12.01.2019

Od Yasmine cd. Commodusa

Ledwo co udało uciec mi się spod czujnego wzroku ciemnego owczarka. Z tryumfalnym uśmiechem na pysku maszerowałam po rynku, tym samym oddalając się od Oscara i jego nowego znajomego. Przecież nie jestem szczenięciem, nie trzeba mnie niańczyć! Potrafię o siebie zadbać. Poprawiłam torbę i szary szal, tym samym ruszyłam na poszukiwanie przygody w miasteczku.

Spojrzałam się na psa lekko zaskoczona, w miłym tego słowa znaczeniu. Również odpowiedziałam uśmiechem czekoladowemu owczarkowi i przez chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzą. Czemu nie? W końcu wypada poznać kogoś nowego, a pies przede mną wydawał się idealnym kandydatem do nocnych wędrówek.
- Wiesz, że także ratujesz mnie od nudy? Z miłą chęcią spędzę z tobą dzisiejszy wieczór, Caius. W sumie w Litore jest wiele ciekawych rzeczy, ale ostatnimi czasy dużo psów tu przywędrowało. Strasznie tu gwarno... Łapy nie można nigdzie postawić nie obawiając się, że nagle nie znajdziesz się pod kołami dorożki lub łapami innych tobie podobnych stworzeń. Co powiesz na małe wyjście z miasta?
- Nie mam nic przeciwko, ruszajmy więc - powiedział ochoczo i poderwał się z miejsca.
Coraz bardziej podobał mi się jego entuzjazm. Z szerokim uśmiechem na pysku zrównałam kroki z samcem i po chwili razem przedzieraliśmy się przez tłum psów do głównej bramy. Zdarzało mi się zerknąć na psa z ukosa. Dobrze zbudowany owczarek o brązowo białym umaszczeniu, dość hardo stawiający kroki. Z jednej strony przypominał mi Horusa, wręcz miał identyczny wyraz pyska i bardzo podobny chód. Przez sekundę próbowałam rozkminić czy aby Horus na pewno nie ma rodziny, ale końcowo stwierdziłam iż to jedynie kwestia rasy. Przez moje ciało przeszły ciarki, na myśl o jego ostatnim wyczynie. W gardle pojawiła się wielka gula a ja sama prawie się potknęłam. Głupi, głupi idiota. Przez chwilę wpatrywałam się w swoje łapy i w końcu skierowałam spojrzenie na owczarka i skupiłam na nim całą swoją uwagę.
- Coś się stało? - zapytał Caius i lekko zwolnił, pozwalając abym go lekko wyprzedziła. Ponownie zrównałam z nim krok i zdziwiona wlepiłam w niego swoje spojrzenie.
- Nie, nic. Czemu tak sądzisz?
- Miałaś jakiś dziwny wyraz pyska
- A, tak. Myślałam nad czymś - odpowiedziałam, a na moim pysku pojawił się jasny rogal - Głupio to wyglądało?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - odpowiedział a ja w udawanej złości delikatnie uderzyłam go łapą w bark. Po chwili wybuchłam śmiechem i zaraz potem pies także do mnie dołączył.
- Jesteśmy! - pies odwrócił moją uwagę i przeszedł przez bogato zdobione filary. Pokrywały je płaskorzeźby o morskiej tematyce, jeśli się nie mylę to właśnie tu jest ulubione miejsce Lady do przesiadywania. W spokojniejsze dni nie ma tu prawie nikogo. Widziałam, jak Caius ogląda rzeźby a potem zachęcająco kiwa łbem. Szybko ruszyłam w jego stronę, w tych okolicach nie było już prawie w ogóle tłumów. Uradowana przeszłam parę metrów, aby po chwili dotknąć łapami wilgotnej trawy.
- Co robimy?
- Może się przejdziemy? Zapowiada się pogodna noc.

W końcu weszliśmy na rozległą plaże. Ciemne niebo oświetlał jedynie księżyc i gdzieniegdzie można było dostrzec prześwitujące wśród chmur gwiazdy. Zerknęłam na psa, ale ten wpatrzony był w podniebny spektakl. Przewróciłam oczami. Okej, każdego czasem brało na przemyślenia, ale mnie w tej chwili nie bardzo. Za dużo wrażeń jak na ostatnie kilka dni. Rozglądnęłam się po terenie, odetchnęłam zaniepokojona obecnością dwóch psów dość blisko nas. Niby szły całkiem normalnie, ale widziałam, jak kierowały na nas swój wzrok. Czyżby znowu moje "widzimisie"? Oj,  Yasmine, przestań... I w tym momencie instynkt zareagował szybciej niż logiczne myślenie. Na gwałtowny ruch ze strony nieznajomych moje ciało gwałtownie odskoczyło w bok i samoistnie zaczęło biec. Kątem oka widziałam, jak Caius także się rozpędza i już po chwili znajduje się obok mnie. Za nami dwójka najprawdopodobniej uzbrojonych psów, przełknęłam ślinę. Moje łapy uderzały o paiskowe podłoże z wyraźną przewagą, ale w momencie kiedy tylko wyjdziemy na śnieg będę wolniejsza.
- Gdzie biegniemy? - zapytałam głośno oddychając. Z mojego pyska wydobywał się kłębek pary.
- Do lasu! Szybko! - powiedział pies i wyprzedzając mnie, zaczął torować drogę w śniegu.
- Caius, szybciej, oni nas doganiają - darłam się na psa, gdy ten lekko zwolnił między drzewami.
W pewnym momencie poczułam, jak coś rzuca się na mnie i przestraszona odskoczyłam wprost na jakąś sieć. Zaczęłam się miotać i kłapać zębami w powietrzu, ale jedynym efektem było jeszcze większe zaplątanie się. W końcu zmęczona położyłam łeb na śniegu i nerwowo odetchnęłam, kiedy przy mnie pojawił się jakiś pies. Podszedł i prosto z mostu uderzył łapą w łeb. Próbowałam się obronić, ale jedyne co zobaczyłam to otaczający mnie mrok. Przez myśl przebiegł mi jeszcze Caius i jego aktualne losy.

Obudziłam się i zdałam sobie sprawę, że coś na mnie leży. A raczej ktoś. Głębiej odetchnęłam Spróbowałam skojarzyć fakty, gdzie się znajduję i co tutaj robię. Dopiero po chwili wszystkie wspomnienia wróciły, przechadzka na plaże, dwa psy i dziki bieg po leśnym podszyciu. Oprócz małej migreny, to mogłabym powiedzieć, że w ogóle nie odczuwałam skutków wczorajszej eskapady. Potrząsnęłam łbem i wydałam z siebie jęk, gdy zobaczyłam że mam związane łapy i najprawdopodobniej leżę na jakimś wozie, który jedzie, Z przodu pojazdu dało się słyszeć jakieś radosne rozmowy kilku psów.
- Halo? Cauis? - zapytałam cicho i spróbowałam zrzucić z siebie być może nieprzytomnego psa.

Cauis? 
A ktoś ich porwał xD
| 840 słów → 40೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz