23.03.2018

Od Oscara cd. Od Agnes

Stałem przy kamienny murku i obserwowałem całą sytuację. Lady i Agnes prowadziły ożywioną konwersację. Wolałem nie wnikać w jej szczegóły, gdyż suczki nie polubiły się początkowo i chciałem, aby same rozwiązały swoje problemy. W tym przypadku neutralność wydała mi się szczególnie kusząca. Opowiadanie się za którąkolwiek ze stron mogło skończyć się dla mnie nieprzyjemnie, więc jedynie obserwowałem sytuację. W końcu Lady cofnęła się, a druga z nich zamknęła drzwi swojej chaty. Kruczoczarna postać znalazła się przy mnie po krótkiej chwili. Obdarzyła mnie pytającym spojrzeniem, a ja zamrugałem kilka razy niezupełnie rozumiejąc co ma na myśli. Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie. Kilkoma susami dogoniłem ją. Nasza sierść ścierała się ze sobą. W sumie nie zdawałem sobie sprawy z tej bliskości. Miałem przez chwilę ochotę zapytać, co tak właściwie je poróżniło, lecz podejrzewałem, że i tak ich nie zrozumiem. Rozpocząłem więc konwersację od zupełnie innego tematu.
- Co tak właściwie sprowadza cię do Helecho?- zapytałem życzliwie, starając się nawiązać kontakt wzrokowy z Lady. Wydawała się zatopiona w rozmyślaniach, lecz odpowiedziała po krótkiej chwili.
- Taka piękna pogoda, wiosnę czuć w powietrzu. Przecież nie można było jej zmarnować na siedzenie w domu. Musiałam się nieco rozruszać. Łapy chyba same mnie tutaj poniosły... - uśmiechnęła się uwodzicielsko. Tak. Właśnie tak można opisać ten uśmiech. A może był on zwyczajny, może to tylko ja dojrzałem w nim coś, co sprawiło, że serce zabiło mi mocniej. Czułem ciepło jej ciała, tuż obok mnie. Troski odeszły gdzieś w kąt. Mieliśmy siebie.
- Skoro już twoje nóżki cię tutaj przyprowadziły, może wybierzemy się gdzieś razem?
- Z przyjemnością. - odparła naśladując głos damy dworu.
Wyruszyliśmy, bok w bok. Nie wiedziałem do końca, gdzie dotrzemy, ale wydawało mi się, że kierujemy się w kierunku zachodnim. Znowu, tak jak ostatnio. Postanowiłem, że tym razem nie zaprzepaszczę szansy i odwiedzimy Święty Gaj.
Od naszego ostatniego spotkania sporo się zmieniło w moim postrzeganiu tej znajomości. Poprzednio Lady opuściła Helecho zmęczona, wydawało mi się, że rozczarowana. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy ją zawiodłem, czy to za moją przyczyną to wiecznie radosna istotka nagle straciła część energii, entuzjazmu. Czy to ja zawiodłem osobę, która widziała we mnie więcej niż tylko jednego z wielu psów. Mimo, że znaliśmy się krótko, zdążyła się między nami nawiązać nić wzajemnego zrozumienia. A przynajmniej tak mi się wydawało? Może ona myślała o mnie zupełnie inaczej. Stwierdziłem, że dziś nastał ten dzień. Dzień, w którym wyznam jej, że moje serce raduje się, gdy tylko słyszę jej głos. Ech. Znów filozofuję na temat pompy w moim układzie krwionośnym. Jeszcze trochę i zostanę kardiochirurgiem.
Podczas gdy ja rozmyślałem, zdążyliśmy już dotrzeć na wzgórze, które zdążyło zapaść mi w pamięć. Widziałem gałęzie drzew rosnących w gaju. Pokrywały się już delikatnie różem. Spojrzałem, na czarną suczkę, ale ona nie wyrażała zainteresowania zagajnikiem. Patrzyła przed siebie, mrużąc oczy, które bombordowane były promieniami słonecznymi. Skierowałem swój wzrok w tamtą stronę, lecz nie dostrzegłem niczego.
- Czego tak wypatrujesz? - zapytałem cicho.
- Ech. Nie ważne. Może... Pójdziemy w tamtą stronę? - zaproponowała.
Zaskoczyła mnie nieco. Byłem przekonany, że będzie chciała odwiedzić Święty Gaj, napawać się wonią kwiatów i w ogóle... Ale skoro taka jest jej wola. Czemu miałbym się z nią kłócić?
Ruszyliśmy kłusem na południowy zachód, w kierunku gór. Po drodze rozmawialiśmy luźno, o bieżących sprawach. Czasem zapadała krępująca cisza. Starałem się ją jak najszybciej przerywać.
W końcu dotarliśmy do podnóży gór. Spojrzałem na Lady pytająco.
-Co powiesz na to, żeby wybrać się nad Ocean Glacio?- zapytała z uśmiechem.
-Dobry pomysł, musimy tylko znaleźć przełęcz... - mruknąłem i zacząłem dokładnie przyglądać się stokom.
Ścieżka, którą podróżowaliśmy nie była szczególnie uczęszczana. Z całą pewnością nie prowadziła też nad ocean, bo nie mogłem dostrzec żadnego wąwozu. Postanowiliśmy ruszyć wzdłuż niej i poszukać jakiegoś przejścia. Po kilkunastu minutach tryumfalnym gestem wskazałem przesmyk. W gruncie odbite były ślady kopyt, więc zwierzęta musiały go używać. Potruchtaliśmy w jego głąb.
-Oscar? Czy to na pewno bezpieczne? - zapytała moja towarzyszka, niepewnie spoglądając na granitowe ściany stoków. Co jakiś czas słyszeliśmy dźwięk upadających kamieni.
-Nie jestem tego pewien, lepiej będzie jeśli przyspieszymy... - odparłem i ruszyłem biegiem.
-Zaczekaj!- krzyknęła za mną i podążyła moim śladem.
Biegliśmy tak dobre pięć minut, gdy odwróciłem się i dostrzegłem coś, co sprawiło, że moje nieszczęsne serce podskoczyło mi do gardła.
-Lady! UWAŻAJ!- krzyknąłem, lecz było za późno.
Lawina głazów pędziła w dół zbocza, wprost na kruczoczarną suczkę. Zdążyła jedynie spojrzeć na mnie z przerażaniem, a masa kamieni zmiotła ją ze ścieżki. Cofnąłem się, wstrzymując oddech. Pył nie zdążył jeszcze opaść, a ja już tam byłem.
-LADY! LADY! POWIEDZ COŚ! - krzyczałem, a w kącikach oczu zaczęły mi się zbierać łzy.
-Oscar... - usłyszałem zachrypnięty głos.
Aż podskoczyłem. Nie wiem czy z radości, z zaskoczenia, a może zwyczajnego przerażenia. Podbiegłem natychmiast do miejsca, z którego dobiegał. Zacząłem odgarniać ziemię i skały, by dostrzec, że suczka leży w zagłębieniu terenu. Na szczęście nie została przygnieciona, przez kamienie. Jeden duży głaz zatrzymał się na krawędziach dołka, w którym się znajdowała. Miałem jednak świadomość, że w każdej chwili może się to zmienić.
-Zaczekaj tutaj! Pobiegnę po pomoc!
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Ruszyłem ile sił w nogach, aby tylko odnaleźć kogoś, kto pomoże mi wydostać suczkę spod lawiny. Traciłem powoli nadzieję. Kogo znajdę na takim pustkowiu?
Gdy już miałem pogodzić się z faktem, że nie uratuję Lady, pojawiło się światełko w tunelu. Na drodze zauważyłem psa. On również mnie spostrzegł. Pobiegłem w jego kierunku. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to Agnes we własnej osobie.
-Oscar?!
-Agnes! Lawina! Pomocy! Pod kamieniami jest... - zawahałem się. Nie przepada przecież za Lady...- Ktoś został przygnieciony! Musisz mi pomóc!- krzyczałem ze łzami w oczach.

Lady? Agnes? Nevermind co to jest xd
|930 słowa → 45೧| 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz