4.04.2018

Od Lady | Bal | [1/2]

Nie miałam bladego pojęcia ile spędziłam czasu na przeczesywaniu gęstego futra. Czarna jak smoła sierść ciągle się plątała, a ja, biedna, ledwo to rozczesywałam. W końcu z ulgą odłożyłam grzebień i ruszyłam wolnym krokiem w stronę szafki. Nie miałam zamiaru się stroić w pierzaste suknie, aczkolwiek mały akcent nie powinien zaszkodzić. Wyjęłam spod łóżka małe pudełko obszyte delikatnym materiałem. Nie miałam bladego pojęcia jak nazywa się to białe coś znajdujące się w środku, ale przypominało taką śmieszną narzutkę. Kupiłam ją wczoraj w pobliskim sklepie, chodziłam i oglądałam chyba kilka godzin zanim natrafiłam na jedwabny materiał. Nie żałowałam zakupu, wręcz cieszyłam się z wydanych pieniędzy. Delikatnie narzuciłam na siebie tą ozdobę i zapięłam srebrną klamerką pod szyją. Przejrzałam się kilka razy w lustrze i popędziłam na dół po schodach karczmy. Bal czeka. Mój książę także.
Minęła chwila zanim dojrzałam Oskara. Wiele psów spacerowało o tej wieczornej porze, a to aby nacieszyć się kwiecistą naturą albo aby się po prostu przespacerować. Podeszłam do owczarka i wtuliłam się w jego gęstą sierść. Odetchnęłam i spojrzałam się na niego. Wyglądał cudownie.
- Witaj Lady - pies uśmiechnął się i gestem wskazał na zamek - Bal się zaczyna za niecałe kilka minut.
Ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę ogromnej budowli. Cały czas zerkałam na Oskara i jego pociągającą sylwetkę ... Ah, Lady, nie myśl o takich rzeczach. Odwróciłam głowę i skupiłam się na drodze. Czułam urywane spojrzenie Oskara, jednak przez całą drogę do zamku trwała niezręczna, aczkolwiek miła cisza. W końcu weszliśmy na drogę otoczoną kwitnącymi drzewami. Silny zapach wszelakich kwiatów mieszał mi się w końcu śmiesznie kichnęłam. Oskar zachichotał a ja tylko głupio się uśmiechnęłam. Przeszliśmy obok strażników i dopiero wtedy zobaczyłam co to jest prawdziwy królewski bal. Ogromna sala, przystrojona kwiatami i wszelakimi kwiecistymi kobiercami promieniowała swym blaskiem. Kilka bogato przystrojonych suczek paradowało po sali dumnym krokiem. Zaczęłam żałować że nie ubrałam czegoś ładniejszego ... Pies chyba zauważył moje zmartwienie, bo trącił mnie nosem i ruszył do przodu.
- Świetnie wyglądasz - cicho powiedział mi na ucho i pociągnął za sobą.
Orkiestra dopiero stroiła swe instrumenty, ostatni goście wchodzili do sali. Tanecznym krokiem podeszła do nas suczka i nałożyła nam na łby jaśminowo-wiśniowe wianki. Kilka kwiatów śmiesznie opadło Oskarowi na pyszczek czyniąc go takim słodkim i poważnym zarazem. Chwyciłam łapami wiązankę kwiatów i podciągłam do góry.
- Troszkę lepiej, prawda ? - na pysku psa pojawił się delikatny uśmiech.
Wpatrywaliśmy się w siebie może kilka minut. Nagle gwałtowna muzyka zabrzmiała i kilka pierwszych par zerwało się do tańca.
- Zatańczysz ze mną ? - wyciągnął łapę w zachęcającym geście.
- Oczywiście.
Chwyciłam łapę owczarka, i porwaliśmy się do gwałtownego, a potem spokojnego tańca. Nigdy bym tak nie pomyślała, ale zaczęłam traktować Oskara jak kogoś więcej niż przyjaciela ...
Gdy muzyka ucichła byłam wtrząśnięta. Nie wiedziałam, że zwykły taniec może aż tak zadziałać na psa. Zerknałam ciągle na Oskara, niepewna co się przed chwilą stało.
- Może ... wyjdziemy do ogrodów ?  - zaproponował pies mrużąc oczy.
Może przez ten dziwny zaduch panujący w sali ? Nie, raczej nie...
Ocknęłam się i delikatnie uśmiechnęłam.
- Tak, jasne  - szybko dodałam  - Dobry pomysł.
Ogrody były ogromne. Wszędzie były kwiaty, zadbane i różnorodne. Mały wodospad wokół sadzawki tworzył niesamowitą aurę ciszy i spokoju. Mimo że to miejsce nie było oddalone od balowej sali, to ogromnie się różniło. Weszliśmy na kamienny taras i usiedliśmy na ławce. Tylko wodospad, Oskar i ja.

Oskar ? Miłość rośnie wokół nas ...
| 564 słów → 25೧ | Zadanie → 50೧ + 1K |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz