22.03.2018

Od Agnes C.D Lady

- Nie - Mruknęła pod nosem Agnes i chwyciła telepatią drzwi mając zamiar je przytrzasnąć, ale suczka włożyła między nie łapę. Mniejsza od razu zmarszczyła nos jednocześnie uchylając ponownie drzwi. Nie była zła, więc nie miała zamiaru przytrzasnąć nikomu kończyny. Uniosła brwi spoglądając na Lady spod przymrużonych oczu. - Uparta jesteś, co?
- A no, może
Kąciki pyszczka łaciatej uniosły się ku górze w krzywym uśmiechu. Tak naprawdę nie był to wyraz spowodowany radością czy rozbawieniem. Sama nie wiedziała, dlaczego ten uśmiech zakwitł na jej mordce, ale pojawił się zaraz po myśli, która potwierdziła to, że miała rację. Wiedziała, że ten dzień nie skończy się w spokoju i mimo tego, że już miała nadzieję, że nie ma racji to jednak wyszło jak myślała. Nie była pewna czy to dobrze czy źle. Słońce już zachodziło, a przed jej domem stała czarna suczka, która stapiała się z coraz bardziej ciemniejącym tłem.
- Szkoda
Wyższa przekrzywiła delikatnie głowę i otworzyła nieco pyszczek, dlatego Agnes odchrząknęła i dokończyła:
- Dokładnie taka jak Oscar.
- Nie ukrywam, że jesteśmy do siebie podobni. - Powiedziała Lady, mlaszcząc kilka razy i patrząc z wyczekiwaniem na Agnes, która nie wiedziała do końca jak zareagować na zaistniałą sytuację. Drzwi były wpół otwarte, a wpół zamknięte. - Ale na niego nie plujesz
- Bo nie wywraca mnie w błoto, hmy?
- To w tym momencie nieważne, bo za to przepraszam
- Nie należę do tych pań, które... ekhe, kłócą się i przytulają na przemian, ale... - Agnes przerwała mrużąc jeszcze bardziej z zastanowieniem oczy. Wyglądało to tak, jakby wyłączyła się na chwilę, a później nagle ktoś kliknął znowu w jakiś włącznik. - Zgoda.
Po tej krótkiej wypowiedzi po prostu kiwnęła głową krótko na pożegnanie i zamknęła drzwi, gdyż Lady odsunęła się do tyłu. Wzięła głębszy oddech i odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się po swoim drewnianej chatce. Była mała i przytulna, a więc dokładnie taka jaka jej się podobała. Chwyciła za sakwę, która leżała przy wejściu i wyciągnęła z niej książkę. Przysiadła na łóżku i oparła się o ścianę, aby po chwili zagłębić się w lekturę. Zaczynała od pierwszych stron, gdyż nie miała w zwyczaju przeglądać wszystkiego od końca do początku i na zmianę.
Zastanawiała się czasem nad przemierzaniem terenów obcych sfór w poszukiwaniu różnych rzeczy na swoje konto lub na czyjeś, bez różnicy. A taka umiejętność jak modyfikacja elementów ciała z pewnością, by się jej przydała. Pierwsze polecenie to wyczyszczenie umysłu, aby skupić się na jednej danej rzeczy. Wystarczy nawet skupić się o, no na przykład na stole, który miałeś przed sobą. Agnes zamknęła oczy i starała się to zrobić, ale z każdym momentem, kiedy czuła się lekka jak piórko zaczynała się nad czymś zastanawiać. Wzięła głębszy oddech i starała się to robić długi, długi czas. W końcu stwierdziła, że już długo rozmyślała nad stołem, dlatego przeszła do następnego zadania. Przyglądanie się w lustrze. Serio? - pomyślała z zażenowaniem i podeszła do lustra wpatrując się w siebie. Patrzyła na każdą część ciała i opisywała ją w umyśle. Aż w końcu spojrzała się prosto w swoje oczy. Poczuła dreszcz, który przeszedł przez jej ciało.
- Błękitne, niczym morskie fale. Chłodne, niczym lód, który tworzy się w mróz na wodzie. - Wyszeptała z drżącym głosem i przełknęła ślinę. - Takie, jak oczy mojej matki.

Wstała stosunkowo późno, gdyż niebo, które z samego rana było kolorowe teraz już była prawie jednolicie niebieskie. Westchnęła i spojrzała na książkę, przy której zasnęła. Była już poprzedniego dnia tak zmęczona, że nie miała ochoty jej odnosić. Podniosła się i ruszyła do kuchni, która znajdowała się zaraz obok. Podgrzała swój wczorajszy wywar i wypiła go całego z kubka ledwo kilkoma łykami. Później wyciągnęła ze swojej szafki z lodem obiad z wczoraj i zjadła go powoli. Nie miała planów na dzisiaj, więc nie musiała się śpieszyć. Kiedy skończyła przełożyła sakwę i zabrała pod pachę książkę. Wyszła z domu i ruszyła wzdłuż chatek, aby po chwili znaleźć się już poza wioską. Szła obok rzeki Matre, tak aby się nie zgubić. Miała zamiar dotrzeć, aż nad Ocean Galcio. Tam mogłaby doskonalić swoje umiejętności, które były jej tak potrzebne. Jednym z ważnych dla niej celów jest wybrać się kiedyś nad największe w góry na terenach Sfory Jutrzenki. Tam będzie potrzebna jej siła i spryt, prawda?

Nad ocean została jej jedyna krótka część drogi, ale wydawała się nadal tak odległa. W końcu zdecydowała o postoju. Tym bliżej była celu podróży, tym bardziej las był rzadszy. Teraz była praktycznie na otwartym terenie, a przed nią rozciągały się łąki, a na nich gdzieniegdzie drzewa, które sprawiały, że nadal nie widziała plaży, a nawet jej małego fragmentu. Nagle zauważyła psa, który szedł skrajem lasu. Był daleko, więc nie widziała go wyraźnie, ale wydawał się dziwnie znajomy...
- Oscar?! - Krzyknęła, a pies od razu odwrócił się w jej stronę i przyśpieszył kłusem, a po chwili znalazł się na tyle blisko, że widziała go dobrze i wyraźnie, a w dodatku nie musiała krzyczęć, aby się porozumieć.
- No, no, no. Ciekawe kto teraz kogo śledzi.
Owczarek uśmiechnął się pod nosem.

Oscar?
taka mała sugestia - z książki Agnes może wypaść ten amulet
co sprawia, że pies się teleportuje :') 
|834 słowa → 40೧|   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz