6.05.2019

Od Horusa - Znajomość magicznych stworzeń [2/2]

- Jeszcze raz dziękuje za nocleg - Horus ukłonił się lekko i odwracając się, pomachał rodzinie dalmatyńczyka.
Pierwszą myślą jaka naszła psa, to odwiedzenie rynku i zakup nowej broni. Może później odwiedzi jakąś karczmę... albo odwiedzi Lady. Tak, to zdecydowanie lepszy pomysł. Dawno u niej nie był, może później zahaczy o domostwo młodej Yasmine i Aragona. Choć Aragon pewnie jest u Lady a Yas włóczy się gdzieś, szukając dorywczej roboty. Ruszył więc ochoczo w stronę Lapsae. W pewnym momencie usłyszał już daleka szuranie kół o wyboistą drogę, nie minęła chwila gdy siedział już na kupie siana. Udało mu się przekupić woźnicę, aby pozwolił mu z nim się zabrać. Ten na początku niechętnie nastawiony do bojownika, trwał w swojej decyzji do momentu, kiedy owczarek nie zaoferował mu nowej uprzęży dla jego konia. Wtedy jego żółtawe ślepia zaświeciły się i pozwolił mu z nim jechać.
- Ej, wojownik. O ile nim jesteś - zawołał chropowatym głosem wilczur - Poopowiadać ci o potworach?
- A co? Znasz się? - zapytał obojętnym głosem Horus, zajęty liczeniem swojego skromnego majątku w skórzanej sakiewce.
Zdążył się już wygodnie usadowić w roku bryczki do przewozu siana, znalazł nawet końską derkę, na której się położył.
- Masz przed sobą emerytowanego łowcę bestii, to chyba się znam, prawda? - karmelowy pies jeszcze raz zmierzył psa siedzącego na koźle wzrokiem - A po za tym zaoferowałeś mojej drogiej Wennie nowe otakowanie. Sam nie mam pieniędzy, a to już sparciało, rani ją w pysk...
Był silnie umięśniony i mimo wieku, nie zatracił tego "czegoś" w sobie. Kipiała od niego energia, ale i zarazem zmęczenie.
- Z chęcią - odpowiedział z narastającym zainteresowaniem - Ostatnio właśnie próbowałem się w tym kierunku trochę douczyć, wiele już zapomniałem.
- To siadaj bliżej i słuchaj.
Pies zwolnił brązowego konia do wolnego stępa i zaczął opowiadać, tak wiele i tak dużo, że czasami Horus potrzebował kilku sekund aby wszystko sobie uporządkować w głowie. Ale każde słowo, co do literki zapamiętał.

Bryczka zatrzymała się na rynku koło południa, wtedy Cyrus (tak nazywał się brązowo czarny, osiwiały wilczur) wyprzęgł Wennie z pojazdu i ruszył za nim z uwiązem w pysku. Owczarek długo szukał dobrego rymarza, ale w końcu znalazł. Wiedza jaką przekazał mu stary pies była wiele warta i chciał się jakoś porządnie odwdzięczyć, a nie na odwal. Może i zapłacił parę Soli więcej, ale był pewien że klacz będzie jeszcze długo korzystać z uprzęży.
- Do zobaczenia, wojowniku - krzyknął pies na pożegnanie.
Jego głos brzmiał śmiesznie, ale była w nim nutka dawnej potęgi. Wiek robi swoje... Horus odwrócił się i pomachał, po chwili ponownie ruszył na trakt.

415

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz