12.01.2019

Od Morrigan cd. Od Xiaoyu

Sama nie wiem skąd u mnie ta decyzja. Pewnie to ostatnie wydarzenia. Straciłam rodzinę i perspektywa dania komuś domu była mi jakoś bliska. Ech... Morrigan nagle znalazła w sobie uczucia? Nie. Towarzyszyły mi już wcześniej. To Cerys pierwszy raz odczuła współczucie.
-Nikt cię nie chce? Widzę, że doskonale sobie sama radzisz, ale może zechcesz mi towarzyszyć? Będzie ci cieplej w karczmie. - zaproponowałam, a suczka pokiwała ochoczo łepkiem i podeszła do mnie ufnie. Mała, futrzasta kulka wpatrywała się we mnie bez cienia strachu, nieco zadziornie.
Ruszyłam przed siebie, a ona podążyła za mną. Nie odzywałam się do niej, układałam wszystko w myślach. Tak, chciałam jej dać dom, ale nie wiem, czy Obóz to dobre miejsce na wychowywanie szczenięcia. Może powinnam przetrzymać ją gdzieś aż nie skończy roku i dopiero wprowadzić ją w środowisko? Jest może w drugim, trzecim kwartale życia, pierwsze urodziny już niebawem, ale nie mam nikogo, kto zająłby się szczenięciem. Nawet Oscar i Lady mają teraz na głowie młodego. Przez ten czas zdążyłyśmy dojść do karczmy. Nie zatrzymywałam się, poszłam prosto do baru i zamówiłam pokój. Karczmarz wprowadził nas na piętro, do schludnej kwatery z nieszczelnym oknem. Nie narzekałam. Najczęściej spałam pod gwiazdami, więc jak dla mnie to i tak spory komfort. Posłanie było czyste i prawdopodobnie nie zapchlone, więc to już coś. Mała ochoczo wskoczyła na niskie łóżko i kilka razy spróbowała się odbić od lnianej poduchy wypchanej gęsim pierzem. Przypatrywałam się temu i przyłapałam się nawet na uśmiechu. Przecież przed kilkoma chwilami spała na ulicy, była sierotą, pewnie wiele przeszła, a jednak cieszy się tym żywotem.
-Jak ci na imię? - zapytałam w końcu, bo pytanie to dręczyło mnie już od dłuższego czasu.
-Xiaoyu. - przedstawiła się grzecznie.
-Świetnie. Mów mi... Cerys. - powiedziałam po sekundzie. To imię, ech... Czasem przypomina mi o tym, ile odebrały mi Żmije. Nawet moje imię.
Suczka przechyliła główkę. Przetwarzała przez sekundę, dwie, a potem znów podskoczyła, tym razem wyżej.
-Poczekaj tu grzecznie, a ja przyniosę ci coś do jedzenia. - poleciłam jej i wyszłam z pokoju.
Zeszłam schodami. Na parterze towarzystwo już się rozkręcało, więc wolałam, żeby Xia została u góry. Zamówiłam jakąś potrawkę, chyba z jagnięciny i szybko wróciłam. Wykorzystałam fakt, że karczmarz zajął się grupką po drugiej stronie baru i nie zauważył, że niosę jedzenie do nienagannie wręcz czystych pokojów. Pewnie nie byłby zadowolony, a jako Cerys nie mam immunitetu. Już w drzwiach powitały mnie wielkie szczenięce ślepia. Podstawiłam jej pod nos kolację, a ona bez słowa wzięła się do jedzenia. Tymczasem ja wyciągnęłam papiery z sakwy. Nic nadzwyczajnego, listy z potrzebnym wyposażeniem, pewnie nikt by nie zwrócił nawet na nie uwagi. Korespondencji Oriona nie brałam ze sobą. Nie ważne, czy zakodowane, czy nie. Jeżeli nie są potrzebne, nie biorę. Przeczytam wszystko jak wrócę...
W nocy trudno mi było zasnąć. Nie chodziło nawet o zimny wiatr, który bezczelnie wkradał się przez wadliwą konstrukcję okna. Zastanawiałam się co zrobić z Xiaoyu. Mała leżała obok mnie, przy mocniejszym podmuchu wiatru, wtuliła się we mnie i tak została. Nie śmiałam jej nawet ruszyć. W sumie, nie wiedziałam jak się zachować. To też mnie dręczyło. Nigdy nie będę dla niej jak matka. Mogę być co najwyżej opiekunką, może mentorką, jeżeli ze chce szkolić się w łowiectwie lub łucznictwie, ale matką? Nie... Wątpię. Chyba po prostu się do tego nie nadaję. Może dobrze, że... Ech...

Następnego dnia mała hasała wesoło u mojego boku, gdy szłyśmy ulicami Litore. Zatrzymałam się w końcu pod jednym z domów, który oczywiście należał do Rudzika. Zapukałam po raz kolejny, a tym razem pojawiła się w nich Lady. Wydawała się nieco zaskoczona, szczególnie, gdy zauważyła szczeniaka obok mnie.
-W czym... W czym mogę pomóc? - zapytała.
-Możemy wejść?
-Tak, tak, jasne! - otworzyła drzwi szerzej i cofnęła się, a ja weszłam powoli do środka.
Od razu przybiegł do nas szczeniak, którego widziałam poprzedniego dnia. Wesoło zamerdał ogonem i podszedł do Xiaoyu. Zawiązała się między nimi jakaś pogawędka, tymczasem ja gestem przywołałam Lady.
-Czy mogę ją u was zostawić? Góra kilka dni, muszę przygotować w Obozie miejsce, w którym będę ją mogła spokojnie zostawić. Jest twarda, to sierota, ale nie wiem, czy chcę żeby całą zimę spędziła w prostym namiocie. Chcę jej dać dzieciństwo, ale chyba nie jestem w stanie. - spojrzałam na czarną suczkę wyczekująco, z nutą smutku w głosie.

Xiaoyu? Lady?
| 703 słów → 35೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz