W końcu doszli to sporego wgłębienia, w którym siedziała skulona Lady. Zaraz obok niej było przejście zaklinowane przez spory kamień. Trzymał się on jedynie na wysokich stalaktytach, które jednak nie wyglądały na stabilne.
- Agnes, jaki jest twój żywioł? - Spytał szybko Oscar patrząc z narastającą frustracją i zdezorientowaniem na suczkę, która w przeciwieństwie do niego była spokojna, chociaż w głowie zastanawiała się gorączkowo co robić.
- Woda
- Ehhhh, ja mam powietrze. Żaden z nas nie stworzy dla niej przejścia.
Mała miała ochotę powiedzieć aby na pewno? ale miała tak ściśnięte gardło, że po prostu w ciszy przystąpiła do działania. Dziura w której siedziała Lady była zaraz przy krańcu podłoża, które zakończone było klifem. Dwa metry, a może nawet jeden pod nim znajdował się strumień na tyle głęboki, że jeżeli wpadłby tam pies to woda zamortyzowałaby jego upadek. Agnes nachyliła się w jego stronę i skupiła się na strumyku, a woda z niego poleciała w górę dokładnie w tym kierunku jak zaplanowała.
- Wstrzymaj oddech! - Krzyknęła i nie sprawdzając czy czarna wykonała jej polecenie z jak największą mocą wleciała lewitującą wodą do dziury i walnęła nią o ścianki, a później jeszcze raz i jeszcze, a ściana usypała się. Kamień zadrżał razem ze stalaktytami, a później zaczął turlać się prosto na przyjaciółkę Oscara, która na szczęście spadła do strumienia. Z własnej woli czy nie, co za różnica? Ważne, że była chwilowo poza zasięgiem kamienia. Samiec zaraz za nią pobiegł, a Agnes zamurowała dziurę lodem, aby skała tak szybko się nie sturlała i sama pobiegła za Oscarem.
Lady płynęła wraz z nurtem strumienia zadziwiająco prędko tak, że po chwili borderka zatrzymała się, aby wziąć oddech. Łapy bolały ją od twardego żwiru i ostrych kamieni. Z pewnością lepiej biegłoby im się po płaskim gruncie.
- Oscar! - Wrzasnęła Agnes, a ten odwrócił w jej stronę łeb, ale nadal biegł przed siebie. Łaciata dogoniła go dopiero po chwili i przewaliła go na ziemię.
- Co ty robisz?!
- Ocean Glacio. To tam płynie strumień. Wydaje mi się, że szybciej dojdziemy tam inną drogą.
Owczarek spojrzał kątem oka za płynącą Lady, ale później kiwnął głową i podniósł się. Ag zaczęła biec przez las, a pies za nią. Wyszli na łąkę, na której przez zmrożoną ziemię już przebijały się przebiśniegi. Oni jednak nie skupiali się na nich i biegli dalej przed siebie. W końcu doszli do plaży. Samiec rozglądał się wokół, nigdzie jednak nie widziała Lady. Plaża była kilkokrotnie większa niż myślała na początku.
- Lady! Laaadyyy! - Wrzeszczał pies idąc przed siebie i rozglądając się. Słońce powoli już zniżało się ku wodzie, a jego promienie rozciągały się oświetlając plażę i okoliczne lasy. Agnes i Oscar szli obok ziemi i rozglądali się uważnie, ale zdawali się nie zauważać tego pięknego widoku. Jedyne co ich obchodziło - a w szczególności Oscara - to czarny kształt, który oznaczałby suczkę.
Minęło nieco czasu, a niebo już ciemniało. Agnes leżała na łapach, a samiec siedział obok niej i cały czas wołał Lady. Suczka znalazła dziwnie wyglądający odłamek lodu i schowała go do sakwy. Stwierdziła, że obejrzy go później. Czuła jak burczy jej w brzuchu, ale stwierdziła, że nie warto przerywać Oscarowi. Widać było, że jest spięty.
- Strumień nie był zimny, więc pewnie trzyma się na nogach - Zauważyła trafnie mniejsza i uśmiechnęła się pocieszająco, ale owczarek zerknął na nią jedynie przelotnie.
<Oscar? Lady?>
| 682 słów → 30೧ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz