Agnes spojrzała kątem oka na psa, który z trudem dźwignął się na łapy i zaczął posuwać się w jej stronę. Suka podała mu płaszcz, a ten również go na siebie założył. Wyglądali w tym momencie łudząco podobnie do siebie, dlatego stwór mógłby ich pomylić i przestać rozsądnie myśleć. Nie była pewna czy mantikory w ogóle potrafią myśleć rozsądnie... ale może jak ją zaczną prowokować to zacznie myśleć jeszcze mniej rozsądnie? Zresztą, nie było to aktualnie ważne. Horus odezwał się w końcu odezwał się odnośnie tego, co przed chwilą mówiła:
- Myślę, że to nie temat na ten moment.
- Racja. - Mruknęła samica i uchyliła delikatnie drzwi. Z zewnątrz słychać było krzyki i piski mieszkańców Helecho. Ag nigdy nie walczyła samotnie mimo tego, że była łowcą. Zawsze miała przy sobie kogoś, kto jej pomoże. Teraz obok siebie miała jedynie Horusa. Psa, którego poznała ledwo wczorajszego dnia. Psa, który był cały obolały i ledwo co postawiał kroki. Była szansa 8 do 10, że nabawi się poważnych ran podczas walki. Jednakże nie czuła się w obowiązku, żeby przymusić go do zostania w jej domu. Nic nie straci, jak rozszarpie go rozwścieczony potwór oprócz kolejnej blizny na jej biednej psychice.
Agnes zmarszczyła jeszcze bardziej brwi, a następnie zaczęła odliczać w myślach. Raz, dwa, trzy i... otworzyła szybko drzwi i wskoczyła w zamęt. Wszędzie biegały psy, a wielka mantikora odrzucała ich swoim wielkim ogonem wyglądającym jak ten skorpiona. Nietoperzowymi skrzydłami przysłonił dwójkę małych suczek, a ich matka nie wiedziała co zrobić, gdyż potwór odsuwał ją łapą. Wtedy usłyszała krzyk wojenny obok niej, dlatego skierowała głowę do źródła dźwięki. Horus biegł z nożem postawionym na wprost i z rozpędu wleciał prosto na stwora robiąc mu wielką, dziurę w skrzydle. Maluchy wyskoczyły ze środka i zaczęła uciekać z miasta razem z matką. Potwór zawył wściekle i wycelował wielką łapą uzbrojoną w kilka ostrych jak nóż pazurów w border collie'a. Ten był zbyt zmęczony wykonanym przed chwilą biegiem, dlatego to jego... ekhe, koleżanka z pracy musiała zadziałać. Miała mało czasu, dlatego wiele nie myślała. Woda z kilku kałuż w okolicy poleciała nagle do góry i z zawrotną prędkością zaczęła szybować w stronę potwora po drodze zamieniając się w wielki kawałek lodu. Wycelowała nim w łapę, a kiedy mantikora poczuła uderzenie szybko ją odsunęła wykonując uniki. Nie ucierpiała, ale ten atak dał czas Horusowi na odsunięcie się w bok. Agnes podbiegła w jego stronę, a niechciany stwór głośno zawarczał. Był wściekły, bardzo wściekły. Skoczył w ich stronę, a suk zamknęła oczy. Starała się zebrać lód, który został po poprzednim ataku, ale kiedy potwór wykonywał uniki to wszystko poleciała w różne strony. Było poza jej zasięgiem. Nie poczuła jednak uderzenia, dlatego uniosła jedną powiekę.
Horus wbił nóż w bok tajemniczego stworzenia i zaczął wbijać mu do środka, kiedy ten wył przeraźliwie. Dopiero po dłuższej chwili wyciągnął go i spojrzał prosto w żółte, lśniące i bezlitosne oczy mantykory. Zdezorientowana cofnęła się do tyłu bujając się z bólu na boki, ale nie miała szansy nawet spróbować zabić dwójki, gdyż to wszystko dokończyły jednostki atakujące ją od tyłu. Kilka wojowników i łowców zaczęło wbijać broń w jej ciało, a psy, które nie miały czym bić obrzucały ją głazami, kulkami ognia, odłamkami lodu i ostrymi podmuchami wiatru. Agnes otworzyła szerzej oczy, a następnie spojrzała z satysfakcją na Horusa. Starała się zachować powagę, ale po prostu nie mogła. Nie wierzyła, że im się udało z drobną pomocą wyszkolonych psów.
<Horus?>
| 690 słów → 30೧ | Walka → 10PU |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz