-Niedobrze. To była ostatnia dawka. Nie mam już więcej tego zioła, a rośnie tylko latem. Ktoś musi iść do Lapsae i go dokupić. - zaczął się skarżyć medyk.
-Jak się nazywa? Mogę to zrobić, czuję że muszę się jakoś przydać, a na razie tylko przy nim siedzę. - zwierzyłem się mu.
-Dobrze w takim razie. To skiernik złocisty. Nie jest to zwykłe zioło, więc może być droższe, ale cóż, jakoś ci to wynagrodzę. Jest przechowywany w fiolkach z wodą, rozpoznasz go jeżeli znajdziesz odpowiedniego handlarza.
-Nie musisz mi tego wynagradzać. Ważne, żeby Horus wyzdrowiał, bo chyba zacząłem go traktować jak członka rodziny. - parsknąłem, choć sytuacja nie była za wesoła.
Rzeczywiście, Horus często nas odwiedzał i stał się naszym bliskim przyjacielem.
-Dobrze, ruszam. Tylko zgłoszę to Cerys. - poinformowałem psa i ruszyłem truchtem do głównego namiotu.
Stwierdziłem, że nie będę wracał się do Litore, żeby wsiąść na sanie i pojechać do Lapsae. Puszczę od stolicy nie dzieliła ogromna odległość, a stan Horusa był w miarę stabilny. Wziąłem niewielkie sanie i jedną jelenią tuszę, którą upolowali dzisiaj inni łowcy. Jestem myśliwym, wracam z Puszczy ze zdobyczą, żeby sprzedać ją w Lapsae. Wszystko jasne i spójne. Ładunek nieco mnie spowalniał, ale dziarskim truchtem pokonywałem kolejne kilometry, żeby po około pół godziny ujrzeć baszty Pałacu. Skręciłem na zachód, by skierować się do miasta i już po chwili szedłem po wyłożonych brukiem uliczkach. Zawitałem w karczmie, by sprzedać mięso. Otrzymałem kilka monet i mogłem wyruszyć na targ. Szybko znalazłem kilka straganów z ziołami, ale na żadnym nie dostrzegłem fiolek ze skiernikiem. Dotarłem do części targu, w której stoiska mieli alchemicy i sprzedawcy amuletów. I właśnie tam, wśród eliksirów, dostrzegłem pojedynczą fiolkę ze złotym kwiatem.
-Przepraszam!- zwróciłem na sobie uwagę sprzedawcy, nieco niższego ode mnie airedale teriera. - Czy to skiernik złocisty?
Pies zdziwił się nieco i odwrócił, a na jego pysk wstąpił wyraz zrozumienia.
-To zioło w fiolce? Tak, to skiernik. W czym mogę pomóc? - zapytał. Zauważyłem, że przybrał minę dobrze mi znaną, minę sprzedawcy, który wyczuł możliwość zysku.
-To świetnie się składa. Chętnie go kupię. - zacząłem ostrożnie tłumaczyć, żeby pies nie poczuł się zbyt pewnie.
-Nie wiem, czy nie zauważyłeś, mój chłopcze, ale nie handluję ziołami. Sprzedaję eliksiry, a ten skiernik jest mi potrzebny do produkcji.
-Ach tak? Cóż, nigdzie nie mogę go znaleźć. Może jednak jest cena, która pana zadowoli? - poruszyłem się lekko, aby monety w mieszku wydały tak bliski kupcom dźwięk.
-Doprawdy? Rzeczywiście o tej porze jest trudno dostępny. Prawdziwy rarytas. - uśmiechnął się.
-Cena? - zapytałem zniecierpliwiony.
-Hmm... Skoro tak go potrzebujesz... Może trzysta soli?
-ILE? Nie przesadzajmy... Pójdę poszukać gdzie indziej... - prychnąłem i zacząłem się oddalać.
-Poczekaj, poczekaj! Może się dogadamy! - krzyknął za mną, a ja uśmiechnąłem się z satysfakcją.
-Mam propozycję... Kupię od ciebie eliksir, a zioło dostanę w komplecie.
-Nie ma mowy, ale wybierz eliksir, może się dogadamy.
-W takim razie... Experium. Ile?
-250.
-Bez przesady. Inni są w stanie sprzedać mi go za 220.
-Ale inni nie są mną, słynnym w całym Eos alchemikiem, który... - zaczął wywód.
-Dobrze, dobrze. Wystarczy. Wezmę go za 250, ale zioło w pakiecie. - zaproponowałem.
-To zioło jest teraz bardzo cenne...
-280.
-Potrzebuję go... - mruknął niecierpliwie, ale wiedziałem, że kusiła go ta propozycja.
-To może trzysta? Experium i zioło. Ostatnia moja oferta. Kto od ciebie kupi zioła? Przecież to jedyna taka propozycja! - zachęciłem go.
-Zgoda. - westchnął.
Podał mi fiolkę i eliksir, a ja dałem mu mieszek z odliczonymi solami.
Szedłem zadowolony z siebie ulicami Lapsae. Interes życia. Nagle usłyszałem spanikowane głosy innych psów. "Pali się! On się pali!". Podbiegłem do miejsca zamieszania i dostrzegłem bordera, którego łapa zajęła się ogniem. Chwyciłem wiadro z... wodą... Tak... Zapewne wodą. Nie ważne, czym była jego zawartość, oblałem nią łapy psa, a te zgasły. Wrzawa się skończyła, a pozostały tylko niezadowolone psy i ich wredne uwagi.
-Musisz trochę uważać. - uśmiechnąłem się do niego. -Jesteś tutaj nowy, prawda?
-Tak, dopiero mnie tu przyprowadzono. - odparł nieśmiało.
Przedstawił się i poprosił, abym go oprowadził. Nie bardzo podobała mi się ta myśl, śpieszyłem się do Puszczy, ale pomyślałem, że po drodze mogę mu co nieco pokazać.
-Nie pokażę ci całych terenów, ale chętnie zaprowadzę cię do Litore. To naprawdę ładne miasteczko na południu, nad morzem. Często się tam zatrzymuję, bo mieszkała ta wcześniej moja partnerka i chwilowo zajmujemy jej dom. Może się rozejrzysz i stwierdzisz, że tam zamieszkasz? Chyba lubisz ciepło? - parsknąłem spoglądając na iskierki, które wydobywały się z łap Caiusa.
-Czemu nie? To zawsze coś. - stwierdził i wziął w pysk fragment Kryształu.
-Hola, hola. Spokojnie, nie musisz go nosić za sobą. Wystarczy go raz dotknąć w Grocie Wyroczni. Chyba, że wolisz go zatrzymać jako pamiątkę. - uśmiechnąłem się i telekinezą przeniosłem kryształ do swojej sakwy.
-Hmm... Dobrze. - zgodził się niepewnie.
-Dostałeś już sole na drobne wydatki i mieszkanie? - zapytałem, a on pokiwał głową. -Proponuję w takim razie kupić ci jakąś sakwę, żebyś nie musiał wszystkiego nosić w pysku.
Podszedłem do stoiska ze skórzanymi torbami i wybrałem jedną, która na oko była odpowiednia dla Caiusa. Przymierzyłem na ją na nim i stwierdziłem, że będzie dobra. Zgodził się ze mną i podał mi mieszek z monetami, a ja wyciągnąłem telekinezą kilka i zapłaciłem sprzedawcy. Pies z zaciekawieniem przyglądał się latającym solom. Kiedy odeszliśmy, zapytał mnie cicho:
-Ja też tak mogę? Tak, żeby przedmioty latały?
Uśmiechnąłem się delikatnie i pokiwałem głową.
-Możemy to przećwiczyć po drodze, ale teraz chodźmy. Muszę się śpieszyć, bo mój przyjaciel potrzebuje pomocy. - powiedziałem i przyspieszyłem, a border ruszył za mną.
Truchtaliśmy, Caius z łatwością dotrzymywał mi tempa, więc droga szła gładko. Ciągnąłem za sobą sanie zabrane z obozu.
-Teraz idziemy na południe, do mojego domu. Zaraz miniemy Forum, czyli miejsce, gdzie odbywają się zebrania. Możesz tam czasem zdobyć jakieś zlecenie... A właśnie! Jaką profesję wybrałeś?
-Strażnik terenów. - odpowiedział z uśmiechem.
-Ach tak? A wiesz już gdzie będziesz stacjonował? - zapytałem.
-Jeszcze nie, muszę najpierw wybrać miejsce zamieszkania.
-No tak... Wracając. Tamta płaska skała na polanie. Widzisz tablicę z boku? Możesz tam coś ogłosić. Kręci się tutaj sporo psów. A teraz pójdziemy dalej.
I tak mijała nam droga, aż nie dotarliśmy do Litore. Zaprowadziłem Commodusa do mojego domu, bo chciałem mu pokazać mapę terenów sfory. Wszedłem do domu, a Lady przywitała mnie od razu głośnym: "Gdzie się włóczyłeś??". Przedstawiłem jej Caiusa i wytłumaczyłem po co go przyprowadziłem. Wyciągnąłem też fiolkę ze skiernikiem.
-Horus wpadł do rzeki. Opiekuje się nim nasz medyk. Zanieś to do niego, bardzo cię proszę, a ja zajmę się naszym gościem.
-Obóz? - zapytała szeptem, a ja pokiwałem głową.
-Dobrze, już idę. Zajmij się Aragonem, siedzi w kąpieli. - mruknęła i poszła po swój ekwipunek.
Tymczasem ja podszedłem do stołu, przy którym siedział Commodus i rozglądał się ciekawsko. Z półki zdjąłem zwiniętą w rulon mapę Eos i rozwinąłem ją na blacie.
-Dobrze. Teraz pokażę ci, gdzie co jest i gdzie są strażnice...
Commodus?
Oscar kupuje Experium i zioło, które oddaje medykowi. Opiszę skiernika kiedyś.
| 1217 słów → 60೧ + 10೧ | Zakup: Experium → -220೧ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz