Kilka chwil a znalazłem się w zacisznej chatce pełnej tego co znam i lubię. Posortowałem zebrane zioła i szybko zawiązałem je w osobne, luźne pęczki. Następnie powiesiłem to wszystko na ganku. Zagotowałem wodę na piecu i zalałem sobie herbatkę na uspokojenie. Mimo że nie potrzebowałem jej efektu, nie byłem ani trochę spięty, to lubiłem jej specyficzny skład. Posiadała w sobie zwykły wrzos i trochę kasztanowca czerwonego. Tej ostatniej rośliny nigdzie nie umiałem znaleźć, aż w końcu jakiś pies polecił mi drzewa rosnące w Świętym Gaju. Są tam aż cztery drzewa tej rzadkiej rośliny. Dopiłem ostatniego łyka kojącego naparu i wstałem z drewnianego krzesła. Otworzyłem okno, a do moich uszu dobiegł cichy gwar psów i szum rzeki płynącej kilka metrów od mojej skromnej chatki. Mimo że byłem trochę osamotniony, ten fakt mi nie przeszkadzał. Lubiłem samotność. To był taki mój fajny i lubiący to co ja kumpel.
Dość wczesnym wieczorem ruszyłem na spacer. Przechadzając się po rynku zauważyłem kilka drzew stojących obok siebie. Z ciekawości zbliżyłem się do nich. Ciekawe co to za gatunek ... Moim oczom ukazały się dwa jesiony i jedna jabłoń. Ciekawe ... Podskoczyłem i zerwałem jedno jabłko z wysoko ustawionej gałęzi. Schrupałem je z przyjemnością. Miało słodki smak i było bardzo soczyste. Zerwałem kilka takich jabłek, aby trochę zasuszyć i aby po prostu zjeść po drodze. Siadłem na ławce i co chwilę spoglądałem się na płynącą rzekę.
Moje pierwsze opowiadanie na tym blogu :) Może nie jest powalające, ale jest :D
| 340 słów → 15೧ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz