24.02.2018

Od Lady

Wesoło spacerowałam po porannej plaży, a rześki wiatr delikatnie muskał moje futro. Odetchnęłam z rozkoszą. Mimo że śnieg jeszcze nie stopniał, a ja zatapiałam się w nim wręcz po brzuch, średnio mi to przeszkadzało. Cieszyłam się chwilami spędzonymi na plaży. Wreszcie mogłam odpocząć od ciągłego ruchu, z jakim się spotykałam w mieście. Ciągle potykałam się tam o dosłownie wszystko, a to leżący worek, miecz a nawet szczeniaki. Uśmiechnęłam się na samą myśl o minie jakiegoś małego psa, gdy zobaczył mnie leżącą z łapami w klatce na homary. Później pół godziny męczył się, próbując mnie oswobodzić z mocnych lin. Koniec końców trzeba było rozciąć klatkę, a ja nieśmiało przeprosiłam i na następny dzień przyniosłam nową pułapkę, kupioną od znajomego handlarza. Jak się już okazało, nie taki już młody rybak, bardzo się ucieszył i dał mi dorodną rybę. Przygotowałam ją w na parze, na leśnych ziołach. Ah, jaka ona była dobra ... Na tą myśl z pyska poleciało mi kilka kropelek śliny.

Przyśpieszyłam kroku i po chwili biegłam rozpryskując śnieg wokół moich łap. Czułam się niczym ptak, który szybuję pod niebem. A w kwestii ptaków. Mimo prędkości dostrzegłam grupę mew siedzących na skałach. Uśmiechnęłam się do siebie. Cicho do nich podeszłam i zamarłam w bezruchu. Gdyby tak się przyglądać mewom, mają one ciekawe zachowania. Ogromna mewa siadła na krańcu sporego kamienia i wydawała się jakby patrolowała teren, aby inne ptaki mogły spokojnie odpoczywać. W sumie od dawna obserwuję i styl życia i zachowanie. Te piękne ptaki potrafią przelecieć cały ocean w poszukiwaniu cichej ostoi. Cicho wstałam i oddaliłam się od grupy. Wszystkie mewy zaczęły mi się bacznie przyglądać, po czym każda wydała charakterystyczny skrzek. Chwilę potem cała grupa zatoczyła koło nad plażą i poleciała w kierunku wschodniej strażnicy. Trudno było ją zobaczyć, nawet z dachu mojego domu. Zasłaniały ją gęste lasy mieszane, ciągnące się od klifów do Gór Nann. A co do klifów, ruszyłam w ich stronę spokojnym truchtem.
- Dzisiaj jest dzień zwiedzania plaży - wesoło powiedziałam sama do siebie - I dobrze ! Może coś ciekawego znajdę. Nigdy nie wiadomo !

Dochodząc do pierwszego klifu, moje serce podskoczyło z przerażania. Obok jakiegoś kamienia plątało się jakieś zwierzę. Przerażona puściłam się biegiem w stronę domu. Dopiero w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że to było małe zwierzę. Zirytowana wróciłam z powrotem. Owe zwierzę nie było już takie ruchliwe. Ewidentnie było zmęczone. Ostrożnie podeszłam i odchyliłam łapę splątane wodorosty. Moim oczom ukazała się szara mewka. Było trochę mniejsza od innych, ale miała śliczne brązowe oczy.
- Część malutka - kojąco mówiłam do mewy, miałam nadzieję że mnie nie dziobnie, bo jej dziób nie wyglądał zbyt miło - Nie masz zamiaru, chyba ... AUĆ.
Głupie ptaszysko zatopiło swój dziób w mojej łapie. Łapie która je oswabadzała z alg i wodorostów. Niewdzięczne stworzenie.
Wkładając ją do skórzanej sakwy, nie protestowała. Chyba była zbyt zmęczona aby zareagować czymś innym niż ruszanie dziobem i spoglądanie na mnie tymi swoimi złowieszczymi oczkami. Szybko potruchtałam do domu. Zahaczyłam jeszcze o rynek, kupując trochę ptasiej karmy.

Już na miejscu owinęłam ptaszysko kocem i do niebieskiej miski nasypałam ziarna. Dużo ziaren. Delikatnie położyłam je na kanapie. Miałam nadzieję że mewka szybko dojdzie do siebie i wróci do swoich przyjaciół. Trochę smutno mi się zrobiło. Polubiłam tą mewkę. Była taka ... pocieszna ? O ile można tak nazwać ptaka.

Na następny dzień, ptak rozwalił mi cały salon próbójąc się wydostać z małego pokoju. Zanim wcisnęłam ją do torby, zdążyła rozpuć kanapę i zarysować wszystkie meble.
- Przynajmniej wszystko zjadłeś - gorzko pomyślałam, gapiąc się na szkody jakie wyrządziło ohydne zwierzę.
Na plaży kilka mew już krążyło, jednak nie wydawały się zainteresowane moją obecnością na plaży.
Otarłam łzę łapą i wypuściłam niewdzcięcznego ptaka z sakwy. To cholerstwo chwilę krążyło po plaży, jednak zaraz wróciło i siadło mi na grzbiecie.
- Leć ! Leć do swoich przyjaciół - wrzasnęłam i odgoniłam ptaka łapą. Te niezadowolone pisnęło, i zaraz wróciło. Siadając tym razem w otwartej torbie. Dziwne, chyba chciało zostać ...
- Lubisz mnie ? - zapytałam. Miałam cichą nadzieję że ptak zostanie.
Mewka chwilę się na mnie popatrzyłam, po czym wydała z siebie głośny charkot.
- Uznam to, za tak - pogłaskałam mewę po szarych piórach - Nazwę cię ... Algae. Fajnie ?
W odpowiedzi zatoczyła koło na jasnym niebie pośród chmur.

To opowiadanie nie ma wpływu na fabułę, i wydarzyło się kiedyś c:
| 709 słów → 35೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz