23.02.2018

Od Oscara cd. Od Lady

Po śniadaniu, które spożyłem w towarzystwie innych łowców, postanowiłem wybrać się na targ. Zdobyłem już nieco pieniędzy, więc miałem nadzieję na odnalezienie jakiejś porządnej broni w odpowiadającej mi cenie. Wziąłem swoje sakwy i wyszedłem z karczmy i ruszyłem w interesującym mnie kierunku. Zatłoczone uliczki Litore nie dawały swobody poruszania się, szczególnie, że gdzieniegdzie zalegała jeszcze gruba warstwa śniegu. Przemierzałem więc rynek w nadziei, że nie zostanę popchnięty oglądając ostrza. Mogłoby się to źle skończyć dla któregoś z psów, ze mną włącznie. Moją uwagę przykuły zdobione sztylety i saksy. Chociaż stać mnie było na jeden z nich, postanowiłem ponownie zrezygnować z zakupy, by w przyszłości nabyć coś lepszej jakości. Mimo to nadal kręciłem się po targu. Sprzedawcy przekrzykiwali się i zachęcali do oglądania, a przede wszystkim kupowania ich towarów. Zapach morza mieszał się z wonią ryb, owoców i różnego rodzaju produktów spożywczych. Można byłoby długo wszystkie aspekty rynku, lecz lepiej skupić się na czymś innym. Gdy tak bez sensu przechadzałem się po placu, poczułem, że ktoś uderza mnie w bok. Obróciłem się błyskawicznie i zobaczyłem suczkę leżącą na bruku. Nieco zdezorientowany uśmiechnąłem się przyjaźnie i pomogłem jej wstać.
Była podobnego wzrostu co ja, może nieco niższa. Z budowy przypominała przedstawiciela mojej rasy, lecz raczej nie była czystej krwi. Jej sierść, całkowicie czarna, błyszczała delikatnie w słońcu. Mimo upadku, nadal się uśmiechała. Spojrzała na mnie nieśmiało po czym entuzjastycznie się przedstawiła.
-Jesteś nowy?- zapytała już spokojniej (jak się okazało) Lady.
Również się przedstawiłem i wytłumaczyłem co robię w Litore. Suczka niezwykle się podekscytowała i zaczęła zalewać mnie deszczem pytań. Postanowiłem skorzystać z jej propozycji i wybrać się z nią na spacer po mieście. Była bardzo energiczna, a przy tym ciekawie opowiadała. Jej towarzystwo przypadło mi do gustu. Czas mijał nam szybko. Odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc, następnie kupiliśmy na targu nieco pieczywa, a w końcu usiedliśmy na plaży. Latające dookoła nas mewy czasem dostawały do zjedzenia kawałek chleba. Z ciekawością przyglądałem się ich walkom o każdy kąsek. Czasem wymieniłem się jakimś spostrzeżeniem z moją towarzyszką. Zawsze odpowiadała coś uprzejmie. Ciekawiła mnie ta energiczna osóbka. Wszędzie było jej pełno, jednak nie wydawało mi się to uciążliwe. Przy niej nie musiałem maskować swojego entuzjazmu i pewnego rodzaju ADHD. Ona też taka była.
Zamyśliłem się. Delikatny wiatr wiał w naszą stronę. Spojrzałem na Lady, która zaczęła drżeć z zimna...

Lady? Romanse to nie dla mnie...
| 383 słowa → 15೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz