25.04.2018

Od Horusa

Napięcie wśród psów niespotykanie urosło od jego przybycia do Eos i Wiosennego Festiwalu. Sam niekiedy wolał chodzić na patrole z jakimkolwiek towarzyszem broni niż gdyby miał samotnie strzec murów zamku. Od kiedy zaczął regularne treningi w posługiwaniu się bronią coraz z mniejszą bojaźnią spoglądał w ciemną gęstwinę. Co jak co, ale ostatnie wydarzenia mocno zapadły w jego pamięci. Nie wiadomo jaki wróg lub stworzenie czaiło się w mroku, czekając jedynie na dogodny moment aby zatopić swe kły na jego karku.

Jeszcze ten ostatni raz zerknął na las, i wolnym krokiem ruszył w stronę białego wilczura. Mimo że oba psy dobrze się znały, nie darzyły się ogromną przyjaźnią. Większość ich wspólnych patroli przebiegała w ciszy. Podczas niektórych odgłosów wydawanych przez leśne stworzenia, Horus dziękował w duchu Aaronowi że wynagrodził jego szpiegowskie starania sztyletem. W końcu nie był zdany jedynie na zęby i pazury, prawda ? Ta myśl dodawała mu otuchy gdy maszerował, przedzierając się przez leśny podszyt.
- Jeszcze jedno miejsce i możemy wracać - zawołał do Berrigana. Kundel obrócił łeb i dał znać że zrozumiał. Oboje przyśpieszyli z myślą o sytym posiłku. W końcu na patrolu są już trzy godziny, zgodnie z rozkazem przywódczyni Morrigan, inni strażnicy mieli ich zastąpić w ciągu kilkunastu minut. W momencie ostatniej mili, coś wyskoczyło na niego i nie czekając chwili zatopiło zęby w jego żelaznym okryciu. Karmelowy owczarek warknął i szybkim ruchem otarł się o pień przyciskając tym samym przeciwnika do pnia. Zwierzę puściło, gdy ciemny pies przejechał sztyletem po jego nodze. Z jego gęby wyleciał przenikliwy charkot któremu towarzyszyło dzikie zawodzenie, wydane jakby od niechcenia. Berrigan przeszył owe istnienie swoim żelaznym mieczem. Szybkim ruchem wytarł je od krwi i włożył z powrotem do pochwy.
- Szybko je zabiłeś - rzucił owczarek przyglądając się dziwnej istocie. Ta jeszcze lekko drgała, zapewne była już martwa - Co to jest ? Ghul ?
Mimo że pies nie miał wiedzy na temat, rozpoznał woń rozkładającego się ciała i okropny wygląd. tego, co przed chwilą go ugryzło.
- Tak ... to ghul. Tylko ... skąd on się tu wziął ? - biały pies zerknął na Horusa - Wracajmy już.
Droga powrotna do strażnicy nie trwała długo, gdyż psy wręcz biegły, nie spoglądając się na boki.

Pies szybko się rozejrzał po mapce i ruszył krokiem szybkim, zostawiając w tyle innych przechodniów. Zamierzał odwiedzić koński targ, miejsce sprzedaży sokołów jak i bogate w broń stoiska. Najpierw skierował się w stronę koni. Podziwiał te silne i majestatyczne zwierzęta. Był już bliski zakupu pewnej myszatej klaczy, jednak jego budżet mu na to nie pozwolił. Z utęsknieniem patrzył się na nią gdy kolejny chętny pytał o jej cenę. Była wysoka, nogi miała mocno zbudowane a cała sylwetka dodawała jej gracji której inne konie nie miały. Machnął łapą i stwierdził że skoro ma problem z opuszczeniem jednego konia, to co się stanie wtedy, gdy stanie przed stadem jastrzębi i sokołów ? Skierował kroki do stoisk z bronią. Przez kilka godzin szukał czegoś odpowiedniego, jednak dopiero po kilkunastu mieczach coś wpadło mu w oko. Całkiem niezły miecz leżał przed nim i aż prosił się o jego kupno. Ostro targował się ze sprzedawcą, i w końcu stanęło na cenie kilkuset Soli. Wyciągnął z sakwy sumę i wręczył sprzedawcy. Otrzymał smukły, żelazny miecz o nazwie Lunaris wraz z ciemno brązową pochwą. Zapiął metalową klamrę na boku i chwilę później maszerował dumnym krokiem przez Lapsaelijski rynek. Nie zauważył pewnego psa i już po chwili poturlali się kilka metrów. Lekko speszony zauważył leżącą na nim postać.

Ktokolwiek ? C:
| 558 słów → 25೧ | Walka → 5PU |

1 komentarz: