Biegła ile sił w łapach, psy były trochę szybsze od niej. Kiedy wyskoczyła na drogę, zobaczyła jak psy pędzą na siebie. Fallon skupiła się na wrogach, stała pośrodku drogi, mimo, że słyszała krzyki Horusa, aby się odsunęła. W jednej chwili, wrogie psy stanęły w miejscu.
- Co jest? Nie mogę się ruszyć! - Zawył jeden z nich, zaraz za nimi, zaczęła warczeć reszta. Fallon uśmiechnęła się przez ramię do Horusa.
- Spokojnie, nie uciekną, dopóki tu jestem - Fallon patrzyła, jak Horus nieco zdumiony unieruchomieniem przeciwników.
Towarzysze Horusa zabrali wrogie psy, Fallon natomiast w towarzystwie Horusa szła powoli do swojego domu. Słońce powoli wyłaniało się zza linii horyzontu. Suczce bardzo się podobało się to zjawisko. Milczeli, suczka nie chciała zbytnio rozmawiać, znów wpakowała się w problemy. Kiedy doszli na miejsce, Fallon odwróciła głowę w kierunku Horusa. Delikatny wiatr rozwiewał sierść zarówno jej, jak i jemu.
- Dziękuję za pomoc. Nie wiedziałam co robić... Gdyby nie wy, nie wiem jak by to się skończyło.
Horus?
| 201 słów → 10೧ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz