Zimno nie wydawało się przeszkadzać wszędobylskim mewom, które swoimi krzykami zdążyły mnie przekonać, że moja tęsknota była nieuzasadniona. Wolałam słuchać leśnych ptaków, nawet sójek, które również krzyczały nie do zniesienia. Trzeba jednak przyznać, że Litore ma swój urok. Ostatnio byłam tu bodajże zeszłej zimy, gdy na polowaniu dopadła nas burza śnieżna. Teraz łatwiej było mi się cieszyć śniegiem, od którego odbijało się delikatne światło słońca. Szczenięta biegały dookoła i bawiły się w białym puchu. Podbiegły do mnie i okrążyły mnie w koło, by znów pobiec dalej. Obejrzałam się mimowolnie za nimi i poczułam ukłucie żalu. Aaron nie żyje. Zawsze marzył o szczeniętach. Poroniłam i umarł nie mogąc poczuć jak to jest być ojcem... Westchnęłam i odgoniłam od siebie te myśli. Postanowiłam od razu udać się do domu Lady. Skręciłam w boczną uliczkę i po kilku minutach stałam już u jej drzwi. Zapukałam i czekałam, aż nie otworzył mi Oscar.
-Mo... Ekhem... Cerys? Co ty tutaj robisz? - poprawił się i zapytał.
-Podobno macie w domu łuczniczkę. Chcę ją przetestować. - wyjaśniłam i ruszyłam przed siebie, ale pies zatorował mi drogę.
-Nie wiem... Nie wiem czy to odpowiedni moment na egzaminy. Yasmin jest... W niedyspozycji... -uśmiechnął się nieśmiało.
-Czyżby? - uniosłam brwi.
-Tak. - burknął, ale sunął mi się z drogi.
Bez słowa wparowałam do salonu. Sytuacja tam wyglądała bardzo ciekawie... Dookoła biegał mokry szczeniak, który roznosił wodę po całym pokoju. Przed kominkiem siedziała czarno-biała suczka i trzymając blisko siebie wiadro, ochoczo wymiotowała. Zamrugałam szybko, jakby próbując sobie zmyć ten obraz z oczu.
-Oscar?
-Tak? - podszedł do mnie uśmiechnięty.
-Gdzie jest Lady?
-W Obozie. Musiałyście się minąć. - odparł i chwycił za skórę na karku szczeniaka, który akurat koło niego przebiegał.
-Eeeej! To niesprawiedliwe! - wykrzyczał, po czym, zauważając mnie, grzecznie się uciszył. - Dzień dobry.
-To twoje szczęście? - zapytałam gestem głowy wskazując na małego.
-CO? Nie, nie, nie, nie... Adoptowała go... - zaczął po puszczeniu szczeniaka, ale przerwał, z powątpiewaniem spoglądając na suczkę pod kominkiem.
-Wrócę tu... Niebawem. - mruknęłam i skierowałam się do drzwi.
-Tak, to dobry wybór.- westchnął i odprowadził mnie.
Postanowiłam, że przenocuję w karczmie. Skierowałam się do niej truchtem, myśląc o tym, co zobaczyłam w domu Lady i Oscara. Moje przemyślenia przerwał widok szczenięcia, śpiącego na kawałku skóry, pod jednym z domów. Coś mnie tknęło, może żal, a może resztki współczucia, które jeszcze pałętały się po mojej duszy.
-Co ty tutaj robisz? - zapytałam, budząc delikatnie futrzastą kulkę.
-Śpię... - mruknęła przez sen.
-Ach, doprawdy? A czemu na zewnątrz, na zimnie?
Suczka otworzyła oczy i ziewnęła.
Xiaoyu?
| 678 słów → 30೧ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz