7.03.2018

Od Agnes C.D Oscara

Pierwsza myśl, która przebrnęła przez myśl Agnes po tym jak samiec się rozgadał to natknęłam się na dziwaka, lepiej zwiewać. Minęło ledwie kilka sekund, a ona już podjęła kroki wycofywania się. Z początku owczarek nie chciał dać jej zrobić kroku i uciążliwie się zbliżał, dlatego postanowiła spróbować innych metod. Z pewnością nie przyszła do Lepsae po to, aby gapić się na właściwie nieznanego kompletnie psa.
- Jestem Oscar, a ty? - Zapytał ją nieznajomy, a na jego pyszczek wszedł uśmieszek. Polizała się nerwowo po nosie, ale nie chciała tego okazywać otwarcie. Odsunęła się ponownie w bok i otworzyła pyszczek, aby burknąć cicho, chociaż w jej głosie dało się usłyszeć ostrzeżenie:
- Moje imię nie jest ci do niczego potrzebne.
- Czyżby?
- Jestem tego pewna - Odpowiedziała Agnes bez zastanowienia, a nuta ostrzegawczości była już o wiele wyraźniejsza.
 - Skoro tak uważasz, nieznajoma...
W końcu suczka stwierdziła, że bez sensu to ciągnąć, dlatego odwróciła się na pięcie i po prostu odeszła, bez jakiegokolwiek pożegnania. Skierowała swoje kroki wprost do księgarni. Rozglądała się wokół - ostatni raz była tutaj, kiedy Aaron oprowadzał ją po królestwie. Wszystko wyglądało podobnie, ale przez te kilkanaście dni parę rzeczy się zmieniło. Najbardziej zaciekawiły ją pobliskie tragi, a przy każdym z nich stał sprzedawca, który donośnym głosem zapraszał wszystkim, aby kupili jego produkty. Było tam dosłownie wszystko - od jedzenia, po ciekawą broń. Najbardziej zaciekawiły ją sztylety wywieszone przy jednym z targów. Stał przy nim pies, na którego wpadła. Oscar? Nie żeby ją to mocno interesowało, ale warto byłoby zapamiętać jego imię. Szybko odwróciła wzrok i spojrzała ponownie przed siebie, aby pies nie zauważył, że się na niego patrzy. Nagryzła delikatnie wargę i weszła do księgarni. Wokół było mnóstwo książek, a po chwili wypatrzyła książkę, po którą tu przyszła. Podeszła do niej szybko i już miała zamiar ją zabrać, a następnie zanieść do kasy, ale jej uwagę przykuła inna książka. Jak nauczyć się transformacji, tak brzmiał jej tytuł. Zmarszczyła nos. Brzmiało ciekawie, a w dodatku słyszała o tym od przewodnika. Modyfikacja ciała mogła by jej się przydać, prawda? Nie była pewna czy jakaś byle książka ją tego nauczy. Otworzyła ją i przeczytała pierwszą stronę, a na jej pyszczek wstąpił wyraz zamyślenia. Nie była pewna czy to będzie dobry zakup, gdyż miała już w domu przygotowane potrzebne produkty, które wykorzysta za pomocą inne książki, ale... z pewnością więcej korzyści przyniesie jej coś takiego, niż jakieś borowiki w śmietanie. Po chwili zastanowienia chwyciła ją i ruszyła do sprzedawcy, aby ją kupić. Wyciągnęła sole i podała mu je, a później szybko ruszyła ku wyjściu. Otworzyła drzwi i wyszła z księgarni, kiedy zobaczyła... jego. Przywitał się z uśmiechem:
- Witaj nieznajoma.
- Śledzisz mnie? - Warknęłam obnażając śnieżnobiałe kły. W środku mnie buzowały emocje, kiedy patrzyłam na niego z niechęcią wymalowaną w oczach.
- Ja? Ależ skąd. Czysty zbieg okoliczności!
- Mam nadzieję.
Zapadła nagła cisza, kiedy Agnes spojrzała na sztylet wystający z torby psa. Ten najwyraźniej wyłapał, na co się patrzy, dlatego uśmiechnął się nieco szerzej.
- Podoba ci się? To North, świetny prawda?
- Może. Z pewnością w tym momencie, by się przydał.
- Przydał? - Odpowiedział zaciekawiony Oscar i wyciągnął telekinezą sztylet, a później zamachnął się nim kilka razy. Był zadowolony ze swojego nowego dobytku, co było widać po jego minie. Zerkał raz na niego, a raz na suczkę. - Chcesz wypróbować, nieznajomo?
- Agnes. Z resztą, na twoim miejscu bym tego nie robiła, bo wiem dokładnie, jak bym go użyła.
Na mój pyszczek wstąpił drwiący wyraz, za to owczarek wręcz przeciwnie - zmarszczył delikatnie czoło, a następnie odłożył sztylet do swojej torby. Mierzył uważnie wzrokiem sukę, ale pod jego nosem nadal widać było mały uśmieszek.
- Tak? I kto będzie później na ciebie wpadał?
- A, odwal się. Marnujesz tylko mój cenny czas.
- Coś zamierzasz robić? - Spytał z zainteresowaniem, ale Agnes jedynie parsknęła i ruszyła przed siebie wymijając psa. Ten jednak ruszył za nią powoli. Czuła, jak się na nią gapi, ale nic sobie z tego nie robiła. Bardziej denerwowało ją to, że uczepił się jej jak rzep psiego ogona. Przyśpieszyła kroku, ale zdawała sobie sprawę, że nieznajomy nadal za nią podąża. W końcu zatrzymała się i spojrzała na niego z zażenowaniem.
<Oscar?>
| 698 słów → 30೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz