11.03.2018

Od Verrano cd. Violence

Obudził mnie śpiew ptaków zza okna. Przetarłem oczy i mlasnąłem. Nie miałem ochoty dzisiaj wychodzić z łóżka, ale za około godzinę powinna się tu zjawić Viola. Ta suczka była jak promyk w nocy. Zjawiła się i jest, i jakoś rozwesela moje nudne dotychczas życie. Ma też wspaniałe pomysły, jest kreatywna. To dobry znak jak na ucznia. Powinna sobie poradzić w roli młodego zielarza, słyszałem że interesuję się także medycyną. Douczę ją trochę z roślin trujących; miała z nimi ostatnio problemy. Niechętnie wstałem, a raczej stoczyłem, się z łóżka i leniwym krokiem ruszyłem w stronę izby. Wziąłem bochenek chleba, urwałem sporą pajdę i posmarowałem masłem ziołowym. Wgryzłem się w wyschnięte pieczywo, delikatnie się krzywiąc. Nie byłem przyzwyczajony do czerstwego chleba. Z niesmakiem dokończyłem skromny posiłek i już po chwili dopadłem do moich ziół. Wybrałem herbatę malinowo różaną o dosyć słotkawym smaku. Podgrzałem wodę na palenisku i już po chwili słyszałem bulgotanie cieczy. Szybkim ruchem sypnąłem suszonych owoców do kubków i zalałem nie wrzącą, a gorącą wodą. Napawałem się zapachem owoców, póki do moich uszu nie doszedł odgłos pukania. Pewnie Viola. Szybko pobiegłem do przedpokoju aby otworzyć drewniane drzwi.
- Witaj Viola - ciepło powiedziałem i pomogłem suczce zdjąć płaszcz - Jak zielnik ?
- Cześć Verrano - wydawała się jakośnieco spokojniejsza niż wczoraj - Dokończyłam kilka stron, mógłbyś sprawdzić ?
Wziąłem zeszyt w twardej oprawie do łap i usiadłem na kanapie. Zaczytałem się i prawie nie zauważyłem stojącej przede mnę suczki.
- Na stole jest herbata - szybko rzuciłem starając się nie zgubić w misternie pisanej linijce tekstu - Usiądź sobie, nie stój tak.
Suczka wzięła gliniany kubek w łapki i zanurzyła pyszczek w kubku. Nie potrafiłem stwierdzić, czy jej smakowała, jednak wypiła całą zawartość.
- Wszystko jest dobrze - powiedziałem z zaskoczeniem - Nic nie pominęłaś, brawo ! Może pójdziemy do puszczy ? Pokaże ci te zioła.
Widać było po suczce, że się wyraźnie cieszy.

Szliśmy może pół godziny zanim dotarliśmy przed puszczę. Uczyłem Violę wąchania. Tak, wąchania. Może to dziwnie brzmi, ale trzeba mieć nosa aby coś wyczuć. I ona go miała. Spojrzałem się na suczkę, która starała się z całych sił aby mnie zadowolić.
- Nie wysilaj się tak - cicho powiedziałem - Poćwiczymy to jeszcze jutro.
Wiatr mocniej zawiał i oboke ruszyliśmy w stronę puszczy.

Vio ? Przepraszam że tak późno 
 |378 słów → 15೧|

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz