22.02.2018

Od Morrigan

 O świcie zaczęłam przygotowywać się do polowania. Aaron natomiast wybierał się po raz kolejny na Ziemię. Krzątał się po całej komnacie, podczas gdy ja zajmowałam się swoim łukiem. W końcu pożegnałam się z nim i wyszłam z Pałacu. Wcześniej powiadomiłam już łowców o nadchodzących łowach, więc szereg znanych mi psów ustawił się na dziedzińcu. Wśród nich był Oscar, którego zdążyłam poznać w Lapsae poprzedniego dnia. Przywitałam się z nimi i oznajmiłam, że ruszamy na południowe obrzeża Puszczy. Dawno tam nie bywaliśmy, a starałam się dobrze planować miejsca polowań, by nie eksploatować nadmiernie zwierząt na jednym terenie. Podróż trochę zajmie, więc postanowiłam wyruszyć wczesnym rankiem.
Podążaliśmy szlakiem prowadzącym w stronę Vall. Nie szliśmy w żadnej zorganizowanej formacji. Łowcy oddali się pogawędkom lub rozglądali się zwyczajnie na boki, węsząc. Minęliśmy w końcu wodospad i przed nami ukazała się ściana drzew. Stwierdziłam, że wejdziemy w ich głąb, lecz nie oddalając się zbytnio od granicy lasu, będziemy podążali na południowe wybrzeże. W gąszczu poczułam się o wiele lepiej. Przyspieszyłam i zaczęłam węszyć. Inni podążyli za mną. W końcu dotarliśmy w odpowiednią okolicę. W białym puchu widoczne były tropy jeleni. Przyglądałam się im przez krótką chwilę. W powietrzu unosił się jeszcze zapach zwierzyny, a ślady pozostawiono w świeżym śniegu. Z całą pewnością nasza potencjalna zdobycz znajdowała się gdzieś w pobliżu. Ruszyliśmy truchtem. Każdy skupił się na swoim zadaniu. Oprócz mnie, jeszcze dwóch łowców miało ze sobą łuki. To my mieliśmy zaatakować jako pierwsi. Reszta rzuci się do pościgu za rannym zwierzęciem lub zaatakuje w razie naszego niepowodzenia.
Po kilku minutach ujrzałam wśród drzew pierwszą łanię. Stała jednak w zbyt dużej odległości by oddać strzał. Szeptem wskazałam ją więc swoim towarzyszom i zaczęliśmy się zbliżać w jej kierunku. Nie była sama. Nieopodal pożywiały się jeszcze trzy inne jelenie. Obraliśmy sobie za ofiary dwie największe samice. Wyciągnęłam łuk i nałożyłam strzałę na cięciwę. Inni łucznicy zrobili to samo. Wymierzyli w jedną z łani, ja celowałam w drugą. Łowcy w napięciu oczekiwali na swoją kolej. Broń zagrała złowróżbną pieśń, a trzy pociski ruszyły w stronę już zaalarmowanych zwierząt. Celowałam w serce, lecz nagły ruch celu, spowodował, że strzała przebiła co najwyżej płuco. Pozostali mieli więcej szczęścia. Jeden z nich trafił w najczulszy punkt i zdobycz upadła już po kilku susach. Moja ofiara skoczyła w gęstwinę, lecz inni łowcy ruszyli w szaleńczym pościgu. Pobiegłam za nimi. Trójka pozostała, aby zająć się zdobyczą. Noże błysnęły w słońcu, by następnie zatopić się w szkarłacie.
Kolczaste krzewy targały sierść gnających przede mną myśliwych. Doskonale widziałam jasnoczerwony szlak wytyczany przez ranne zwierzę. Łatwo można było rozpoznać natlenianą krew płucną. Z całą pewnością chybiłam. Przygnębiłam się tym nieco. Trenowałam bardzo pilnie, aby nie popełniać błędów. Nie oznaczało to bynajmniej porażki. Łowcy dogonili jelenia. Kąsali mu nogi, by spowolnić go w biegu. W końcu udało im się go dopaść, a jeden z nich rzucił się mu do gardła. Jedno porządne ugryzienie zmiażdżyło tchawicę i rozerwało naczynia krwionośne. Nie zawsze korzystamy podczas polowania z ostrzy. Nadal kieruje nami pierwotny instynkt, który nakazuje używać swoich kłów. To czasem skuteczniejsze niż telekineza, a z całą pewnością łatwiejsze. Umorusany krwią pies dyszał ciężko. W oczach błyszczały iskierki satysfakcji. Pochwaliłam go, a on skinął z wdzięcznością. Znów zalśniło ostrze noża. Zwierzę oprawiono, a mięso ułożono na specjalnie przygotowanych saniach. Dwóch łowców zgodziło się na ich ciągnięcie. Wszyscy wróciliśmy do miejsca, w którym padła druga łania. Na szkarłatnym śniegu czekała trójka, która pozostała, by ją oprawić. Wyruszyliśmy w drogę powrotną przez Puszczę.
Znów rozległy się rozmowy, niektórzy gratulowali zasłużonym dla tych łowów. Do mnie natomiast podszedł Oscar. Stwierdził najwidoczniej, że to dobry moment na pogawędkę. Zgodziłam się zamienić z nim kilka zdań. W sumie chciałam doświadczyć nieco towarzystwa.

Oscar?
| 607 słów → 30೧ | Polowanie → 10 PU |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz