22.12.2018

Od Lady ,,Byłam, jestem, będę"

Zdawałoby się, że wszystko jest jakąś totalną iluzją która nie powinna istnieć. Albo że żyjemy w jednej wielkiej złotej klatce. Że nami kieruję ktoś inny zupełnie inny a my nie mamy wpływu na nasze życie w najmniejszym stopniu. Tyle wszelakich poszukiwań, wszystkie pieniądze jakie miałam i mój nieskończony zapał. Przepadł jak kamień w wodę, zero śladów. Wszystko na nic, mimo to wciąż wierzę. Robiłam wszystko co się dało, na więcej mnie nie stać, naprawdę. Ale ja wiem że on wróci. Jak zawsze otworzy potężne drzwi domostwa i wejdzie w nie, posyłając mi radosny uśmiech. Ja sama nie pamiętam kiedy na moich wargach pojawił się szczery uśmiech, ale taki od serca. Codziennie chodziłam po lasach, codziennie wszystkich pytałam i biegałam jak głupia. Nielegalnie przekupywałam strażników, aby dali mi listę więźniów we wszystkich zamkach i twierdzach - nigdzie nie ma o nim śladu. Co oni mu zrobili? Mam ochotę jeszcze dzisiaj podbiec i zarżnąć wszystkich a szczególnie Saula z tym jego kpiącym uśmiechem. Odcięłabym mu ten cholerny pysk, najwidoczniej będzie musiał nauczyć się komunikować za pomocą kartek. Jaka szkoda. Odwiedziłam każdy zakątek Eos w którym bywał Oscar, nie ma nic. Mój umysł wariuję, nie wiem ile wytrzymam. Każdy dzień jest coraz gorszy, skutki twojej nieobecności są coraz bardziej odczuwalne. Cały żal ukrywam w wyrabianiu broni dla pewnej grupy, która ma podobny cel do mnie. Staram się ile mogę. Wymyślam nowe rodzaje broni tylko po to, aby oni mieli większe szanse na wygraną.

Nigdy nie lubiłam wyrabiać trujących strzał, uważałam że trafiony pies umiera w okropnej agonii i nikomu nie należy się taka paskudna śmierć. Wystarczyło jedno draśnięcie i szanse na przeżycie spadały kilkukrotnie, mimo użycia słabszych ekstraktów z trujących roślin. Nawet nie wiem, jak bardzo się wtedy myliłam, głupia ja. Do dzisiaj wyrobiłam ich setki z najbardziej okropną substancją jaka istnieje w Eos, niech cierpią i giną! Kiedy zamaczam strzałę w żywicy, myślę o każdym zranieniu, każdej śmierci. Na własne oczy widziałam jak brutalnie wtrącili matkę z dzieckiem do więzienia, tylko dlatego że była powiązana z jakimś łowcą w konspiracji.

Yasmine, młoda i bardzo obiecująca. Dobrze strzela, będzie jedną z dwóch osób które dostaną pewną nową broń do przetestowania, chcę ją zobaczyć w prawdziwej akcji na dobrym sprzęcie. Widzę każde jej zawahanie i każdy pewny krok, musi się jeszcze wiele nauczyć ale i tak wie więcej niż niektórzy. Mocno wierzę w nią, choć tego nie okazuję. Nie chcę, aby wiedziała i ogarnęła ją pycha. Chcę ją wyszkolić, ale sama nie mam potrzebnych umiejętności. Im szybciej ją przyjmą do ruchu, tym lepiej. Młoda i silna, przyda im się. Szczerze? Nie wiem, jaką funkcję mogłaby tam objąć. Wszystko by do niej pasowało.

Jeszcze raz przejeżdżam łapą po misternie rzeźbionym przedmiocie i lekko w niego chucham. Trzy tygodnie uganiałam się po lesie aby poszukać zwierząt leśnych, między innymi jelenia i dzika, to one sprawiły mi najwięcej kłopotu. Stępiłam na nim trzy noże, dobre drewno sprawi że broń pod wysokim obciążeniem się nie zniszczy. A znając Cerys zrobi z niego dobry użytek. Ale zwolnijmy, to jest klasyczny model z lekko zwiększonym zasięgiem. Odkładam łuk i biorę kolejny, tym razem całkowicie pozbawiony ozdób. Ramiona są wygięte, co kilkakrotnie zwiększa siłę pocisku. Testowałam go, ale nie wiem jak się sprawdzi w walce. Westchnęłam o odłożyłam broń na stos przygotowany do zawiezienia do Obozu. Spojrzałam się na morze widoczne przez okienko w piwniczce, o nie, znowu się zaczyna. Otarłam łzę z kącika oczu i zmusiłam się do uśmiechu który aż pałał sztucznością. Złapię, zabiję i rzucę na pożarcie sępom każdego kogo dorwę w swoje łapy. Czy normalne, aby pies żył tylko takim okropnym pożywieniem jakim jest zemsta? Byłam, jestem i będę trwać w tym, że kiedyś wrócisz, ukochany.

608 słów → 30ᘯ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz