8.04.2018

Od Lady cd. Oskara

W osłupieniu wpatrywałam się w psa. Każda sekunda była dla mnie niczym kilka lat, które tak wolno upływały. W sumie i tak znałam odpowiedź. Zawsze znałam, o każdej godzinie i o każdej porze odpowiedziałabym tak samo bez jakiegokolwiek zastanowienia.
- Oskar ... ja ... tak !  - w ciągu jednej sekundy w moich oczach pojawiły się łzy które jak na złość nie chciały zniknąć.
Czułam jak moje serce wybija dziki rytm pod grubym futrem. Oskar delikatnie włożył mi na szyję perlisty naszyjnik który migotał w świetle księżyca.
Ciągle nie mogłam w to uwierzyć ... Pies którego kochałam także darzył mnie wielkim uczuciem i przed chwilą to pokazał ... Nie czekając na jego reakcję zarzuciłam się na jego szyję i trwałam w uścisku jego łap kilka minut. Potem poczułam jak zaczyna lizać mnie po pysku, po czym odwzajemniłam to czułe zachowanie. Ta noc była piękna i wątpię abym ją kiedykolwiek zapomniała.

Zmrużyłam oczy gdy poranne słońce weszło na horyzont. Dokładnie pamiętałam wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Delikatnie się przeciągłam uważając aby nie zbudzić drzemiącego obok mnie psa. Mojego partnera. Kogoś, z kim chciałam spędzić całe swoje życie. Kogoś, kogo kochałam najmocniej na świecie. Zerknęłam na owczarka który jeszcze spał. Dopiero teraz zauważyłam że wręcz na nim leże. Delikatnie pogładziłam aksamitne futro, które na każdy mój dotyk falowało. Położyłam łeb obok Oskara i wpatrywałam się w niebo o świcie. Nie zauważyłam kiedy mój partner się obudził, czule mnie objął i siedział wraz ze mną podziwiając cuda natury. Delikatna, mieszana woń roślin uderzała nas tworząc wspaniałą atmosferę. Mieliśmy jeszcze wianki z poprzedniego wieczora, mieniły się porannym słońcem wieloma kolorami.
Trochę czasu upłynęło zanim wyszliśmy z królewskich ogrodów. Słońce górowało już na niebie, a my wolnym krokiem wychodziliśmy z kwiatowego raju. W międzyczasie rozmawialiśmy na najgłupsze tematy ciągle śmiejąc się z jeszcze głupszych rzeczy. Droga wolno nam schodziła, a my się nie śpieszyliśmy. Na rynku w Lapsae gwałtownie się zatrzymaliśmy gdy do naszych nosów doszła cudowna woń jadła. Wczoraj prawie nie dotknęliśmy jedzenia na balu, nie mówiąc już o ranku. Widziałam jak Oskara porywa woń pieczeni. Przewróciłam oczami i ruszyłam za psem. Mimo że spodziewałam się jakieś knajpki, Oskar zaprowadził mnie do kameralnej restauracji. Siedliśmy w uroczym stoliku na dworze, delikatny wiatr wiał porywając gdzieniegdzie płatki kwiatów. Średniej wielkości kelner podszedł do nas trzymając mały, zielony notesik.
- Co dla państwa ?  - jego niski głos wprawił nas w lekki śmiech. Spojrzał się na nas krytycznym wzrokiem z nutką urazy. Zaraz nasze wyrazy spoważniały, jednak w duchu śmialiśmy się do rozpunku.
- Poprosimy Leśną Przekąskę i Maślaną Rozkosz  - odparł Oskar wpatrując się w kartę dań. Była niebieska i dziwnie się zginała na boki. Kelner wszystko zapisał i energicznym krokiem ruszył w stronę budynku.
Zapatrzałam się w Oskara, a on we mnie. Powiedziałabym że miłość na zawołanie. Nie umiałam skierować oczu w inny kierunek niż jego spojrzenie ... Czyli to jest tytułowa miłość od pierwszego spojrzenia. Pamiętam jak czytałam te wszystkie książki i zawsze się dziwiłam jak można się w kimś zakochać ... Teraz już rozumiem. Nikt nie panuję nad tym wspaniałym uczuciem.
- Podoba ci się ?  - ciszę przerwał Oskar.
- Oczywiście ... to jest najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek miałam  - wydusiłam z siebie. Kolia kontrastowała z moim czarnym futrem. Woala na grzbiecie delikatnie falowała, nieznacznie mieniąc się w blasku słońca.
Naszą rozmowę przerwał kelner który niezdarnie położył przed nami talerze z obfitym jedzeniem. Dołożył jeszcze dzban wody z sokiem malinowym obok. Mięta unosiła się na wodzie i na pewno dodawała sporo smaku wodzie. Nie czekając na nic zaczęliśmy zajadać się pysznościami które przed sobą mieliśmy. Kiedy skończyliśmy, chwyciliśmy cytrynowy napój i popijaliśmy przez długi czas. Znowu cieszyliśmy się sobą jak gdyby jutro miałby być koniec Jutrzenki.

Wieczór był stosunkowo ciepły. Oskar zafundował mi wiele atrakcji, między innymi wypad do Świętego Gaju jak i wycieczka po zamku. Wracaliśmy właśnie z teatru. Grali Julię i Romea. Piękna sztuka, i kątem oka widziałam że nie tylko mnie wzruszyła. Siedliśmy na ławce i wpatrzeni w tryskającą fontannę zerkaliśmy na siebie. W końcu ... ślub.
- Oskar, jak tam plany ślubne ? - zapytałam szeroko się uśmiechając. Miałam nadzieję że pies zdradzi swoje plany.
- O to się już nie martw, na to przyjdzie czas. A teraz cieszmy ...
- Się sobą bo życie jest kruche - dokończyłam zdanie i zerknęłam na unoszącą się wodę.

Oskaar :^ ? Miało być słodko a jest śmiesznie :')
| 723 słowa → 35೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz