5.05.2018

Od Aarona - Zakończenie festiwalu

Porządek, o który dbały pokolenia przywódców tej sfory, powoli zmierza ku upadkowi. Od dziesiątek lat nie wdarło się na nasze terytorium tylu wrogich szpiegów. Nasze służby robią co mogą, jednak to prawdziwa inwazja. A żeby tego było jeszcze mało, Rocco uważa, że nic nie wie o tych akcjach. Udaje niewiniątko, "z całego serca przeprasza za wszelki wyrządzone krzywdy".
-Spójrz tylko na to. - mruknąłem i rzuciłem zwój w kierunku Morrigan, która siedziała pod oknem, na przeciwko mnie. 
Chwyciła go i rozwinęła. Zaczęła czytać, a na jej pysku z każdym zdaniem pogłębiał się wyraz pogardy. Oboje znajdowaliśmy się w kancelarii. Za oknem panował już półmrok, więc cała komnata musiała być oświetlana przez świece.
-On sobie żartuje?!- podniosła wreszcie głos i cisnęła zwojem na posadzkę.
Podniosłem go spokojnie, chociaż rozumiałem nastrój partnerki.
-Przeciąga to. Przecież wojna wisi już w powietrzu. Zrzuca całą winę na niezależne od niego ugrupowania, chociaż nie mam wątpliwości, że to on wszystkim kieruje. Nie udowodnię mu tego jednak.
-Daj mi to! - nakazała i wyrwała z mojej mocy zwój. Rozwinęła go szybko i przez chwilę szukała odpowiedniego zdania. - Jest!
-Tak, wiem co napisał. Czytam te wiado...
-Cisza! "Zapewniam, że czynię co w mojej mocy, aby utrzymać panujący od tak wielu lat pokój. Moi poddani czują się jednak zobowiązani, by pomagać swojej ojczyźnie. Czynią to rzecz jasna w sposób brutalny i odbiegający znacznie od wartości, które prowadzą nasz naród przez wieki. Zbrodniarze spotkają się z karą. Pozwólcie jedynie, aby wyrok wykonano w Calor. Ufam, iż nasze sfory mają to samo zdanie na temat waleczności i poświęcenia. Śmierć poniesiona w walce, na polu bitwy to zaszczyt, zaś śmierć z wyroku wydanego przez własnego władcę, okrywa hańbą. Nie chcemy, aby winni stali się męczennikami, wyniesionymi do boskiej wręcz chwały, poległymi w służbie Iskry." - czytała z zacięciem, podkreślając teatralnie niektóre fragmenty.
-Tak, znam ten tekst i a jakże, u mnie też wywołał...
-Oburzenie? Gniew?! Przecież to... To... "Pomagać swojej ojczyźnie"? "Zaszczyt", "męczennicy"?
-Nie odrywaj tych słów od kontekstu. - westchnąłem.
Podszedłem do niej i odebrałem jej pergamin. Spojrzałem spokojnie w jej oczy, w których paliła się wręcz chęć walki, determinacja.
-Czy ty? Ty naprawdę sądzisz, że on wykona ten wyrok? Wyślesz mu jeńców, a on nakaże ich publicznie ściąć? Sam przecież wiesz, że on taki nie jest. Z całą pewnością sam kierował tą akcją, to on zaplanował ze swoimi służbami zamach, który miał nas zabić. Czy ty chcesz czekać bezczynnie, aż jakiś skrytobójca wbije nam nóż w grzbiet? Ach, wybacz! Będziesz krył się za ścianą z dokumentów, oddając ostatnie tchnienie z opuszczającą cię po raz pierwszy wiarą w siłę dyplomacji! Gdzie wtedy będą twoi sojusznicy? Nie będą kryć się za każdym filarem, by zlikwidować zagrożenie, by..!
-Uspokój się! - zagrzmiałem.
Ucichła, lecz nadal wręcz trzęsła się z gniewu.
-Nic im nie udowodnimy. Mamy ich plany, mamy jeńców, ale żadnego dowodu, że cała akcja była nadzorowana przez władzę Sfory Iskry. - wytłumaczyłem jej spokojnie, ale stanowczo.
-Rozumiem, rozumiem doskonale, ale... Ech! Sam dobrze wiesz! Dobrze wiesz jaki on jest.
-Będziemy naradzać się jutro. Dzisiaj musimy zakończyć ten festiwal. Niech to wszystko się skończy, a wywiad będzie miał łatwiejsze zadanie.
-Oczywiście. Jak zwykle. Niech szare masy myślą, że wszystko jest w porządku, że ich dzielny i mężny przywódca stoi na straży pokoju i będzie ich osłaniał własną piersią, gdy...
-Ucisz się. - nakazałem jej stanowczo i przymrużyłem oczy.
-Prawda w oczy kole, nieprawdaż? - mruknęła.
-Po prostu ucisz się, przygotuj i idź ze mną do sali balowej. Uśmiechaj się, rozmawiaj z gośćmi lub przynajmniej sprawiaj wrażenie przyjaźnie do nich nastawionej.
-Nawet dla Iskierek? - zapytała z drwiącym uśmiechem.
-Nawet dla delegatów ze Sfory Iskry, która choć wrogo do nas nastawiona, nadal podtrzymuje pokój. Jeżeli uważasz, że mamy wystarczająco dowodów, powiedz im to prosto z mostu. Wypowiedz wojnę, która zrujnuje powoli odbudowującą się Aurorę. Staram się jak najdłużej utrzymać ich wojska za naszą granicą. Nie jesteśmy na to gotowi.
Mój głos echem odbijał się od surowych ścian komnaty.
-Ale za jaką cenę? Oszukujesz ich wszystkich. Tym uśmiechem, spokojem. To tylko maska. Tymczasem doskonale wiesz, że po naszych terenach kręcą się bandy czyhające na twoje życie. Wierzysz Rocco? Ufasz mu?
-Nie. Mimo, że wiem, że konflikt między naszymi sforami jest dyktowany historią. Tylko i wyłącznie. Gdyby trafiły się odpowiednie okoliczności, można byłoby to zmienić. Zlikwidować ryzyko.
-A ty chcesz je stworzyć? Chcesz być aniołem pokoju, który pojedna zwaśnione narody. Zejdź na ziemię!
-Chcę tylko uniknąć kolejnej wojny.
-Dajesz im czas na rozwijanie wojska.
-Nam również.
Wstała. Obeszła naokoło komnatę i westchnęła cicho.
-Nie przekonam cię.
-Będziemy naradzać się jutro. Wezwałem już najważniejsze psy w sforze. Dziś ostatni bal. Zakończmy to.
-Nie. - odparła. - Idziesz sam. Ja muszę to wszystko przemyśleć.
Podszedłem do niej i westchnąłem. Trąciłem pyskiem jej pysk.
-Spokojnie. Damy sobie radę, poza tym... Ta przepowiednia... - zacząłem, jednak zaraz tego pożałowałem.
-I ty wierzysz jeszcze w paplanie jakiejś szalonej suki?! Serio, nie myślałam nawet, że jesteś taki naiwny!
-Ach, przepraszam bardzo. Bez tej "szalonej suki" najprawdopodobniej nie byłoby cię tutaj. - odburknąłem.
Uspokoiła się i zaczęła to analizować. Postanowiłem dokończyć wypowiedź.
-Przepowiednia mówi, że wojnę ujrzą moje dzieci. A my przecież nie mamy jeszcze szczeniąt! - starałem się ją pocieszyć, jednak ona spochmurniała.
Spojrzałem na nią niepewnie i podszedłem bliżej.
-Morri? Czy ty... - zacząłem pytanie, chociaż doskonale znałem odpowiedź.
Skinęła tylko głową i wtuliła się w moją szyję.
-Och, Morri... - wyszeptałem.
Nie miałem pojęcia co o tym myśleć. Z jednej strony moje obawy się spełniły, jednak... Cała ta radość. Tak, radość! Przecież będę... Ojcem... Będę ojcem...

(Stało się, musiałam >-< Ale to nie znaczy, że od razu wtargną obce wojska... O nie xs )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz