19.02.2018

Od Oscara "Nowy początek"

Aaron uśmiechnął się do mnie, gdy wychodziliśmy z Groty Wyroczni. Nadal nieco zdezorientowany, odwzajemniłem ten gest. Właśnie trafiłem do innego wymiaru i otrzymałem zdolności magiczne. Chyba mam prawo być trochę… Nieobecny? Ale nie ma czasu na rozmyślanie nad nowym życiem i rozpoczynającą się przygodą, bo to brzmiałoby jak pospolita reklama biura podróży. Moja wędrówka przez takowe z pewnością nie została zorganizowana.
-To… Gdzie najpierw idziemy? – zapytałem niepewnie.
-Do Pałacu. Tam zostaniesz oficjalnie przyjęty do sfory. To administracyjne centrum, a trzeba umieścić twoje dane w całym tym papierkowym systemie.
-Czyli będę przesłuchiwany?
Pies spojrzał na mnie i zamyślił się na chwilę, po czym spokojnie, choć z nutką wesołości odpowiedział.
-Tak… Raczej nie znajdę na to lepszego słowa.
Westchnąłem cicho. Nie podobała mi się perspektywa zwierzania ze swojego życia, lecz chyba nie mam wyjścia.
-Ruszamy?- zaproponował Aaron.
-Jasne.
Podążaliśmy wydeptanym szlakiem na południowy-wschód. Otaczający nas las mieszany zmienił się w bór, gdy przeszliśmy przez most na rzece. Był piękny, słoneczny dzień. Na podłożu leżał śnieg, który odbijał promienie słońca i jeszcze bardziej rozświetlał przestrzeń pod drzewami. Na gałęziach przesiadywały chmary ptaków, których ćwierkanie nie ustawało. Zamyśliłem się. Od szczenięcych lat nie widziałem takiego bogactwa natury. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo za tym tęskniłem. A teraz mam żyć w jego otoczeniu. Niezwykle mnie to uradowała. Nie zdałem sobie nawet sprawy z tego, że przyspieszyłem i Przewodnik został w tyle. W końcu zacząłem biec, napawając się wonią igliwia i mroźnym powietrzem wdzierającym mi się do nozdrzy. Słyszałem, że drugi pies jest tuż za mną. Nie krzyczał na mnie jednak. Pewnie nie byłem pierwszym przybyszem, który się tak zachowywał. W końcu się zatrzymałem. Ujrzałem wieże zamku, wyłaniające się z koron iglaków. Poczekałem na Aarona, a on wkrótce pojawił się przy mnie.
-Gotowy?- zapytał z uśmiechem.
-Jak nigdy wcześniej!- zaśmiałem się.
Wkroczyliśmy na kamienny dziedziniec. Uzbrojone psy skinęły do białego owczarka, a ten odwzajemnił gest. Wprowadził mnie przez wielkie drzwi do wnętrza twierdzy. Następnie weszliśmy schodami na drugie piętro, by wejść do kancelarii. Tam Aaron zadał mi kilka pytań, na które udzieliłem w większości zwięzłych odpowiedzi. Był jednak zadowolony z przebiegu „przesłuchania”, więc mogliśmy wyruszyć dalej.
Mijaliśmy różne miejsca, odwiedzaliśmy kilka miast, a ja w skupieniu słuchałem opowiadań Przywódcy. Nie mogłem ukryć, że zachwyciła mnie mała osada Helecho. Spokój, który w niej panował, przypadł mi niezmiernie do gustu. Postanowiłem, że właśnie tam się osiedlę. Podzieliłem się tym zamiarem z Aaronem. Był niezwykle pomocny. Znaleźliśmy wolną chatkę, dobrze wyposażoną, zaraz na brzegu Matre. Nieumiejętnie (przecież pierwszy raz używałem telekinezy) podpisałem umowę najmu. Pożegnałem się z psem, który miał mnóstwo roboty na głowie.
Stałem przed swoim nowym domem. Po chwili rozmyślania stwierdziłem, że wybiorę się do Lapsae. Chciałem przyjrzeć się rzeczom na targu, a następnie odwiedzić bibliotekę w Pałacu. Miałem nadzieję spotkać tam kogoś ciekawego…

Ktoś?
| 458 słów → 20೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz