6.05.2019

Od Horusa - Znajomość magicznych stworzeń [1/2]

Każda godzina powoli stawała się monotonna. Owczarek krzyżował wzrok z starym zegarem, ten jednak nieubłagalnie leciał do przodu, nie zmieniając taktu nawet o sekundę. Wygodna kanapa w swym domostwie już nawet nie nadrabiała pędzącego czasu i posuwającego się o krok znudzenia.
- Nie, nie wytrzymam już... - powiedział po cichu do siebie, po czym wstał i przeciągnął się niedbale.
Miał wrażenie, że czuje, jak każdy mięsień w jego ciele drga, kiedy tylko ruszy choćby łapą. Poczłapał i chwycił skórzany pas na broń, ten miał jedynie dwie sprzączki, bez zbędnych pierdół i ozdóbek. Ubrał go jednym ruchem i telekinezą dociągnął paski, dopiero po chwili sięgnął założyć na niego sztylet Ibis i wierny Lunares. W sumie miał tylko te dwie bronie, pies zmarszczył brwi. Mało, bardzo mało jak na wojownika. Zerknąwszy do sakwy, upewnił się że ma wystarczająco Soli na zakup czegoś nowego. Wyszedł z domu w miarę pogodnym nastroju, mając nadzieję że nikt do niego nie podejdzie.

Podczas gdy truchtał do Lapsae, naszła go myśl nauki trochę o Jutrzence. Dawno już nie miał w łapach książki, a przydałoby się wiedzieć co nie co o tutejszych potworach. Horus jednak żył tu już na tyle długo, że wszystkie znał, ale chciał odnowić sobie zakurzoną wiedzę. Więc zamiast na rynek, ruszył do pewnego znajomego tropiciela. Zszedł więc z drogi głównej i skracając sobie wędrówkę, przeszedł odcinek końcowej przez las. Gdy dotarł, zapukał do drzwi i po chwili ujrzał młodego, na oko rocznego szczeniaka. 
- Witam, zastałem Henry'ego? Mniemam, że twojego ojca... - powiedział karmelowo-biały owczarek.
- Tak, już go wołam - odpowiedział piesek, na jego pysk wkradł się nieśmiały uśmiech.
Po kilku minutach Horus został powitany przez samego Henry'ego, porządnie obściskany przez jego siostrę i wycałowany w poliki przez żonę. Przez chwilę miał mętlik w głowie kto kim jest, ale szybko mu to minęło.
- Co cię sprowadza, przyjacielu? Dawno cię nie widziałem... - powiedział do Horusa stary dalmatyńczyk z siwizną na pysku - Pamiętam, jak rok temu staliśmy razem na strażnicy. My się wtedy upiliśmy, a ty przyszedłeś trzeźwy z tą suką Fallon... chyba tak się nazywała. Wtedy obiecałem ci przysługę.
- Wiesz jak to jest, raz robota tu, raz tam... - owczarek wziął oddech - Przychodzę z zapytaniem, czy nie podszkoliłbyś mnie trochę jeśli chodzi o wiedzę na temat potworów. Wiem, że masz z tym styczność bardzo często, a ja sam pozapominałem parę rzeczy... warto by było odświeżyć wiedzę.
- Nie ma problemu, możemy zacząć już teraz.

Przez kilka mocnych godzin oba psy studiowały książki i oglądały trofea myśliwskie dalmatyńczyka, jedząc przy tym placek Marble, siostry Henry'ego.

416

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz