2.05.2019

Od Elijaha - Oswajanie towarzysza [1/2]

Wyprawa trwała od kilku dni. Byłem sam. Gdy żyłem w plemieniu, mógłbym bez problemu stwierdzić, że ewentualna samotność zupełnie by mi nie przeszkadzała. Rzeczywistość natomiast okazała się diametralnie inna. Paląco potrzebowałem kogoś, do kogo mogłem się odezwać. Kogoś, kto w razie groźnej sytuacji, mógłby ostrzec mnie przed zagrożeniem, jeślibym spał. Kogokolwiek. Nie mogłem wrócić do swojego stada, a od Sfory Jutrzenki, jak ją nazywali, dzieliło mnie jeszcze wiele, wiele kilometrów. Musiałem jakoś sobie radzić i to właśnie ten przymus sprawił, że w mojej głowie zakiełkowała nowa myśl - towarzysz. W plemieniu nie były one zbyt popularne. Prawo do posiadania swojego zwierzęcia mieli tylko najlepsi spośród nas. Aktualnie jednak władałem sam sobą i nie miałem żadnego zwierzchnika, w dodatku znalazłem się w stosunkowo ciężkiej sytuacji, bez żadnego wsparcia. Nikt nie będzie miał mi za złe nagięcia tej niepisanej zasady. Zastanawiałem się tylko, jakież to zwierzę dałoby się łatwo oswoić, szczególnie w takim terenie. Wczoraj wkroczyłem na grunt górzysty, lecz porośnięty spaloną słońcem trawą. Niewiele stworzeń mogło tu przeżyć. Zagryzłem wargę, starając przypomnieć sobie cokolwiek, korzystając z mojej elementarnej znajomości żyjących w takich warunkach istot. Gryzonie! Tak, one były niemal wszędzie. Wystarczyło tylko wyszukać jakąś norę. Zacząłem gorączkowo kręcić się po stepie, przeszukując każdy, nawet pozornie nieobiecujący, skrawek ziemi. Wreszcie znalazłem to, czego szukałem. Mała norka, ziejąca czernią wśród zbiorowiska kamieni. Zrzuciłem z pleców niewielki, skórzany tobołek, który ze sobą niosłem. Zaglądnąłem weń z zainteresowaniem. Począłem prędko przeszukiwać niezbędnik, szukając czegoś, co mogłoby mi pomóc w tej sytuacji. Uśmiechnąłem się sam do siebie, gdy moim oczom ukazały się drobne orzeszki zapakowane w kremowe płótno. Wziąłem je tylko na wszelki wypadek - nie psuły się szybko, więc były wspaniałym pokarmem awaryjnym, aczkolwiek nie sięgnąłbym po nie w pierwszej kolejności. Wysypałem je na ziemię, ozdabiając w ten sposób całe wejście do jamki.
- No chodź! - szepnąłem zachęcająco, czekając na wymarzony rezultat.

cdn.
| 304 słowa → 15೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz