22.02.2018

Od Lady C.D. Conann

Poczułam lekki zawód. Spodziewałam się, że Conann zostanie na noc i dopiero wtedy wyruszy w dalszą podróż. Chciałam mu jeszcze kilka rzeczy pokazać, w ciągu kilku godzin zdołałam go mocno polubić. Nie zawahałam się ani sekundy i szybkim krokiem podeszłam do niego.
- Connan, wątpię aby zdołało ci się znaleść jakąkolwiek gospodę. Szczególnie o tej porze roku i o tej godzinie - cicho wyjaśniłam psu - Mogę ci zaoferować nocleg u mnie. Mój dom jest blisko, szybko byśmy tam dotarli.
Ostatnie zdanie dodałam z uśmiechem na pysku. Miałam szczerą nadzieję że się zgodzi i spędzimy jeszcze trochę czasu razem.
Niezdecydowany przestąpił z łapy na łapę, po czym szybko odpowiedział.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu ... - odparł, po czym dodał - Bardzo bym chciał, ale muszę załatwić kilka ważnych spraw ...
Spojrzałam się na swoje łapy. Może moje zachowanie wymaga poprawy ? To prawda, jestem trochę za dzika i porywcza, Conann lubi spokój. Głęboko odetchnęłam i uspokoiłam oddech. Podniosłam głowę i spojrzałam się na Conann'a.
- Jasne, rozumiem - dodałam trochę pewniej - Spotkamy się jeszcze kiedyś ?
Na pysku psa pojawił się uśmiech.
- Nie widzę przeszkód - obrócił się i ruszył wolnym krokiem w stronę miasta - Do zobaczenia, Lady.
Moje imię wymawiał z taki dziwnym akcentem, podoba mi się ten sposób. Lady. Lady. Laady. Ladyy. Llady. Mimo prób jakie przeprowadziłam, nie umiałam go powtórzyć. Zaśmiałam się sama z siebie.
Ostatni raz spojrzałam jak Connan znika pośród miejskich zabudowań. Westchnęłam i wolnym krokiem ruszyłam do swego domostwa. Mam nadzieję, że szybko dotrę. Spoglądając w niebo, dojrzałam wiele ciemnych chmur. Nie zapowiadało się na cichą noc.

Jednak mój dom nie jest tak blisko jak mi się wydawało. Zanim doszłam, wichura i śnieg zawładnęły niebem. Wzburzone morze zdawało się wypełzać na plaże, docierając do dużych wydm. Nie wyglądało to za dobrze. Przyśpieszyłam i zaczęłam truchtać wypatrując swojego domu. Zwolniłam dopiero obok małego budynku. Dalej stał jeszcze jeden, ale pusty. W nocy zdawał się wyglądać jeszcze groźniej niż przedtem. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Miałam ochotę uciec ... Nie. Koniec. Muszę nad sobą panować. Z nastroszoną sierścią, całą we śniegu, przeszłam obok budowli z nisko opuszczonym łbem. Gdy podeszłam pod drzwi otrzepałam się i pędem wbiegłam do domu. Bijące ciepło i delikatny zapach soli uderzyły mnie na samym wejściu. W kominku jeszcze tlił się ogień. Odetchnęłam z ulgą. Nie będę musiała z powrotem wracać na dwór, gdzie szalała zamieć. Zapaliłam lampę i ze zmęczeniem usiadłam na kanapę. Zasunęłam zasłony i wyciągnęłam łapy do przodu. Zmęczenie wygrało. Ziewnęłam i położyłam głowę na miękkim oparciu mebla.

Głośne pukanie na pewno nie należało do odgłosów, z jakimi trzeba się liczyć podczas burzy. A już szczególnie nie pukanie w moje drzwi. Jeśli się nie mylę, zasnęłam może godzinę temu. Cała zesztywniała zeszłam z kanapy i otworzyłam drzwi. Przez mój pysk przeszedł szczery uśmiech.
- Czy twoja oferta nadal jest aktualna ? - pies, widocznie zmęczony ledwo stał na łapach.
Czyli jednak. Nic nie znalazł. A w dodatku był cały we śniegu. Z radością powitałam zmarzniętego przyjaciela.
- Oczywiście - odparłam, jednak zaraz popędziłam psa - Wchodź, bo mi śnieg wlatuję do domu.
Ostatnie zdanie dodałam trochę głośniej, jednak zaraz wypytałam psa co robił. Zanim zdążył odpowiedzieć na jakiekolwiek pytania, zamilkłam, po czym dodałam.
- Jutro odpowiesz - schyliłam łeb - Możesz tu się przespać, ja idę na górę. Jestem zmęczona po całym dniu w mieście, ty pewnie też. Dobranoc.
- Lady, poczekaj - zatrzymałam się w połowie schodów - Dzięki.
Wzięłam sobie jego słowa do serca, prawie potykając się o stopień z morskiego drewna.
- Nie ma za co - ruszyłam dalej gramoląc się po dosyć długich schodach - Dobranoc.
Usłyszałam jeszcze tylko głośne sapnięcie i nastąpiła cisza. Po chwili rozległo się ciche chrapanie.
Uśmiechnęłam się i weszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i z radością wskoczyłam do łóżka. Zanurzenie się w ciepłej kołdrze było miłym doznaniem. Siedziałam chwilę wpatrując się w sufit po czym zamknęłam oczy. Zanim zasnęłam, wszystkie wydarzenie z dzisiejszego dnia przeminęły mi gdzieś w głowie. Pomyślałam też, ile skarbów będzie po burzy na wybrzeżu.

Obudził mnie szum wiatru. Melodia dla moich uszu. Delikatnie, ale w jednostajnym rytmie, mącił moje czarne futro. Podobało mi się to uczucie. Nagle przypomniałam sobie o śpiącym na dole Conann'ie i o wczorajszej burzy. Wygładziłam futro, i otworzyłam drzwi na korytarz.

Conann ? c:
| 713 słów → 35೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz