pierwszym piętrze. Trzeba było wejść do niego po kilku schodkach. Było praktycznie gotowe, aby się tam spokojnie wprowadzić. Postanowiłem to właśnie zrobić. Musiałem tylko dać znać Saulowi, ale do niego pójdę wieczorem, teraz mogę na niego nie trafić już w Pałacu, był bardzo zajęty. Postanowiłem na ten czas zostać po prostu w mieście, porozglądać się po karczmach, a może nawet poznać w nich kilka ciekawych psów. Zbiegłem więc po schodach i popchnąłem drzwi kamienicy. Wyszłem wręcz w samo centrum, muszą uważać na dorożki i psy jadące przez Litore na wozach. Szczególnie gwarno zrobiło się pod jedną z karczm, skąd słychać było śpiew i granie na różnych instrumentach. Bez wahania pobiegłem w tamtą stronę, pchając się w tłum psów. Zapadał akurat wieczór i słońce chowało się za horyzont. Z górki można było ujrzeć je jeszcze przez chwilę, po czym zniknęło ustępując ciemnością. Ja bawiłem się wówczas na zewnątrz karczmy, słuchając śpiewów i pijąc przynoszone mi przez kelnera trunki. Co jakiś czas udawało mi się zagadać do grupki pięknych pań lub całkiem szalonych psów. Wieczór zapowiadał się świetnie.

<Oscar? Co powiesz na małą imprezkę xD>
| 1072 słowa → 50೧|

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz