23.12.2018

Od Lady cd. Oscara

Wyczułam niesmak w towarzystwie i wrogie spojrzenia kilku łowców. Nadal czułam lekką urazę za milczenie wobec mnie w sprawie Oscara i tego czy żyje, dlatego nie za bardzo miałam ochotę im przebaczyć bez odpowiednich słów. Więc jedyne na co było mnie chwilowo stać, to niemiłe spojrzenie ze złością wymieszane z pogardliwym wyrazem pyska. Jedynie Cerys ominął mój wzrok, w końcu to przywódczyni i moja sojuszniczka, ale mimo to chwilowo nie pałałam do niej miłością. O ile z żadnym z łowców problemu nie mam, to z Cerys chciałabym pozostać przy przyjaznych stosunkach. No i Horus, bliki mi pies przez ostatnie tygodnie. To on jako jedyny potrafił przyjść do mnie o każdej porze i wyrwać mnie ze smutnego letargu. Czuł to samo, bo także stracił bliską mu osobę i rozumiał mój ból. Tylko że ja ratowałam się nadzieją a on powoli ją tracił. Jak nie już został jej pozbawiony.
- Idę oprowadzić Oscara po obozie - powiedziałam głosem pozbawionym emocji i klepnęłam go lekko w bark - W końcu ma trochę do nadrobienia.
Lekko ukłoniłam się Cerys i poczekałam aż Oscar zrobi to samo. Oboje obróciliśmy się i widziałam jak srebrna suka mówi coś do innych łowców a oni kiwają łbami i wracają do swoich obowiązków. Widziałam zawahanie w jej oczach, ale szybko ono znikło i suczka już była w drodze do swojego namiotu. Westchnęłam, będę musiała później ją odwiedzić i porozmawiać o Yasmine.

Oprowadzanie nie trwało dłużej niż godzinę, spodziewałam się że zajmie to o wiele więcej czasu. Chodziłam z Oscarem krętymi obozowymi dróżkami i przedstawiłam mu każdy namiot i ważniejsze miejsca w Obozie. Myślał, że jest w mniejszym miejscu a tu takie bam, kilkakrotnie większa działalność zakonspirowana w leśnej kniei. Widziałam zachwyt w jego ślepiach i zarazem wielkie podekscytowanie, ale moją głowę mąciła kompletnie inna myśl. W pewnym momencie prawie wpadłam na ciemne drzewo. Stanęłam wyrwana z rozmyślań centymetr przed korą ochroniona przez silną łapę Oscara.
- Lady, co ty robisz? - zapytał zaskoczony moim zachowaniem - Zamyślona jakaś jesteś. Wszystko dobrze?
Otrzepałam się lekko i rzuciłam mu smutne spojrzenie. On pomału opuścił łapę i wlepił we mnie zaniepokojony wzrok. Powinnam się cieszyć, prawda? Być wesoła i skakać z radości że mój narzeczony powrócił. Ale parę kwestii denerwowały mój umysł i zżerały go od środka. Naprawdę, nie mogłam przestać, mimo że chciałam!
- Oskar, ja... naprawdę nie wiem co zrobić w niektórych sytuacjach - powiedziałam i czułam jak mentalnie zapadam się w jakąś dziurę - Na początku myślałam że dam radę podołać niektórym rzeczom ale teraz wychodzą jeszcze inne sprawy które rozjeżdżają te drugie!
Oskar wpatrywał się we mnie z nieukrywanym zaciekawieniem, głębiej westchnęłam.
- Mów co ci leży na sercu - odpowiedział z nutką filozoficznego głosu, lekko się uśmiechnęłam na te słowa. Zawsze z takiego dołka potrafił mnie cudem choć trochę wyciągnąć.
- Po pierwsze, czasy się zmieniły i wiele psów poodchodziło, jeszcze wiele podzieli ich los - mówiąc te słowa czułam jakbym stawiała podpis na czyimś wyroku - A ja wplątuję się w to sama ciągnąc za sobą masę innych. Po drugie, wiem jak boli strata i nie chcę aby jeszcze więcej psów tego doświadczyło...
Czułam jak się jak skończona idiotka mówiąc takie słowa, mimo to nie kończyłam. Kiedyś musiałam to z siebie wyrzucić bo inaczej mogłoby się to przeobrazić w coś nieobliczalnego.
- No a po za tym próbuję wcisnąć Yasmine do obozu a zarazem boję się, że nie podoła - skończyłam słowotok cichym jękiem.
- To ta biało czarna suka z mieszkająca u ciebie? - zapytał się dla upewnienia owczarek.
- Tak, to ona - potwierdziłam - Świetnie strzela z łuku, jest naprawdę dobra.
Sama widziałam ją w akcji, oddała wszystkie czyste strzały - wręcz doskonale trzymała łuk w łapach. Trochę nauki i mogłaby się stać całkiem niebezpiecznym przeciwnikiem.
- Ale to nie najważniejsze, Oskar - powiedziałam nie za bardzo pewnym głosem.
Ta kwestia męczyła mnie od bardzo dawna, nawet nie wiem od jak dawna...
- Co z naszym ślubem? - każde słowo wypowiedziałam z zarazem wielką łatwością i ogromną trudnością.
Stałam tak przed nim trochę roztrzęsiona czekając na jego jakąkolwiek reakcję.

Oscar? Takie flaki z olejem .-.

650 słów → 35ᘯ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz