30.05.2018

Od Fallon CD Horusa

Suczka patrzyła na psa z uśmiechem. Po chwili w bezruchu, zaczęła chodzić wokół psa, zdezorientowany Horus widocznie nie wiedział jak zareagować. Kiedy jednak Fallon klepnęła go łapą, naprowadzając na siebie wzrok psa, ten spojrzał na nią przekrzywiając łeb.

- Okej, pójdziemy. Ale, na moich zasadach - Fallon uśmiechnęła się słodko, po czym skinęła na Horusa aby poszedł za nią. Pies, mimo że dalej widocznie nic nie zrozumiał, szedł za suczką. F

Fallon przedzierała się przez krzaki, oraz drzewa. Horus szedł za nią, słyszała to. W pewnym momencie, zamknęła oczy, zatrzymując Horusa.
- Zamknij oczy i ich nie otwieraj - Szepnęła, otworzyła jedno oko aby sprawdzić czy pies jej posłuchał. Ona sama powoli zmierzyła w stronę małej rzeczki, po czym zawołała Horusa, zabraniając mu otwierania oczu. Kiedy podszedł, pozwoliła mu je otworzyć, a Horus ujrzał w wodzie konia wodnego. Przypatrywał się psom, a potem zniknął. Horus spojrzał na Fallon, która właśnie zanosiła się śmiechem.
- Nie polubił cię, cóż, przykro. Ale spokojnie, ja cię lubię - Kiedy to powiedziała, weszła na wzniesienie patrząc w niebo. Nawet nie przypuszczała, że spędzili ze sobą tyle czasu. Niebo było już różowe. Horus usiadł obok niej.

Fallon milczała. Ten widok, przywołał bolesne wspomnienia. Kiedy poczuła jak łapa Horusa delikatnie ją trąca, spojrzała na niego, starając się zakryć swoje uczucia. Szybko się odwróciła.
- Chodź, prowadź w to swoje miejsce - Fallon nie chciała nic mówić, a on to uszanował. Szli więc lasem, śmiejąc się tak głośno, jak nigdy w swoim towarzystwie. Fallon nie bała się pokazać jaka jest naprawdę, a była w końcu młodą suczką, która przez dorastanie na ulicy musiała szybko dorosnąć.
W pewnym momencie, wszystko prysło. Przerażający ryk przestraszył suczkę.

Nim zdążyła zrozumieć co się dzieje, została powalona na ziemię przez ogromne zwierzę, Horus przez uderzenie wiatru, został odepchnięty. Fallon w przypływie adrenaliny sprawił, że suczka cudem się wydostała. Mantikora. Zwierzę ogromne, oraz niebezpieczne. Była przerażona, jednak nie chciała tego pokazać. Horus natomiast, niemal od razu postanowił rozprawić się z potworem. Fallon z ukrycia, postanowiła rozproszyć Mantikorę, dzięki swoim mocom. O dziwo, udało się. Po długiej walce z potworem, Horus z zadowoleniem patrzył na stwora. Suczka podeszła powoli do psa, po czym zobaczyła ranę na jego łapie.
- Jesteś ranny, bardzo boli? - Fallon popatrzyła w oczy psa, martwiła się o niego. Naprawdę go polubiła.
Horus?
| 382 słowa → 15೧ |

Od Horusa cd. Fallon

Pro­po­zy­cja suczki nie zasko­czyła owczarka, w końcu chyba nie sta­liby pod latar­nią przez całą roz­mowę, prawda? Wol­nym kro­kiem ruszył w stronę lasu i zna­jo­mej ścieżki, napro­wa­dził na nią Fal­lon i już po chwili szli po wydep­ta­nej dróżce. Mimo że słońce mocno grzało, w lesie opa­tu­lił ich chłód wraz z nutą świeżo ścię­tego drzewa.
– Chcia­łaś dowie­dzieć się cze­goś, co dokład­nie mia­łaś na myśli? – zapy­tał owcza­rek z lek­kim uśmie­chem na pysku. Sierść lekko zacho­dziła mu na oczy, jed­nakże nie przej­mo­wał się tym za bar­dzo. Sku­piał się na obser­wo­wa­niu suki która sta­nąw­szy obok niego oglą­dała leśny kra­jo­braz.
– Nie wiem jak to ująć, może jak to się stało że tu jesteś? – lekki uśmiech poja­wił się na pysku suczki, po chwili usia­dła i wpa­try­wała się w niego tymi zamglo­nymi oczami.
– Tak samo jak ty, złe wyda­rze­nie i samot­ność. Póź­niej dziwne świa­tło i Aaron chcący cię por­wać – pies przy­mru­żył oczy gdy suka zaśmiała się – Przy­naj­mniej żyjemy teraz w lep­szym miej­scu, a do Aarona nic nie mam, jest dobrym przy­wódcą.
– Skąd wiesz?
– Pra­cuję w woj­sku, kon­kret­nie jako wojow­nik. Będę sta­rać się o awans, ale bra­kuję mi tro­chę wprawy – pochwa­lił się jak i skrytykował pies – A ty zna­la­złaś już swoje miej­sce?
– Chwi­lowo nie mam zaję­cia, ale będę szu­kać. Cze­kam na ten wyjąt­kowy zawód … a co z two­imi mocami? – na dźwięk tego pyta­nia pies lekko się skrzy­wił. Nie lubił o tym za bar­dzo mówić, ale wes­tchnął i zer­k­nął na wodę w pobli­skim stru­myku.
– Moc nocy – na mordce psa poja­wił się gry­mas – Tro­chę dziw­nie brzmi. Cho­dzi o to, że lepiej widzę w nocy, doga­dam się z nie­to­pe­rzem i tym podobne. Jak już zdą­ży­łem zauwa­żyć, wła­dasz ilu­zją, prawda?
Pies sta­rał się jak naj­szyb­ciej zmie­nić temat z tego nie­wy­god­nego dla niego na jaki­kol­wiek inny.
– Tak, racja – suczka naj­wy­raź­niej także nie lubiła o tym roz­ma­wiać, pies usza­no­wał decy­zję i po chwili nastała przy­jemna cisza. Pies przy­mru­żył oczy i roz­cią­ga­jąc się ziew­nął.
– Mia­łaś kie­dyś rodzinę? – pyta­nie zaczęło nur­to­wać kar­me­lo­wego owczarka.
– Kie­dyś. Pewna sta­ruszka zaopie­ko­wała się mną na pewien czas, inni ludzie mnie akcep­to­wali, przy­naj­mniej czę­ściowo.
– Ja … mia­łem wła­ści­ciela. Był dobry, kochał nas jed­nak i on musiał nas opu­ścić. W sen­sie mnie i mojego brata.
Rozmowa ciągnęła się przez kilka godzin, Horus nie miał pojęcia jakim cudem wytrzymał tyle bez poruszenia choćby ogonem.

Gdy dwa psy wyszły z polany Horus przy­śpie­szył i sta­nął przed suczką.
– Co ty na to aby odwie­dzić deltę? Podobno jest tam teraz ogrom wsze­la­kiego kwie­cia – zado­wo­lony z pomy­słu pies cze­kał na odpo­wiedź bia­łej suczki – Jest to dosyć bli­sko.
Czas spę­dzony z suką uważał za udany. Zdą­żył się do niej już przy­zwy­czaić; czuł się swo­bod­nie w jej towa­rzy­stwie. Miał nadzieję że i ona także darzyła go przy­jaź­nią.


Fallon ? (flaczki z olejem ;-; dodaj trochę akcji, ni mam pomysłu)
| 462 słowa → 20೧ |

17.05.2018

Fallon cd Horus

Patrząc na Horusa, Fallon zdała sobie sprawę, że od dnia swojego przybycia rozmawiała tylko z nim. Nikim innym. Jej nieśmiałość jeszcze w tym przeszkadzała. Czuła ogromną sympatię do tego psa, pomagał jej od samego początku i pomógł jej w przystosowaniu się do nowego świata.
- Hej Fallon - Horus podszedł do suki w momencie, kiedy ta wyrwała się z swoich rozmyślań. Suczka uśmiechnęła się, jednocześnie potrząsając łbem,aby poprawić sierść którą wiatr zwiał na jedną stronę.
- Witaj. Jak się masz? - Suczka spojrzała na psa, stał blisko niej, a Fallon z łatwością wyczytała na jego twarzy zdziwienie. Nie wiedziała o co chodzi, wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczyma.
Pierwsze co jej przyszło do głowy, to to, że pewnie ma coś na pysku, jednak szybko odrzuciła tą myśl.
- Horus, przerażasz mnie! Co się dzieje? - Fallon zaśmiała się delikatnie, aby rozładować atmosferę.
- Wybacz, po prostu, czy zawsze masz takie zamglone oczy? - Pies wyraźnie był rozluźniony, suczka zaśmiała się.
- Tak, odkąd tylko pamiętam... nikt nie wiedział, czym to jest spowodowane. A ja, przyzwyczaiłam się do tego - Fallon uśmiechnęła się szerzej - Wiesz, zastanawiam się, czy nie zechciałbyś się przejść. Nie będziemy przecież przez całą naszą rozmowę siedzieć w jednym miejscu. Poza tym, z tego co wiem, nie wiemy o sobie za dużo. To będzie idealna okazja, aby to zmienić!

Horus?
| 223 słowa → 10೧ |

13.05.2018

Od Horusa Cd Fallon

Lekko speszony zachowaniem suki pies, ostatni raz zerknął na biegnącą w deszczu Fallon. Spod jej łap rozpryskiwała woda tworząc w powietrzu smugi wody. Zmrużył oczy i ruszył wolnym krokiem w stronę hotelu jak i wynajętego pokoju. Gorące powietrze zmieszane z wonią spalenizny uderzyły psa w nos w momencie otwarcia drewnianych drzwi do karczmy. Wręcz przebiegł dystans dzielący go do swego dzisiejszego zacisza. Usiadwszy na łóżku spojrzał się na okno i świat za nim. Życie jeszcze tętniło w Lapsae, mimo późnej pory wiele psów wychodziło ze swych domostw aby chociaż się przejść i rozprostować łapy. Najwidoczniej tylko jemu przeszkadzał deszcz, zimny i wchodzący w sierść. Mimo że rozpierała go energia, zmusił się na leżenia w bezruchu na skrzypiącym, w niebo głosy, łóżku. Jego głowę zaczęły zaprzątać myśli banalne, później jego własne
przemyślenia jak i rzeczy bierzące. Lekko uśmiechnął się na cierpki uśmiech Berrigana, przyjazne fuknięcie Agnes i nieśmiałe zmienianie tematu Fallon. Mimo że nie miał ochoty zaraz pogrążył się w głębokim jak na niego śnie.

Kremowa sierść owczarka przebłyskiwała na tle wysypiska, Horus od razu zobaczył idącego w jego stronę brata. Wesoło jak na ostatnie wydarzenia, podszedł do niego i czule się o niego oparł. Gdyby nie gwałtowne odsunięcię się owczarka karmelowy pies nie wyczułby szorstkiego przedmiotu na szyi swego brata. Zatrzymał się i z podkrążonymi oczami wpatrywał się w stojącego przed nim owczarka.
- Co to jest ? - warknął i nie czekając rzucił się na Ozyrysa.
Pies nie bronił się więc Horus bez problemu odsłonił jego zadbaną sierść.
- Obroża ... - wypowiedział się łamiącym głosem - Jak mogłeś ?!
- Zrobiłem to, co trzeba było - spokojnym głosem odpowiedział Ozyrys zerknąwszy na brata  - Nie najlepiej ci się wiedzie, prawda ?
- A jak myślisz, zdrajco i domowy pupilku ? - sierść wychudzonego border collie zjeżyła się - Obiecałeś. Obiecałeś że nigdy tam nie pójdziesz. A co teraz ? Wracasz najedzony i zadbany, a co najgorsze, z obrożą. Jutro już nie przyjdziesz, prawda ? Zostawisz mnie, bo co ? Bo twoja kochanka czeka ?
- Nie moja wina że ci się nie powiodło - wymamrotał po czym odszedł, rzucił za ramienieniem kilka słow - Żegnaj, bracie. Nie rozmawiam z nietolerancyjnymi psami, może byśmy się spotykali ale ... nie zrozum mnie źle. Mam rodzinę i nie chcę jej stracić.
Na pysku psa pojawił się bolesny grymas, zacisnął łapy w momencie gdy po jego pysku spływały łzy.


Chęć odpoczęcia od służby nakłoniła go do wyjścia na dwór. Mimo że minęły dwa dni od ostatniego deszczu i jak na razie w Lapsae świeciło słońce, pies nadal uważał na pogodę. Owczarek maszerując przez rynek spotkał wzrok białej suki. Stała przy latarni i ciekawsko się na niego spoglądała. Nie miał bladego pojęcia co robiła, ale podszedł do niej wolnym krokiem.

Fallon ? :v Wybacz że tak długo.
| 432 słowa → 20೧ |

10.05.2018

Od Fallon cd Horusa

Idąc pod dachem, Fallon przypatrywała się kroplom deszczowej wody. Uwielbiała taką pogodę. Wciągnęłam powietrze, po czym wypuściła je głośno. Uśmiechnęła się lekko.
- Fallon? Co ty tu robisz? Nikt normalny nie wychodzi w taki deszcz! - Horus znalazł się przy suczce tak szybko, że nawet nie zdążyła zorientować się, kto do niej mówi.
- Lubię deszcz. Uspokaja mnie... W taką pogodę się urodziłam... Dużo mi o tym mówili -Fallon patrzyła na zachmurzone niebo. Siedzieli w ciszy, nikt nic nie mówił. Fallon zaczęło robić się nieco zimną, jednak, przez to, że została wychowana na ulicy umiała to znieść.

Po jakimś czasie, Fallon podniosła się. Horus wyrwany z rozmyślań, spojrzał na nią. Suczka uśmiechnęła się uspokajająco.
- Tak jak kiedyś mówiłam, panie Horus. Każdy martwi się o siebie czyż nie? Powinnam pomartwić się o to, że pada niemiłosiernie, a ja muszę jakoś wrócić do jaskini. - Fallon przeciągnęła się i zamknęła oczy. Znów odetchnęła głęboko. Horus patrzył na nią, wzrokiem, którego nie umiała rozszyfrować.
Fallon potrząsnęła łbem i spojrzała ostatni raz na Horusa, po czym, bez zastanowienia rzuciła się w ścianę deszczu. Podczas biegu, wyglądała jak zjawa, jej biała sierść unosiła się na wietrze, kiedy patrząc na Horusa, znikła za zaroślami.

Biegła przez las, szybko, nie patrząc na to, że wygląda koszmarnie, czy na to, że jest cała mokra. Biegła przed siebie, aby zdążyć przed burzą, która widocznie się zbliżała. Kiedy niebo przecięła błyskawica, Fallon nieco zwolniła, suczka od zawsze bała się burzy. Przyśpieszyła. Dość szybko znalazła się w swojej jaskini. Zadowolona z suchego miejsca, położyła się w wejściu i obserwowała. Mimo strachu, czuła się rozluźniona.
Horus? 
| 264 słów → 10೧ |

Od Horusa cd. Fallon

Pies lekko zmrużył oczy widząc wyraźne zakłopotanie idącej obok niego suki.
- Nic się nie stało - odpowiedział z uśmiechem na pysku, Fallon chwilę poźniej go odwzajemniła - Ja także chciałbym podziękować. W końcu złapaliśmy prawie siedem psów zamieszanych w napad rabunkowy ... W końcu zamek to nie lada gratka dla takich rzesimieszków jak oni.
Ruszyli wolnym krokiem w kierunku wydreptanej drogi ciągnącej się przez brzozowy zagajnik. Owe drzewo mocno pyliło, więc na psy leciały małe, białe listki. Horus kichnął w momencie gdy wciągnął sporą ilość tego spadającego czegoś. Z radością w sercu wybiegł z małego gaju i ruszył za biegnącą suką. Łapy same go prowadziły, on zamknął oczy i wysłuchując się w ciszę panującą w tym miejscu dreptał za Fallon. W końcu zatrzymał się przed wejściem do jaskini i zerknął na suke. Ta stanęła przed gęstym listowiem i najwyraźniej zmęczona odetchnęła.
- Do następnego spotkania - powiedziała uśmiechając się szeroko i przestępując z łapy na łapę.
- To ... do zobaczenia - zawołał pies oddalając się z pośpiechem. Jeśli się spóźni ... oj, będzie miał przechlapane. Jego myśli jeszcze błądziły wokół białej suki, aczkolkwiek służba całkowicie go wykończyła.

Pies nerwowo zastrzygł uszami na dźwięk metalu. Ostatnie godziny służby zawsze takie były, najgorsze i najniebezpieczniejsze. Wyraźny chrzęst świadczył o obecności innego psa, najprawdopodobnie wojownika i to w jego najbliższym otoczeniu. Głęboko westchnął i poprawił wiszący u jego boku Lunares, czuł się pewniej gdy miał go na wyciągnięcie łapy. Nie mogł wyczuć ewentualnego przeciwnika gdyż ten szedł od zawietrznej. Odetchnąl z ulgą gdy z zarośli wyłonił się znajomy i zgorzkniały pysk ciemnego psa.
- Witaj Horus - nasycony jadem głos rozniósł się po lesie.
Pies uśmiechnął się pod nosem podchodząc do ,,kolegi" po fachu.
- Dawno cię nie widziałem stary druhu ! Co tam porabiasz ? - zapytał i nie czekając na odpowiedź psa dodał - Dzięki że przyszłeś mnie zamienić. Do zobaczenia.
Usłyszał jakąś obelgę skierowaną do niego i ruszył biegiem do strażnicy. Znalazł tą resztkę sił, myśl że zaraz będzie w domu napawała go radością.

Deszcz który pokrył całe niebo zaskoczył psa. Owczarek biegiem ruszył w stronę karczmy w Lapsae. Otwierając drzwi naparł na niego zaduch panujący w środek. Usiadł przy stoliku i wpatrując się w rynek zmrużył oczy.

Mimo że siedział tu od paru godzin to pogoda chyba nie zamierzała się zmienić. Przegryzł wargę i wolnym krokiem podszedł do niskiego psa stojącego przy ladzie. W końcu musi gdzieś spać, prawda ?
- Co dla szanownego pana ? - cichy głos szarego psa trochę go zdziwił.
- Jeden pokój na jedną noc - odpowiedział ziewając.
Psiak pokiwał łebkiem i po zapłacie wręczył psu metalowy klucz. Ku jego zaskoczeniu dostrzegł idącą pod dachem białą sukę. Włożył klucz do torby i wyszedł z karczmy. Swe kroki skierował do białej i mokrej postaci.

Fallon ?
| 439 słów → 20೧ |

Od Fallon cd Horusa

Fallon nie była otoczona, psy teraz skupiły się na obcych, których Fallon na początku nie rozpoznała. Ale potem, zobaczyła Horusa. Nie chciała, aby stała mu się krzywda, więc niewiele myśląc, rzuciła się w krzaki, aby wyjść pomiędzy psami.
Biegła ile sił w łapach, psy były trochę szybsze od niej. Kiedy wyskoczyła na drogę, zobaczyła jak psy pędzą na siebie. Fallon skupiła się na wrogach, stała pośrodku drogi, mimo, że słyszała krzyki Horusa, aby się odsunęła. W jednej chwili, wrogie psy stanęły w miejscu.
- Co jest? Nie mogę się ruszyć! - Zawył jeden z nich, zaraz za nimi, zaczęła warczeć reszta. Fallon uśmiechnęła się przez ramię do Horusa.
- Spokojnie, nie uciekną, dopóki tu jestem - Fallon patrzyła, jak Horus nieco zdumiony unieruchomieniem przeciwników.

Towarzysze Horusa zabrali wrogie psy, Fallon natomiast w towarzystwie Horusa szła powoli do swojego domu. Słońce powoli wyłaniało się zza linii horyzontu. Suczce bardzo się podobało się to zjawisko. Milczeli, suczka nie chciała zbytnio rozmawiać, znów wpakowała się w problemy. Kiedy doszli na miejsce, Fallon odwróciła głowę w kierunku Horusa. Delikatny wiatr rozwiewał sierść zarówno jej, jak i jemu.
- Dziękuję za pomoc. Nie wiedziałam co robić... Gdyby nie wy, nie wiem jak by to się skończyło.

Horus?
| 201 słów → 10೧ |

9.05.2018

Od Horusa cd. Agnes

Kremowy owczarek chwycił dwa przygotowane wcześniej kamienie i zaczął nimi przecierać nad stosikiem drewna. Ich szorstka powierzchnia od razu odpowiedziała jasnymi iskrami które zaczęły pryskać na wszystkie strony. Gdy patyki zajęły się ogniem, wyjął szybko kilka bulw ziemniaków i lekko zakopał w ziemi pod ogniskiem. Gdy wszystko zaczęło się piec, zdjął sakwę ze stolika i wyjął z niej mały słoik z żurawiniwym przecierem. Położywszy go obok skromnej zastawy i małego wazonika, zadowolony z siebie śmiechnął się pod nosem. Całość nie prezentowała się źle. Ba, nawet pies był z niej dumny. Podziękował sobie w duchu że kupił ten poradnik kucharski na rynku, aczkolwkiek raczej wolał aby Agnes o tym fakcie nie wiedziała. Jeszcze uzna że jest jakąś ciotą. Zerknął na siedzącą obok niego sukę, ta z uszami na sztorc wpatrywała się w skraj lasu. Jej brązowo szare futro lekko falowało na wietrze wraz z liściami i płatkami kwiatów unoszącymi się w powietrzu. Pies przez chwilę zwrócił swój wzrok na piekącego się jelenia, jednak zaraz usiadł obok suczki. Ta obróciła się w jego stronę i posłała mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go i nieznacznie się przeciągnął.
- Lubisz ciszę, prawda ? - zapytał.
- Tak - krótka odpowiedź jak i pytanie zostały poprzedzona gwałtownym poruszeniwm w krzakach, wydanym przez królika, który zaskoczony uciekał przed jastrzębiem. Ogromne ptaszysko chwyciło bezbronne zwierzę i wzbijając się wydało piskliwy dźwięk.
- Ja też ... choć czasami lubię porozmawiać o czym kolwiek, jak na przykład teraz - stwierdził z uśmiechem na pysku i gwałtownie wstając wypatrywał odlatującego ptaka. Gdyby królik był chociaż trochę większy ... wątłe i pewnie bardzo młode zwierzątko nie miało szans z wygłodniałym ptaszyskiem.
- Idę sprawdzić co z naszym obiadem - rzucił przez ramię i  powolnym krokiem doszedł do improwizowanego rożna.
Mięso lekko się zarumieniło, mocno pachniało ziołowymi aromatami. Jeśli chodzi o zioła ... starał się wybrać najlepsze według niego i jego podniebienia. Podniecony smakowitym kawałkiem mięsa spojrzał się na płonące ognisko. Nie chcąc trudzić Agnes wziął wiadro i ruszył do najbliższego strumyka, nabrał pełen pojemnik czystej wody i gdy się obrócił aby potruchtać do piekącej się sarny, ognisko było już ugaszone i jedynym śladem że palił się tam ogień, to smuga szarego, wijącego się dymu. Lekko zdziwiony wylał zawartość wiadra i powrócił do suki która z szelmowskim uśmiechem na pysku wpatrywała się w niego podnosząc jedną brew.
- Wiesz, że bez problemu mogłam to ugasić - powiedziała lekko rozśmieszona i zwrociła się do psa który po pokonaniu średniego dystansu kilka razy prawie dostał zadyszki.
- Myślałem że jesteś zajęta - powiedział widząc że cała ta sytuacja bawi Agnes.
- Mogłeś zawołać - odpowiedziała i podeszła krok do psa stojącego przed nią.
- Nie chciałem ci przeszkadzać, a po za tym, to ja robię nasz posiłek - owczarek wyszczerzył zęby w zwycięskim uśmiechu na widok tego że suka odpuściła. Telekinezą rozsunął mały koc, ruchem łapy zaprosił sukę do stołu, a raczej małego drewnianego stoliczka. Ta podeszła i w momencie gdy usiadła, pies wyjął swój noż i zabrał się za krojenie mięsa. Cicho syknął gdy kawałek mięsa gwałtownie mu upadł na łapę. Szybko go odrzucił w krzaki i nie czekając chwilą zaczął ciąć wielki udziec. Nałożył porcję suce jak i sobie, reszta mięsa może poczekać, przecież nie zje się wszystkiego od razu, prawda ? Szczególnie jeśli upolowało się ogromnego jelenia. Wykopał gorące ziemniaki i nałożył je na talerze. Gdyby nie telekineza, to jego łapy by pewnie były pokryte bąblami. W końcu wyjął butelkę wina, którym od czasu polewał mięso. Została jeszcze spora część, siadając postawił je na stole. Zerknął na sukę, ta wpatrywała się w jego poczynania śledząc każdy jego ruch. Pies ciepło się uśmiechnął i rzucił szybkie ,,smacznego". Do jedzenia się wręcz rzucił, nie wiedział że będzię to aż tak dobre.

Gdy dwa psy skończyły posiłek usiadły obok wpatrując się w horyzont. Owczarek błogo zamknął oczy i zwrócił się ku chmurom. Za niecałą godzinę powininno zajść słońce, panował już lekki półmrok.Pies zerknął na leżącą sukę. Świetnie czuł się w jej towarzystwie, był to jedyny pies z którym spędził tyle czasu. Na jego pysku mimowolnie pojawił się uśmiech. Nagle Agnes gwałtownie podniosła łeb i odwróciła się na pięcie. Na jej pysku najpierw pojawił się lekki grymas zdziwienia, który zaraz zastąpiła maska obojętności. Pies szybko wstał i obróciwszy się ujrzał stojącą przed nimi postać. W lesie dostrzegł lekki błysk, może mu się przewidziało ? Skupił się na postaci. Stanął krok przed suką i wysoko podniósł łeb.
- Kim jesteś ? - zawołał.

 Agnes ? c:
| 736 słów → 35೧ |

8.05.2018

Od Agnes C.D Horusa

Zaniemówiła, wpatrując się w psa. Nie było w tym co prawda nic dziwnego, skoro nieopodal nich leżała świeżutka sarna, która sprawiała, że Agnes poruszała delikatnie nosem. Jednakże mimo wszystko poczuła niekoniecznie przyjemne mrowienie w łapach. Właściwie to nie tylko w łapach, gdyż powoli rozeszło się na całe ciało. Coś do niego czuła? Jakby została zaproszona przez jakiegokolwiek innego psa, tak po przyjacielsku na obiad nie odmówiłaby i bez zamyślenia, by poszła. Na przykład do Oscara albo do kucharki, Sol, z którą miała przyjemność pracować krótki czas podczas Festiwalu. Szybko odrzuciła te przemyślenia.
Patrzyła tak z może nawet nieco rozchylonym pyszczkiem na Horusa, aż w końcu spojrzała w ziemię i pogrzebała w nią łapą. No dalej, zgódź się - usłyszała myśli tłoczące się w jej głowie. Przez jej pyszczek przemknął tajemniczy wyraz i zaraz uśmiechnęła się delikatne.
- Jasne - Powiedziała powoli przerzedzając każdą sylabę, tak, że pies, aż uniósł brew. Wiedział, ze coś się swędzi. Wszystko wokół to wiedziało. Ryby, które zatrzymały się w ich cieniu i wiatr, który nagle przestał wiać. Razem z zaniknięciem delikatnych podmuchów, liście na wysokich brzozach również przestały szeleścić. - Idziemy do Helecho przez Święty Gaj?
- A kto powiedział, że my idziemy do Helecho?
Suczka przechyliła głowę wpatrując się z zainteresowaniem w psa, który uśmiechnął się pod nosem przeskakując ponownie przez strumyk równocześnie płosząc wszystkie ryby. Dotknął łapą swojej zdobyczy jak gdyby sprawdzając czy przez ten krótki czas rozmowy zmienił się jej stan. Miała zastygnąć? Rozpłynąć się w środku? Nie wiedziała, ale nie było to szczególnie ważne. Horus przełożył ją przez grzbiet i wciągnął rześkie powietrze zmieszane z przyjemnym, pysznym zapachem czegoś, co za niedługo miało stać się obiadem. Dopiero po dłuższej chwili obserwacji Ag zapytała:
- Co masz przez to na myśli?
- Ty tu zostań, a ja zaraz wrócę. - Zapewnił Horus uśmiechając się pod nosem. Obrócił się tyłem do suki i wszedł powoli między drzewa, aby nie upuścić łupu. Widziała go jeszcze dłuższą chwilę, gdyż lasek był rzadki. Zniknął z jej pola widzenia dopiero wtedy, kiedy skręcił za jakąś skałę. Została zostawiona sama sobie i właściwie to czas upływał jej bardzo wolno. Nie była niezadowolona z tego co zrobił pies, najzwyczajniej w świecie była zbyt zaciekawiona, aby skupić się na czymś innym.
Dopiero po dłuższej chwili oczekiwania podniosła się z delikatnej, świeżej trawy, aby wyciągnąć za pomocą mocy wodę ze przepływającego obok strumyka. Przez kilka sekund pozostała w jego miejscu całkowita pustka, ale zaraz potem zalała się ponownie wodą. Smugi wody, którą Agnes sprawnie się posługiwała wirowały pomiędzy drzewami. W końcu stworzyła wielką taflę ponad koronami brzóz, która sprawiała wrażenie, jakby cały ten teren znajdował się nad wodą. Dopiero po chwili zamieniła to wszystko w pojedyncze krople, delikatną mżawkę, która zatrzymała się w połowie już mając uderzyć w ziemię. Patrzyła tak na ten widok z zapartym tchem, bo gdyby nie fakt, że gdzieś nad nią przeleciał ptak wydawałoby się, że zatrzymała czas. Dopiero po dłuższej chwili połączyła to wszystko w jedną smugę wprowadzając ponownie do strumyka. Kiedy oddana przez nią woda zbliżyła się z tą płynącą wokoło powstały rozpryski, ale trwały tylko chwilę. Taką krótką chwilę, że ktoś nieuważny mógłby tego nie dostrzec.
Po tym wszystkim praktycznie od razu pojawił się Horus niosąc przed sobą za pomocą telekinezy stolik. Mały, drewniany stoliczek, ale wystarczająco duży, aby dwójka psów mogła coś na nim zjeść. Obok niego lewitowała również sakwa, której nie mógł przewiązać przez grzbiet, gdyż cały czas miał na nim sarnę. Rozłożył to wszystko i położył na stoliku idealnie sprasowaną skórę zszytych razem zajęcy. Wyglądało to naprawdę ładnie. Obok rozłożył patyki i rozpalił na nich ogień, a w sarnę włożył kij, który umocował pomiędzy dwoma drzewami na tyle, aby sięgał do niej ogień. Agnes zauważyła, że była w czymś umoczona i posypana przyprawami, dlatego pachniała o wiele smaczniej niż przedtem.
- Oh, ognisko? Dawno nie jadłam w takim stylu.
Błękitnooka podeszła bliżej stolika, aby przyglądać się przygotowującemu wszystko samcowi. Wyciągnął jakiś błahy, szklany wazonik przybrudzony z różnych stron. Mimo to jednak nie stracił w oczach Agnes swojego uroku. Zabrała go i zamoczyła w strumyku, aby ten wyczyścił się w świeżej, czystej wodzie, która najprawdopodobniej wypłynęła z jakiegoś źródełka, co nie byłoby takie dziwne zważywszy na otaczające ich skały. Jednocześnie nalała do niego wody, aby powkładać tam wrzosy i niezapominajki, których było tutaj pełno zważywszy na pełną życia wiosnę. Urwała delikatnie chudą, małą gałązkę odstającą od pnia brzozy, aby ją tam włożyć. Nieco wygładzonych kamyków, które opadną na dno i... gotowe! Odstawiła to delikatnie na środek stolika jednocześnie spoglądając kątem oka na szykujące się jedzenie.
W tym właśnie momencie dostrzegła jasne, szare - acz prawie błękitnawe - futro, które dotąd mieszało się dobrze z otoczeniem. Najpewniej, gdyby nie spojrzała się w tamtym momencie w tym dokładnie kierunku nie dostrzegłaby lodowatych, niebieskich oczu, które wpatrywały się w nią ze zdziwieniem. Nie od razu, ale dosyć szybko zdała sobie sprawę, że skądś zna już tą młodą suczkę. Wtedy jednak ta już zniknęła i jedynym elementem, który utrwalał Agnes w przekonaniu, że się nie przewidziała to odciśnięta łapa na ziemi, która stała się wilgotna, przez przepływający nieopodal strumień. Była pewna, że to ta mała, która okradła sprzedawcę w Litore. Nic dziwnego, że ją już wypuścili, skoro mimo wszystko nie zrobiła nic strasznego, skoro wokół dzieją się o wiele gorsze rzeczy. Zastanawiający był jednak fakt, dlaczego kręciła się wokół niej. Łaciata zmarszczyła brwi i pokręciła głowa, spoglądając ponownie na psa, który pochłonięty przygotowaniami tego nie zauważył.

<Horus? 8)>
| 900 słów → 45೧ |

5.05.2018

Lady - Wyrób Amuletów [1/4]

Czarna suka zmarszczyła brwi widząc zielony kamień na ladzie, dziwnie się błyszczał, jakby ... czymś emanował. Podniosła wzrok na stojącego przed nim brytana. Pies stał z szeroko rozstawionymi łapami i wpatrywał się w błyskotkę ma stole. Jego sierść była krótka i śmiesznie sterczała na boki.
- Co to jest ? - zapytałam dotykając tego cudeńka. Przejechałam po nim opuszkiem łapy, faktura tego przedmiotu była gładka, w niektórych miejscach lekko uszczerbiona. O ile się nie mylę, to wytwarzam broń, amulety nie są w moim zakresie. Więc ... po co to przyniósł ?
- Kamień - stwierdził zachrypniętym głosem - Ale ... nie. Nie taki zwykły kamień. Magiczny ...
Przewróciłam oczami. Brawo, dokonałeś odkrycia na wielką skalę. Jednakże to wiem.
- Przykro mi, ale nie zajmuję się wytwarzaniem amuletów, medalionów i innych rzeczy magicznych - pies wlepił we mnie swe żólte oczy.
- Jak to ?
Szczerze ? Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć.
- To nie jest w moim zakresie ...

Gdy wytłumaczyłam psu iż nie robię takich rzeczy, ten obrażony wyszedł. Wzdrygnęłam się na trzask drzwi.
Może ... warto było by się nauczyć ? Jeszcze tego samego dnia odwiedziłam kuźnię w Lapsae. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, i to co najbardziej mnie ucieszyło, tytuły dobrych książek. Jedną, trochę starą dostałam na początek od znajomego kowala. Wszystkie kamienie o małych mocach, szorstkie kamyki wielkości kasztana zakupiłam na rynku w ramach ćwiczeń. Jakby coś poszło nie tak, skutki uboczne tych kamyczków są małe albo krótkie, wręcz nieodczuwalne i bezpieczne.

Wraz z gorącą herbatą siedziałam na tarasie i robiłam notatki. Szum morza koił mój zmęczony umysł, blask świecy drażnił moje oczy. Westchnęłam, gdy sięgając po kubek przewróciłam szklane naczynie z atramentem. Na początku teoria która wręcz paliła moje oczy, naprawdę ? To wszystko aż tak źle brzmi ? Szybko przewracałam kartki szukając potrzebnych mi informacji. Gdy skończyłam, z podziwem przeglądałam kartki. Wszystko ładnie opisane, ważne informacje w jednym miejscu. Teraz czas na najlepszą rzecz. Praktykę.

| 322 słowa → 15೧ |

Festiwal Wiosny - Podsumowanie i nagrody

Trzeba przyznać, że mam refleks. Ten post powinien pojawić się... 3 tygodnie temu c:
Jednak jest, możecie go teraz czytać i właśnie na tym powinniśmy się skupić.
Mam nadzieję, że nagrody was zadowolą i nie będzie rewolucji.
W końcu wezmę się do roboty, bo jeśli nie, ten blog zejdzie na p... Pff. Jakie śmieszne😑
Przyswajanie wiedzy o Staśku Wyspiańskim mnie pochłonęło i was zaniedbałam, co widać po pustkach na czacie. Dobra, moje lenistwo też się przyczyniło, ale to pominiemy... Przepraszam was najmocniej, w końcu się ogarnę i wezmę za wszystkie moje plany!
Może brakuje mi tylko Alfreda, który robiłby wszystko za mnie.
Byłoby mi wtedy łatwiej. Ale cóż. Nie można mieć wszystkiego jeśli nie jest się miliarderem.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Zwiad poradził sobie z obcymi szpiegami. Nie jest jeszcze do końca pewien, czy aby na pewno zlikwidowano wszystkie siedziby wroga, lecz sytuacja znacznie się uspokoiła. Ochotnicy mogą spokojnie odejść z tymczasowej służby i zająć się swoimi standardowymi obowiązkami, lecz kto wie? Może przyjdzie im jeszcze wyruszyć na misję?

Tragedia nie nastąpiła. Nie zginął żaden przywódca, co można oczywiście zaliczyć do sukcesów festiwalu. Trudno określić kto stał za jego planami, jednak jeśli wierzyć władcy z Calor, była to grupa niezależna od rządu Sfory Iskry. Czy powinniśmy ufać Rocco? Z całą pewnością należy mieć się na czujności. Strażnicy na granicach zostali postawieni w stanie szczególnej ostrożności. Ile czasu upłynie, zanim na horyzoncie pojawią się pierwsze oddziały wroga? Nikt tego nie wie...

Jak poszła natomiast walka z mniejszymi przeciwnikami? Lagomorfy nie zniknęły zupełnie z terenów sfory i kto wie, może pozostaną z nami na dłużej. Z uwagi na ich podobieństwo do królików, łatwo jest przewidzieć przyrost ich liczebności. Nie wiadomo jak długo będziemy musieli uważać podczas polowań na skoczne gryzonie.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Każdy, kto wykazał się w czasie trwania festiwalu lub w czasie przygotowań do niego, czy też zwyczajnie brał w nim udział, może teraz wymienić zebrane kupony na nagrody.
Może ich użyć, aby dzięki szkoleniu zwiększyć swoją sprawność lub zasilić swoje fundusze, a także zaryzykować i zainwestować jedną z tajemniczych skrzynek wystawianych na targu przez zagranicznego przybysza. Twierdzi, że można zdobyć w ten sposób magiczne artefakty, broń i zioła, ale czy warto mu ufać? Może po otwarciu zobaczysz jedynie garstkę kamieni?
Jeden Kupon, trzy możliwości!
A ty? Jak go wykorzystasz?
↙           ↓            ↘
50PU        Skrzynka        150೧
• Jajo gryfa
• Broń
• Zwoje
• Magiczne zioła/kryształy
• Eliksir/amulet z rynku

JAJO GRYFA - Zdobywasz na własność jajo mitycznego towarzysza. Będziesz mógł pełnić nad nim pieczę od samego wyklucia, co sprawi, że będzie on wiernie dotrzymywał ci kroku w boju. Kto wie? Może wyrośnie na championa Areny*?
BROŃ - Solidne ostrze, piękne zdobienia... Ach, to właśnie to, co zachwyca każdego psa o walecznym sercu. A może w swoim orężu dostrzeżesz coś jeszcze? Podobno można trafić na taki o wyjątkowych właściwościach... Może staniesz się właścicielem takowego?
ZWOJE - Nie raz słyszałeś o magicznych zdolnościach. Możesz ich używać i obserwować na co dzień, lecz istnieją jeszcze takie, o których nie mówi żadna z ksiąg w bibliotece. Może masz teraz szansę na poznanie ich jako pierwszy w Sforze Jutrzenki?
MAGICZNE ZIOŁA - Z czego robi się eliksiry? Poza tymi obrzydliwymi składnikami w stylu ogona traszki, czy innego członka płaza, prym wiodą oczywiście zioła. Jeżeli wejdziesz w ich posiadanie, może uda ci się w przyszłości odnaleźć receptury* mikstur?
MAGICZNE KRYSZTAŁY - Jak zioła znajdą zastosowanie w alchemii, tak bez mistycznych kamieni nie obejdzie się żaden amulet! Nie znasz jeszcze sposobu* na ich wykonanie? Bez znaczenia, jesteś jeszcze młody i piękny (zapewne c:), więc masz czas, aby go poznać!

*Wybaczcie, że nie będziecie mogli wykorzystać wszystkich nagród od razu, jednak z pewnością przydadzą się, gdy w końcu uda mi się zdobyć siły do tworzenia nowych zakładek. Cierpliwości, moi drodzy c:

W co pragniecie zainwestować? Napiszcie w komentarzach: jaka postać, na co wymienia i ile kuponów, by następnie odebrać nagrody!

Wasz dorobek:
Lady - 2K
Agnes - 5K
Violence - 1K
Horus - 6K
Oscar - 2K

Ale stop!!!
Jest jeszcze nadzieja dla tych, którzy nie zdobyli zbyt wielu kuponów w trakcie trwania eventu.
Do rozdania są aż... 3 KUPONY no... Około 3-ech kuponów .-.
Kto je zdobędzie? Oczywiście szczęśliwi poszukiwacze.
Nie mogłoby się obejść bez poszukiwań na stronach, no bo jakże c:
Jedna osoba (autor, nie postać) może zdobyć tylko jeden Kupon, aby dać szansę innym.
W komentarzu pod postem wklejacie link do ilustracji Kuponu i piszecie gdzie się znajdował.
Są one ponumerowane, więc jeśli ktoś przed wami znalazł kupon o danym numerze, nie jest on już ważny.
Pomyślnych łowów!

Od Aarona - Zakończenie festiwalu

Porządek, o który dbały pokolenia przywódców tej sfory, powoli zmierza ku upadkowi. Od dziesiątek lat nie wdarło się na nasze terytorium tylu wrogich szpiegów. Nasze służby robią co mogą, jednak to prawdziwa inwazja. A żeby tego było jeszcze mało, Rocco uważa, że nic nie wie o tych akcjach. Udaje niewiniątko, "z całego serca przeprasza za wszelki wyrządzone krzywdy".
-Spójrz tylko na to. - mruknąłem i rzuciłem zwój w kierunku Morrigan, która siedziała pod oknem, na przeciwko mnie. 
Chwyciła go i rozwinęła. Zaczęła czytać, a na jej pysku z każdym zdaniem pogłębiał się wyraz pogardy. Oboje znajdowaliśmy się w kancelarii. Za oknem panował już półmrok, więc cała komnata musiała być oświetlana przez świece.
-On sobie żartuje?!- podniosła wreszcie głos i cisnęła zwojem na posadzkę.
Podniosłem go spokojnie, chociaż rozumiałem nastrój partnerki.
-Przeciąga to. Przecież wojna wisi już w powietrzu. Zrzuca całą winę na niezależne od niego ugrupowania, chociaż nie mam wątpliwości, że to on wszystkim kieruje. Nie udowodnię mu tego jednak.
-Daj mi to! - nakazała i wyrwała z mojej mocy zwój. Rozwinęła go szybko i przez chwilę szukała odpowiedniego zdania. - Jest!
-Tak, wiem co napisał. Czytam te wiado...
-Cisza! "Zapewniam, że czynię co w mojej mocy, aby utrzymać panujący od tak wielu lat pokój. Moi poddani czują się jednak zobowiązani, by pomagać swojej ojczyźnie. Czynią to rzecz jasna w sposób brutalny i odbiegający znacznie od wartości, które prowadzą nasz naród przez wieki. Zbrodniarze spotkają się z karą. Pozwólcie jedynie, aby wyrok wykonano w Calor. Ufam, iż nasze sfory mają to samo zdanie na temat waleczności i poświęcenia. Śmierć poniesiona w walce, na polu bitwy to zaszczyt, zaś śmierć z wyroku wydanego przez własnego władcę, okrywa hańbą. Nie chcemy, aby winni stali się męczennikami, wyniesionymi do boskiej wręcz chwały, poległymi w służbie Iskry." - czytała z zacięciem, podkreślając teatralnie niektóre fragmenty.
-Tak, znam ten tekst i a jakże, u mnie też wywołał...
-Oburzenie? Gniew?! Przecież to... To... "Pomagać swojej ojczyźnie"? "Zaszczyt", "męczennicy"?
-Nie odrywaj tych słów od kontekstu. - westchnąłem.
Podszedłem do niej i odebrałem jej pergamin. Spojrzałem spokojnie w jej oczy, w których paliła się wręcz chęć walki, determinacja.
-Czy ty? Ty naprawdę sądzisz, że on wykona ten wyrok? Wyślesz mu jeńców, a on nakaże ich publicznie ściąć? Sam przecież wiesz, że on taki nie jest. Z całą pewnością sam kierował tą akcją, to on zaplanował ze swoimi służbami zamach, który miał nas zabić. Czy ty chcesz czekać bezczynnie, aż jakiś skrytobójca wbije nam nóż w grzbiet? Ach, wybacz! Będziesz krył się za ścianą z dokumentów, oddając ostatnie tchnienie z opuszczającą cię po raz pierwszy wiarą w siłę dyplomacji! Gdzie wtedy będą twoi sojusznicy? Nie będą kryć się za każdym filarem, by zlikwidować zagrożenie, by..!
-Uspokój się! - zagrzmiałem.
Ucichła, lecz nadal wręcz trzęsła się z gniewu.
-Nic im nie udowodnimy. Mamy ich plany, mamy jeńców, ale żadnego dowodu, że cała akcja była nadzorowana przez władzę Sfory Iskry. - wytłumaczyłem jej spokojnie, ale stanowczo.
-Rozumiem, rozumiem doskonale, ale... Ech! Sam dobrze wiesz! Dobrze wiesz jaki on jest.
-Będziemy naradzać się jutro. Dzisiaj musimy zakończyć ten festiwal. Niech to wszystko się skończy, a wywiad będzie miał łatwiejsze zadanie.
-Oczywiście. Jak zwykle. Niech szare masy myślą, że wszystko jest w porządku, że ich dzielny i mężny przywódca stoi na straży pokoju i będzie ich osłaniał własną piersią, gdy...
-Ucisz się. - nakazałem jej stanowczo i przymrużyłem oczy.
-Prawda w oczy kole, nieprawdaż? - mruknęła.
-Po prostu ucisz się, przygotuj i idź ze mną do sali balowej. Uśmiechaj się, rozmawiaj z gośćmi lub przynajmniej sprawiaj wrażenie przyjaźnie do nich nastawionej.
-Nawet dla Iskierek? - zapytała z drwiącym uśmiechem.
-Nawet dla delegatów ze Sfory Iskry, która choć wrogo do nas nastawiona, nadal podtrzymuje pokój. Jeżeli uważasz, że mamy wystarczająco dowodów, powiedz im to prosto z mostu. Wypowiedz wojnę, która zrujnuje powoli odbudowującą się Aurorę. Staram się jak najdłużej utrzymać ich wojska za naszą granicą. Nie jesteśmy na to gotowi.
Mój głos echem odbijał się od surowych ścian komnaty.
-Ale za jaką cenę? Oszukujesz ich wszystkich. Tym uśmiechem, spokojem. To tylko maska. Tymczasem doskonale wiesz, że po naszych terenach kręcą się bandy czyhające na twoje życie. Wierzysz Rocco? Ufasz mu?
-Nie. Mimo, że wiem, że konflikt między naszymi sforami jest dyktowany historią. Tylko i wyłącznie. Gdyby trafiły się odpowiednie okoliczności, można byłoby to zmienić. Zlikwidować ryzyko.
-A ty chcesz je stworzyć? Chcesz być aniołem pokoju, który pojedna zwaśnione narody. Zejdź na ziemię!
-Chcę tylko uniknąć kolejnej wojny.
-Dajesz im czas na rozwijanie wojska.
-Nam również.
Wstała. Obeszła naokoło komnatę i westchnęła cicho.
-Nie przekonam cię.
-Będziemy naradzać się jutro. Wezwałem już najważniejsze psy w sforze. Dziś ostatni bal. Zakończmy to.
-Nie. - odparła. - Idziesz sam. Ja muszę to wszystko przemyśleć.
Podszedłem do niej i westchnąłem. Trąciłem pyskiem jej pysk.
-Spokojnie. Damy sobie radę, poza tym... Ta przepowiednia... - zacząłem, jednak zaraz tego pożałowałem.
-I ty wierzysz jeszcze w paplanie jakiejś szalonej suki?! Serio, nie myślałam nawet, że jesteś taki naiwny!
-Ach, przepraszam bardzo. Bez tej "szalonej suki" najprawdopodobniej nie byłoby cię tutaj. - odburknąłem.
Uspokoiła się i zaczęła to analizować. Postanowiłem dokończyć wypowiedź.
-Przepowiednia mówi, że wojnę ujrzą moje dzieci. A my przecież nie mamy jeszcze szczeniąt! - starałem się ją pocieszyć, jednak ona spochmurniała.
Spojrzałem na nią niepewnie i podszedłem bliżej.
-Morri? Czy ty... - zacząłem pytanie, chociaż doskonale znałem odpowiedź.
Skinęła tylko głową i wtuliła się w moją szyję.
-Och, Morri... - wyszeptałem.
Nie miałem pojęcia co o tym myśleć. Z jednej strony moje obawy się spełniły, jednak... Cała ta radość. Tak, radość! Przecież będę... Ojcem... Będę ojcem...

(Stało się, musiałam >-< Ale to nie znaczy, że od razu wtargną obce wojska... O nie xs )

4.05.2018

Od Horusa cd. Agnes

Pies przez chwilę wpatrywał się w sukę zastanawiając się jak ująć odpowiedź. W końcu zaprzestał nieudolne próby i powiedział to, co mu na język naszło.
- Żywioł nocy ... - szybko dokończył - Nie daję za dużo, ale czasami się przydaje. Lepsze widzenie, szybciej biegam i tym podobne.
Lekki uśmiech pojawił się na pysku Agnes, pies usiadł wygodnie i wsłuchał się w szum drzew. Polubił sukę, w której towarzystwie mógł czuć się swobodnie. Jeszcze przed chwilą siedział jak na szpilkach, teraz siedział z
przymrużonymi oczami w towarzystwie innego psa. Dawno nie miał takiej chwili lub okazji, aby po prostu z kimś porozmawiać. Ciągle tylko służba w wojsku, pilnowanie i czasami w ramach ćwiczeń eskorta. Mimo że to lubił, często nie miał czasu aby się uspokoić. Przez głowę psa przeszedł cień nagłego niepokoju. Teorytycznie wszystko się może zdażyć. Jutro sfora Iskry zaatakuję albo ... albo wszystko. Możliwości było wiele. Głośniej westchnął i zerknął na sukę. Może też ma takie przemyślenia ? Brały się one z nikąd prześladując wszystkich, bez żadnego wyjątku dręczyły głowę. Horusowi skończyły się tematy, nie chciał być niemiły, gorzej, nachalny wobec leżącej naprzeciwko niej suki. Tym razem także panowała cisza. Ale taka miła cisza, nie taka jak wcześniej. O ile cisza sama w sobie może taka być. Cisza, cisza i cisza.

Zadziwiające, na jakie myśli można się skierować po dłuższym zastanowieniu. Do jego głowy wpadł jakże ciekawy pomysł, którym może odwdzięczy się suce za pomoc. Jednakże poczeka chwilę z jego wykonaniem, nie chciał, aby odniosła jego zamiary w złym sensie.
- Jakieś plany ? - cicho zapytał odwracając się w stronę brązowo białej suki. Ta westchnęła i dalej wpatrując się w skraj lasu zaprzeczająco pokiwała głową. Łapy ciągle miała zanurzone w wodzie, ryby podpływały i zainteresowane czekały w jej cieniu. Już dawno to zauważył, jednak nie zwrócił na to większej uwagii. Zerknął na jelenia i przeanalizował wszystkie kulinarne możliwości jakie kiedykolwiek poznał w swoim krótkim życiu. Chyba jego umiejętności nie były takie złe ... uwierz w siebie, jak gotowałeś, dało się to zjeść.
- Uhm, Agnes - powiedział wpatrując się w borderkę - Dałabyś się zaprosić na obiad ? No wiesz, przynajmniej odwdzięczyłbym się za zajęcie się mną. Nie gotuję aż tak źle, chyba.
W sumie mnie uratowała. Nie wiadomo czy jakikolwiek pies znalazłby mnie w rowie. Nie wiadomo, czy nie wykrwawiłbym się. Zabiła hordę psów i zaniosła m ie do swojego domu - pomyślał i zmrużył oczy. Podziwiał jej uparte dążenie do celu. Pies liczył się z odmową i w pełni by to zrozumiał.
Zerknął na leżącą sukę i wpatrywał się w nią wzrokiem czekającym na odpowiedź.

Agnes ? >.<
| 430 słów → 20೧ |

Od Agnes C.D Horusa

Agnes cały czas czuła, że Horus jest dosyć poddenerwowany. Czym? Myślał, że znowu mu przywali jak tamtego pamiętnego dnia, kiedy zamknęli ją w więzieniu wrogiej grupy? Właściwie to kiedy opowiadał o problemach wojska, to suczce przed oczami stanął obraz wielkiego, potężnego psa, który stał na górce trupów. Widziała go w biurze przywódcy tej zabawy. Nie było to szczególnie przyjemne zobrazowanie przyszłości, więc najlepiej będzie myśleć, że to jedynie przekoloryzowana wizja jakiegoś psychopaty.
Praktycznie nie słuchała Horusa patrząc w dal i tylko raz po raz kiwając głową na jakieś urywki jego zdań, które dosłyszała mimo rozmyśleń. Były to między innymi generał cały czas prześladuje takiego jednego albo coś podobnego. Właściwie to zdawać, by się mogło, że jej to zupełnie nie obchodzi. Może tak było, a może nie? Któż to wie? Dziwnym, więc nie było, że Horus nagle przerwał swoje opowieści. Agnes skierowała na niego momentalnie wzrok czując się speszona. W pewnym momencie patrzyli na siebie, dlatego Horus odchrząknął i spuścił wzrok.
- Niepotrzebnie tak paplam o tych problemach. - Powiedział szybko pies i uśmiechnął się pod nosem jednocześnie kręcąc powoli głową. Wpatrywał się w ziemię, jak gdyby było na niej coś napisane.
- Dobrze, że martwisz się o sforę.
- Aaron coś mówił, kiedy do niego przyszłaś? Cokolwiek?
- Nic wartego uwagi. - Wymamrotała Agnes i przeciągnęła się. Poczuła się bardziej lekka, ale niepokój nadal zaprzątał jej głowę. Podniosła się na wszystkie cztery łapy i ruszyła powolnym, acz zgrabnym krokiem, aby nie wyglądać na fajtłapę w stronę strumienia, który płynął przez ten las. Przechodził w pewnym momencie przez skałę, którą prawdopodobnie wyżłobiła woda. Później wił się między brzozami, aż wpływał pod odstające, mosiężne korzenie wierzby. Dopiero daleko, w głębieniu ziemi utworzyło się z niego mimo wszystko dosyć spore źródełko, z którego wystawały mniejsze skały.
Suczka pochyliła się nad strumykiem i spojrzała na malutkie rybki, które przepłynęły szybko dalej czując padający na wodę cień. Patrząc tak w krystalicznie czystą wodę, w której pojawiały się przebłyski światła szybko zauważyła, że obok niej pojawił się kolejny cień. Usłyszała po chwili głos Horusa:
- Władasz żywiołem wody, prawda Agnes?
- Tak. - Powiedziała suka jednocześnie unosząc łapę, aby zamoczyć ją w przyjemnie chłodnawej wodzie. - Wydaje mi się, że wyrocznia zobaczyła po prostu moje oczy. Są błękitne, jak ten strumień.
Okręciła głowę, aby znowu spojrzeć na Horusa. Czuła się przy nim jakoś... dobrze. Po prostu miała o czym z nim porozmawiać. Nie był szczególnie natrętny, ale nie był też słuchaczem. Osobiście wolałaby, aby przyjaciel poklepywał ją po ramieniu, niż dowartościowywał fałszywymi komplementami. Patrzyli się tak na siebie, co było strasznie niezręczne, ale coś sprawiało, że nie mogła spuścić z niego wzroku. Dopiero po dłuższej chwili spuściła nagle głowę i przeskoczyła przez strumień, aby znaleźć się po drugiej stronie. Obróciła się w prześwitujące światło między liśćmi drzew, aby zaraz zapytać psa:
- A ty?
- Co ja?
- Jaki masz żywioł? Nie widziałam jeszcze, żebyś na przykład tworzył ogień czy cokolwiek innego. - Wypaliła i zmarszczyła czoło. Horus również przeskoczył na jej stronę, przelotnie zerkając jednak na sarnę, aby upewnić się, że nadal tam jest. Nigdy nie było wiadomo, czy w danym miejscu jest bezpiecznie. Zewsząd przybywali różni zbóje, a najgorzej było podczas festiwalu. Właściwie to Agnes cieszyła się, że wreszcie się skończył. Nie było to tylko z powodu tego, że nie lubiła zamieszania (ale z pewnością w części tak) po prostu czuła się teraz bezpieczniej.

<Horus?>
| 560 słów → 25೧ |

3.05.2018

Od Horusa cd. Fallon

Trzask. Pukanie. Ponowny trzask. Kolejne dobijanie do drzwi.

Horus otworzył lekko prawe oko i z głęboką złością wstał. Ktoż może o tej porze pukać do jego domu ? Zwlókł się z łóżka i podszedł do drzwi. Gwałtownie je otworzył, przezroczysta postać prawie wpadła do przedpokoju. Rozpoznał kontury Fallon, czy jej iluzja go postawiła na równe łapy. Jedno go tylko zastanawiało. Co robi tutaj o tej porze.
- Horus, wybacz że ... - postać zaczęła mówić, jednakże pies rzucił szybkie ,,do sedna" - W okolicach jaskini, w Gaju, kręcą się podejrzane psy. Jak na razie widziałam ich cztery, jednakże może być ich więcej.
Horus był tak ciekawy jak i przerażony. Na myśl że te psy ... może jakaś grupa rabunkowa ? Zamek był gratką dla takich psów jak oni. Zaczął szybko się pakować, nałożył na siebie sakwy i ruszył biegiem nie czekając na ilizję Fallon.

Gwałtownie zatrzymał się przed strażnicą, pył od hamowania unosił się jeszcze kilka sekund wchodząc w płuca psów i powodując suchy kaszel. Poinformowanie strażników nie zajęło sporo czasu, oddział składający się z sześciu uzbrojonych psów ruszył truchtem w stronę Gaju w przeciągu dziesięciu minut. Zagrożenie mogło być poważne, nie wiadomo co te psy planują. Po ostatnich wydarzeniach wszyscy byli wyczuleni na takie sprawy. W szczególności Horus.

Cisza jaka panowała w Gaju była dołująca. Słychać było jedynie wiatr wraz z cichym szuraniem liści. Psy szły wolnym krokiem, jedynie Berrigan odważnie szedł przed oddziałem twierdząc że nic tu nie będzię. Horus przewrócił oczami na zachowanie towarzysza i trzymał tępo wraz z innymi wojownikami. Przeszli przez cały Gaj, jednak nie było słychać ani psów, ani Fallon. Zmęczony poszukiwaniami Horus ruszył w stronę jaskini suki, może tam ją znajdzie ? Mimo trzykrotnego przeszukania każdego łokcia groty, nie było tam nic niepokojącego. Zaczął się lekko denerwować. W końcu pies wyszedł, Berrigan rzucał już w niego wyzwiska dotyczące jego ,,źródeł informacji".
- Zamknij się - cicho warknął do czekoladowego brytana, ten skrzywił pysk w radosnym grymasie. Nie miał ochoty wykłócać się z jakimś tępym strażnikiem, co go pewnie przez ,,masę" wybrali do służby.
- A co ? Nie miałem racji ? - zakrzyknął uradowany. Kilka głosów potwierdziły jego słowa.
Nagle serce psa zaczęło bić w szaleńczym tempie, adrenalina wpłynęła do żył karmelowego owczarka który postawił swe białe uszy na sztorc.
Z lasu dobiegło ciche wołanie, a przed nim pojawił się oddział innych psów. Groźny wygląd to nie jedyne co im towarzyszyło, ogromny gryf na łańcuchu wściekle wywijał łbem. Horus jedynie machnął ogonem, reszta psów rzuciła się do biegu w stronę przeciwnika.

Fallon ?

Emocje jak na grzybobraniu c":
| 418 słowa → 20೧ |

2.05.2018

Od Fallon cd Horusa

Fallon spuściła wzrok, idąc obok psa który przyglądał jej się uważnie. Suczka była tak zawstydzona tym, że Horus znów ją ratował, że bała się odezwać. Nie znała go jeszcze na tyle dobrze, aby powiedzieć mu o wszystkich swoich przemyśleniach. Suczka szła zamyślona, tak bardzo odpłynęła, że wpadała na jakiegoś psa.
- Przepraszam! - Fallon odskoczyła od psa, po czym dosłownie przylgnęła do Horusa.
Pies uśmiechnął się lekko, a Fallon odeszła kilka kroków od psa.
- Czemu mnie tu zabierasz? Ja... mogę wrócić do Gaju i... - Fallon już miała się wycofać, kiedy to Horus uniemożliwił jej to.
- Nie odpowiedziałaś mi - Pies spojrzał na suczkę, a ta wlepiła wzrok w podłogę. Po chwili pies zawrócił - Odprowadzę cię, a po drodze wszystko mi wyjaśnisz.

Idąc w stronę Gaju, Fallon czuła się trochę dziwnie, jednak powiedziała psu wszystko. Powiedziała o tym, że tak naprawdę po raz pierwszy poczuła się tu jak w domu, że gdyby nie on, to najpewniej już by jej nie było. Horus słuchał tego długo, aż do Gaju. Na koniec, Fallon pożegnała się z Horusem i weszła do jaskini. Czuła, że pies stoi przy jaskini krótką chwilę po czym odchodzi. Suczka położyła się na łóżku, po czym szybko zasnęła.

Fallon obudziła się późno w nocy, zaalarmowana hałasem. Suczka wyszła powoli z jaskini, a to co zobaczyła zmroziło jej krew w żyłach. Niedaleko niej, stały cztery wielkie psy, które rozmawiały o czymś przyciszonym głosem. Fallon bała się poruszyć, serce prawie wyskoczyło jej z piersi, ale wiedziała, że najbliższa strażnica powinna o tym wiedzieć. Może, oni byli niebezpieczni? Fallon, mimo strachu wytworzyła iluzję, którą wysłała do Horusa. Modliła się o to, aby psy jej nie zobaczyły. Po chwili jednak usłyszała, jak ktoś idzie tuż obok niej. Spojrzała lekko w bok.

Było ich więcej.
Horus?
Nie miałam pomysłu :p
| 294 słowa → 10೧ |

Od Horusa cd. Fallon

Nieprzyzwyczajony do takich zachowań Horus, szybko odłożył butelkę. Na jego pysku pojawił się bolesny grymas spowodowany pieczeniem w okolicach gardła. Odepchnął myśli o ponownym zachłyśnięciu się mocnym trunkiem. Lubił alkohol, ale w mniejszych ilościach.  Szybko przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu i po jego lokatorach. Półmrok który tu panował dodawał trochę grozy wydarzeniom które tu się odbywały. Kilkanaście psów, kilkanaście beczej z trunkiem oraz swobodna atmosfera. Horus został wręcz zmuszony aby wziąć udział w owym wydarzeniu. Przewrócił oczami kiedy kilkanaście psów wydało buczące odgłosy w momencie gdy wyszedł z pomieszczenia w zamku. Drzwi wydały piskliwy dźwięk w momencie naciśnięcia metalowej klamki. Szuranie jego pazurów o kamienną, zamkową posadzkę odbijało się po przestronnych korytarzach. Przeszedł przez strzeżoną bramę, pomachał strażnikom i zmęczonym krokiem ruszył wzduż ogromnych murów zamku. Nocna temperatura sprawiła iż z pyska Horusa odlatywała co pewien czas chmurka pary.

Gdyby nie wyczulony słuch, uznałby że to jakieś nocne zwierzę. Zaintrygowany potruchtałem w stronę z której wydobywał się niepokojący dźwięk. Widok który zobaczył, trochę go przeraził jak i zdenerwował. Kilkanaście psów stało obok jakiejś suki, przybliżając się do niej coraz bardziej. Ta ciągle ich odpychała, jednak jej opór nie zdawał się na wiele. To, co ostatnio dzieje się w Eos zaczęło przerastać jego samego. I gdzie jest teraz jego oddział ? Oddział, który miał pilnować porządku w tym miejscu ? Sierść na karku zjeżyła mu się momentalnie, w gardła zaczął wychodzić niski charkot który przeobraził się w otwarte warczenie. Wolnym krokiem zaczął podchodzić do psów które dopiero po chwili zauważyły agresywnie nastawionego psa zmierzającego w ich stronę. Władzę nad Horusem znowu przejęły emocje. Gdyby myślał logicznie, zapewne podszedłby do tej sytuacji bardziej ... taktycznie ? Jednak nie zastanawiając się dłużej rzucił się na najbliżej stojącego psa i zaczął go gryźć gdzie popadnie. Jako że ten był mniejszy, od razu zaczął się rzucać i piskliwym głosem wołać o pomoc.
- Ona sama chciała ... ! - zdołał wykrztusić zanim zęby Horusa wbiły mu się w udo. Zawył z bólu i nieznacznie zaczął przebierać przednimi łapami jakby szukał ratunku. Kilka psów cofnęło się przerażone, kilka także zjeżyły sierść dumnie unosząc łby jakby szukały zaczepki. Przejechał wzrokiem po killunastu młodziakach, stare szczeniaki szukające zabawy.
- Oddajcie mi ją, a nie spędzicie kilku lat w więzieniu - warknął i odetchnął z ulgą w momencie gdy psy wypchnęły sukę z koła. Czasami groźby mają niesamowitą moc. Obróciły się i wyzywając Horusa od wszystkiego co możliwe, oddaliły się w stronę jakiejś knajpki. Chciał podejść do suczki i zapytać się czy wszystko dobrze, jednak zatrzymał się zaskoczony widząc że to Fallon.
- Coś ty tu robiła o tej porze ? - spytał prowadząc sukę w stronę zamku.

Fallon ?

Wybacz że krótkie i trochę mało wnoszące :^ 
| 438 słów → 20೧ | Walka → 5 PU |

Od Lady

Przez pobyt w tym miejscu prawie zapomniałam o wydarzeniach które kiedyś mnie spotkały i tak mocno skrzywdziły. W wyobraźni czułam dotyk dziecięcej dłoni na moim grzbiecie, kojącego głosu matki albo mocnego głosu ojca który zawsze dodawał mi odwagi w najtrudniejszych sytuacjach. Zostałam sama, bez wsparcia ze strony przebrzydłych ludzi. Skrzywdzona przez nich. Dopiero teraz zrozumiałam jak burzliwe mogą być losy samotnego psa, który miota się po życiu nie wiedząc dokładnie co chce zrobić. Szaleńczo szukałam jakiegokolwiek oparcia, nie raz się zawiodłam więc i do tego tematu zaczęłam podchodzić z ostrożnością. Po długim czasie znalazłam psa z którym chcę spędzić resztę życia, który mimo mojego zachowania zaakceptował mnie i wkroczył do mojego życia burząc moje stereotypy. Dzisiaj wyjątkowo musiałam u niego przenocować, gdyż bałam się wracać do swego domostwa podczas burzy.

Nagły ruch wybudził mnie z jakże lekkiego snu. Zmrużyłam oczy reagując na poranne promyki światła. Usłyszałam przeciągłe ziewnięcie i lekkie szuranie pościeli. Obróciłam łeb i dostrzegłam jak mój partner przeciąga się i z niechęcią wstaję. Wiedziałam że nie będzię go dzisiaj cały dzień, z tego faktu bardzo ubolewałam. Pogoda zapowiadała się świetna, jednak inni też to zauważyli, na przykład Morrigan tworząc pilne polowanie. Rozumiałam to, sforze zaczął dolegać brak pożywienia, ale i tak nie byłam do końca przekonana. Dziwne uczucie..Na moim pysku pojawił się lekki grymas.  Skarciłam siebie w duchu. Nie zdziwiłabym się gdyby pies miał podobne odczucia, mimo to przełamałam senność i wstałam z wygodnego mebla. Skierowałam swe wolne kroki do kuchni w której od razu zaczełam robić gorzki napój. Zaparzenie nie trwało za długo, więc po chwili oboje siedzieliśmy przy stoliku relaksując się sekundą ciszy, siorbiąc przy tym kawę.

Oskar ? 
To uczucie kiedy chcesz coś napisać a jednak nie chcesz :v
| 271 słów → 10೧ |

1.05.2018

Od Horusa cd. Agnes

Do nozdrzy psa doszedł silny zapach zwierzęcia, a konkretnie sarny. Kucnął do pozycji łowieckiej i podnosząc uszy na sztorc, zaczął iść w stronę kuszącej woni roznoszącej się po lesie. Przedzierał się przez leśny podszyt brodząc w gęstym listowiu. Nie skupiał się na niczym innym niż na powolnym stawianiem kroku i na wpatrywaniu się w łanię która przed chwilą podniosła łeb i nieznacznie się przeciągła. Stado lekko się oddaliło, zwierzę widocznie odstawało od reszty. Pies zapatrzony w  potencjalny obiad stawiał szybkie kroki i gdy był w zasięgu skoku, wiatr zmienił kierunek. Zamarł. Kopytne poczuły jego zapach, i nie czekając chwili zaczęły uciekać robiegając się po lesie. Pies w tamtej chwili nie myślał jasno. Instynkt przejął jego głowę całkowicie zyskując władzę nad ciałem. Może z głodu jaki czuł pies w tamtej chwili ? A może z zgromadzonej siły która musiała mieć gdzieś ujście ? Pobiegł niczym strzała za zwierzętami i skoczył na upatrzoną sztukę. Nie było sensu się ukrywać, pies mógł biec nie skrywając ciężkiego ale za to szybkiego kroku. Jego ciało przeszedł dreszcz adrenaliny w momencie gdy skoczył na łanię, poczuł że ta traci równowagę i tym samym zwalił się na nią całą swoją masą. Zwierzyna upadła i tym samym Horus dopadł jej szyi i jednym ugryzieniem zmiażdżył. Przez zwierzę przeszedł mocny dreszcz lecz po chwili ustał. Pies cicho gwizdnął widząc iż zamiast sarny upolował jelenia i to z powalającym porożem. Nie był to przewodnik stada aczkolwiek imponujące rogi ciągły się przez kilkanaście długości łap. Pies wyciągnął z torby nóż i na niemożliwy wypadek jeszcze raz przejechał po szyi upolowanego zwierza. Przełożył sobie jelenia przez grzbiet i wolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z lasu. Coś czuł że stworzy coś ciekawego na obiad.

Na skraju lasu, wśród wszelakich drzew siedziała Agnes. Horus dostrzegł ją dopiero po chwili, aczkolwiek jej gęste futro które lekko falowało na wietrze kontrastowało z ciemnymi pniami drzew. Zapatrzył się na brązowo białą sukę i nie oderwał od niej wzroku póki ona sama nie obróciła się w jego stronę. Speszony odwrócił głowę i ruszył w jej stronę. Ta posłała mu delikatny uśmiech który szybko odwzajemnił.
- Witaj Agnes - cicho powiedział. Podchodząc do niej lekko się zawahał, jednak usiadł obok. Jelenia zostawił obok drzewa które stało nieopodal. Suka zerknęła na niego, chwilę potem wróciła do wpatrywania się w skraj lasu.
Widział rysujące się mięśnie pod jej futrem, na początku lekko spięte, teraz całkowicie rozluźnione.
- Horus, nie spodziewałam się ciebie tutaj - odpowiedziała  tonem jakiego pies nie potrafił zrozumieć. Zmieniła pozycję i siadła wygodniej.
- Zgłodniałem, w końcu kilkanaście dni przespanych pobudza trochę głód, prawda ? - bardziej stwierdził niż zapytał. Na pysku suki pojawił się lekki uśmiech.
- Racja - odparła i zamilkła. Nastała niezręczna cisza którą przerywał jedynie szum okolicznych drzew. Pies westchnął i przerwał brak słów swoimi obawami dotyczącymi szybkiej mobilizacji wojska. Zdał sobie sprawę dopiero po chwili że wybrał najgłupszy temat do rozmowy jaki mógłby istnieć na Ziemi i Eos. Widząc oczyma wyobraźni swoją porażkę szybko i gwałtownie zakończył temat. Czekał na reakcję jedynego psa którego znał trochę dłużej i owy pies go chociażby w małej cząsteczce darzył choćby przejściową przyjaźnią.

Agnes ? >.< 

Horus robiący z siebie debila c": Tego nie można przegapić :v
| 517 słów → 25೧ | Polowanie → 10PU |

Od Fallon cd Horusa

Od przybycia Fallon minęło kilka dni, zdążyła nawet zadomowić się w jaskini w Gaju, pięknym miejscu, gdzie właśnie wszystko zaczynało kwitnąć. Któregoś dnia, idąc lasem nuciła swoją ulubioną piosenkę, którą zawsze śpiewała jej córka właścicieli.

"Jeśli się poddam, bo, nie jestem pewna co mnie czeka
Jeśli odwrócą się, gdy odsłonię, swą prawdziwą twarz"

W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że śpiewa piosenkę. Szybko przestała, jednak to chwilowe zapomnienie, nie zmieniło jej nastroju. Była uśmiechnięta i pełna optymizmu. Obserwowała obłoki, które było widać przez niewielkie szpary w koronach drzew. Wzięła głęboki wdech i... poczuła straszny smród. Zniknął jednak równie szybko, jak się pojawił. Suczka potrząsnęła łbem i ruszyła dalej. W pewnej chwili, usłyszała szelest liści za nią. To nie był tylko wiatr, i ona doskonale o tym wiedziała. W tej samej chwili, Fallon wpadła na doskonale jej znanego Horusa.
- Horus! Miło cię widzieć, nie widywałam cię ostatnio często - zagadnęła psa Fallon, a Horus uśmiechnął się lekko - Gdzie się wybierasz? Chyba, że to ściśle tajne i nie możesz gadać o tym, z zwykłym mieszkańcem.
- Nie, idę go Gaju. Dawno tam nie byłem i jestem ciekawy, jak to wygląda teraz - Fallon uśmiechnęła się szeroko.
- Wiesz, jest goło - zaśmiała się serdecznie - Dopiero wszystko kwitnie. Poszłabym z tobą, ale... muszę coś załatwić - Fallon widocznie się zmieszała, spuściła oczy, po czym pożegnała się z Horusem i ruszyła przed siebie.

Suczka czuła na sobie wzrok psa, jednak starała się nie odwracać. Szybko znikła w zaroślach, zbaczając z ścieżki. Kiedy tylko zakryły ją drzewa, suczka przyśpieszyła. W tym momencie, nie przeszkadzał jej wiatr, ani gałęzie bijące ją po pysku i zaczepiające sierść. Biegła, nawet nie myśląc czy potem odnajdzie się w buszu lasu. Małe zwierzątka uciekały kiedy przebiegała, w pewnym momencie wpadła nawet na Jednorożca, jednak była tak pochłonięta wolnością i szczęściem, że wystraszyła go. Przebiegając przez polanę, pierwszy raz poczuła się częścią tego świata.
Fallon wybiegła z polany, zaszywając się coraz głębiej w las. Zatrzymała się po długim biegu, położyła na trawie i zaczęła przyglądać się niebu, które widocznie zmieniało barwę. Po dwóch godzinach, niebo było pokryte milionami gwiazd. Fallon zamknęła oczy i znów przypomniała sobie piosenkę, którą śpiewali w jej starym domu.

"Razem pokonamy strach, bo każdy z nas jest jak najjaśniejsza z gwiazd.
Wszystko znów, możliwe jest, wiem, że trzeba tylko chcieć, na uśmiech zdobyć się.
Mogę przenieść każdą z gór, skruszyć skałę, zburzyć mur"

W jednej chwili, Fallon zrozumiała, że nie może się nad sobą użalać. To co było, już nie wróci. A ona zostanie tutaj, bo w tej chwili, to tu jest jej miejsce i dom. Nigdzie indziej. Suczka z uśmiechem na pysku podniosła się i przeciągnęła. Zaczęła powoli iść przed siebie. Zawsze miała dobrą orientację w terenie, więc dotarcie do miasta nie było dla niej problemem. Kilka godzin potem, Fallon wyszła z lasu tuż przy zamku. Zapatrzyła się na cudowną budowlę, przez swoją nieuwagę wpadła na kogoś. Otrząsnęła się szybko, a przed sobą zobaczyła chmarę psów, jeden z nich krzyknął:
- Mamy towarzystwo - Widoczne było, że psy nie były przyjaźnie nastawione. Fallon zaczęła się powoli cofać, czując jak jej serce przyśpiesza. Znów się w coś wkopała...

Horus?
| 525 słów → 25೧ |