19.02.2018

Od Oscara cd. Od Morrigan

Dobre kilkanaście minut przyglądałem się broni wystawionej na sprzedaż. Żadna z nich nie mieściła się jednak w moim budżecie, więc postanowiłem odpuścić sobie na razie zakup. O wiele bardziej kusiła mnie wizja ciepłego obiadu w karczmie, w szczególności, że mój ostatni posiłek pochodził ze śmietnika. Przed wyjściem zdążyłem wziąć kąpiel, więc nie emanowałem jego zawartością, ale niesmak pozostał. Dosłownie i w przenośni.
Wszedłem do ciepłego pomieszczenia, w którym unosiła się woń dymu i mięsa. Dla psa z ulicy był to prawdziwy raj, jednak postanowiłem, że zachowam godność i będę poważny. Rozejrzałem się po sali. Większość stołów zajęta została przez innych. Nic dziwnego, w końcu to pora obiadowa. Dostrzegłem jednak jeden stół, który nie był zapełniony. Siedziała przy nim jedna suczka. Obserwowała mnie uważnie, co od razu zniechęciło mnie do przysiadania się do niej. Przez chwilę rozważałem zamówienie czegoś na wynos, ale nie miałem pojęcia czy to możliwe. W końcu postanowiłem usiąść obok niej. Nie odezwała się do mnie słowem, więc i ja się nie powitałem. Nie miałem wtedy pojęcia kim była.
Odezwałem się jedynie do kelnerki, która odebrała moje zamówienie. Moja „towarzyszka” nadal nic nie powiedziała, a tylko mi się przyglądała. Otrzymała swoją zupę i zaczęła ją powoli jeść. W końcu postanowiła zawiązać rozmowę.
-Nowy?- zapytała.
-Tak. Dotarłem tu dzisiaj - odparłem.
-Czyli to po ciebie wybrał się Aaron - powiedziała ni to do mnie, ni do siebie.
-Najwyraźniej – parsknąłem.
-Jak cię zwą? – spytała już pewniej.
-Oscar.
-Morrigan – przedstawiła się – Przywódczyni.
Drugie słowo wypowiedziała z pewnym naciskiem. Jakby chciała zaznaczyć, że powinienem się pilnować. Skinąłem posłusznie głową.
Do stołu dotarło zamówione przeze mnie danie. Zacząłem je powoli jeść, ale nie chciałem bynajmniej unikać rozmowy z suczką.
-Kim postanowiłeś zostać?- zapytała, kontynuując swoje przesłuchanie.
-Łowcą.- odpowiedziałem zwięźle.
-A, to ciekawie się składa. Jestem również przywódczynią łowców.
-W takim razie jestem mocno od ciebie uzależniony – postarałem się na wesoły ton.
- A i owszem – uśmiechnęła się.
Dokończyliśmy posiłek. Morrigan zadawała mi jeszcze kilka pytań, a ja starałem się odpowiadać na nie jak najgrzeczniej. Sam również pytałem o to i owo. W końcu zapłaciliśmy i wyszliśmy.
-Dziękuję za tą rozmowę. Bałem się, że pierwsze dni będę musiał spędzić sam.
-Proszę bardzo. Mi także było miło. Będziemy się jeszcze spotykać na łowach.
Skinąłem głową i pożegnałem się. Stwierdziłem, że odpuszczę sobie na razie wizytę w bibliotece i wybiorę się na spacer po okolicach Helecho. Chciałem jak najlepiej poznać miejsce, w którym przyjdzie mi żyć.

Jakby ktoś chciał to Oscar łazi po gorących źródłach.
| 406 słów → 20೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz