4.05.2018

Od Agnes C.D Horusa

Agnes cały czas czuła, że Horus jest dosyć poddenerwowany. Czym? Myślał, że znowu mu przywali jak tamtego pamiętnego dnia, kiedy zamknęli ją w więzieniu wrogiej grupy? Właściwie to kiedy opowiadał o problemach wojska, to suczce przed oczami stanął obraz wielkiego, potężnego psa, który stał na górce trupów. Widziała go w biurze przywódcy tej zabawy. Nie było to szczególnie przyjemne zobrazowanie przyszłości, więc najlepiej będzie myśleć, że to jedynie przekoloryzowana wizja jakiegoś psychopaty.
Praktycznie nie słuchała Horusa patrząc w dal i tylko raz po raz kiwając głową na jakieś urywki jego zdań, które dosłyszała mimo rozmyśleń. Były to między innymi generał cały czas prześladuje takiego jednego albo coś podobnego. Właściwie to zdawać, by się mogło, że jej to zupełnie nie obchodzi. Może tak było, a może nie? Któż to wie? Dziwnym, więc nie było, że Horus nagle przerwał swoje opowieści. Agnes skierowała na niego momentalnie wzrok czując się speszona. W pewnym momencie patrzyli na siebie, dlatego Horus odchrząknął i spuścił wzrok.
- Niepotrzebnie tak paplam o tych problemach. - Powiedział szybko pies i uśmiechnął się pod nosem jednocześnie kręcąc powoli głową. Wpatrywał się w ziemię, jak gdyby było na niej coś napisane.
- Dobrze, że martwisz się o sforę.
- Aaron coś mówił, kiedy do niego przyszłaś? Cokolwiek?
- Nic wartego uwagi. - Wymamrotała Agnes i przeciągnęła się. Poczuła się bardziej lekka, ale niepokój nadal zaprzątał jej głowę. Podniosła się na wszystkie cztery łapy i ruszyła powolnym, acz zgrabnym krokiem, aby nie wyglądać na fajtłapę w stronę strumienia, który płynął przez ten las. Przechodził w pewnym momencie przez skałę, którą prawdopodobnie wyżłobiła woda. Później wił się między brzozami, aż wpływał pod odstające, mosiężne korzenie wierzby. Dopiero daleko, w głębieniu ziemi utworzyło się z niego mimo wszystko dosyć spore źródełko, z którego wystawały mniejsze skały.
Suczka pochyliła się nad strumykiem i spojrzała na malutkie rybki, które przepłynęły szybko dalej czując padający na wodę cień. Patrząc tak w krystalicznie czystą wodę, w której pojawiały się przebłyski światła szybko zauważyła, że obok niej pojawił się kolejny cień. Usłyszała po chwili głos Horusa:
- Władasz żywiołem wody, prawda Agnes?
- Tak. - Powiedziała suka jednocześnie unosząc łapę, aby zamoczyć ją w przyjemnie chłodnawej wodzie. - Wydaje mi się, że wyrocznia zobaczyła po prostu moje oczy. Są błękitne, jak ten strumień.
Okręciła głowę, aby znowu spojrzeć na Horusa. Czuła się przy nim jakoś... dobrze. Po prostu miała o czym z nim porozmawiać. Nie był szczególnie natrętny, ale nie był też słuchaczem. Osobiście wolałaby, aby przyjaciel poklepywał ją po ramieniu, niż dowartościowywał fałszywymi komplementami. Patrzyli się tak na siebie, co było strasznie niezręczne, ale coś sprawiało, że nie mogła spuścić z niego wzroku. Dopiero po dłuższej chwili spuściła nagle głowę i przeskoczyła przez strumień, aby znaleźć się po drugiej stronie. Obróciła się w prześwitujące światło między liśćmi drzew, aby zaraz zapytać psa:
- A ty?
- Co ja?
- Jaki masz żywioł? Nie widziałam jeszcze, żebyś na przykład tworzył ogień czy cokolwiek innego. - Wypaliła i zmarszczyła czoło. Horus również przeskoczył na jej stronę, przelotnie zerkając jednak na sarnę, aby upewnić się, że nadal tam jest. Nigdy nie było wiadomo, czy w danym miejscu jest bezpiecznie. Zewsząd przybywali różni zbóje, a najgorzej było podczas festiwalu. Właściwie to Agnes cieszyła się, że wreszcie się skończył. Nie było to tylko z powodu tego, że nie lubiła zamieszania (ale z pewnością w części tak) po prostu czuła się teraz bezpieczniej.

<Horus?>
| 560 słów → 25೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz