Powoli nadchodził już wieczór przez co nie było już takiego ruchu na ulicach, z jednej strony szło mi to na korzyść - w końcu nikt mi nie zasłaniał niższych szyldów według których się kierowałem, a z drugiej - nie miałem tak dużej szansy na spotkanie znawcy. Z każdą chwilą robiło się coraz zimniej, więc wypadałoby się pośpieszyć, ponieważ moja sierść nawet jeżeli była dosyć gęsta, to na pewno nie umożliwiała mi długich spacerów w zimowym czasie. Strząsnąłem z grzbietu odrobinę puchu, który powoli zaczął opadać na ziemię, jednocześnie podkreślając moją wcześniejszą myśl.
Z tego, co było mi wiadome, to niedaleko teatru znajdował się jakiś sklep muzyczny, a zarazem oferujący usługi naprawcze oraz czasem też krótkie lekcje. Na moje nieszczęście jednak nie miałem pojęcia gdzie ten dokładnie jest, co odrobinę komplikowało sprawę - nawet nie wiedziałem, czy termin "niedaleko" oznacza dwadzieścia czy dwieście metrów dalej. Zmusiłem się do lekkiego truchtu w celu rozgrzania mięśni, jednocześnie dbając o to, aby nie zapomnieć o rozglądaniu się wkoło. W pewnym momencie jednak zamarłem - oto udało mi się zobaczyć wyczekiwany napis przyozdobiony kilkoma nutami umieszczonymi na pięciolinii. Rzuciłem okiem na wystawę, aby dojrzeć elegancko ozdobioną gitarę klasyczną, a tuż obok niej jak gdyby nic leżały kolorowe cymbałki mające zachęcić szczeniaki, aby wejść do środka wraz z rodzicami. Uśmiechnąłem się, po czym wszedłem do środka, gdzie przy ladzie siedział jakiś pies majstrujący przy niewielkiej katarynce. Widząc mnie odłożył ją, odwzajemnił uśmiech i zadał podstawowe pytanie znane wszystkim sklepikarzom.
- Dobry wieczór, w czym mogę służyć?
- Ja po radę, słyszałem, że jest to jedna z podstawowych usług tego miejsca. - kiwnąłem lekko głową na powitanie.
- Zgadza się, jakiej rady potrzebujesz? Oczywiście, jak mam nadzieję związanej z muzyką, przy okazji mam zaszczyt rozmawiać z?...
- Allenem, miło mi.
- Libretto, nawzajem.
- Otóż jestem tu w takiej sprawie, że chciałbym dowiedzieć się czegoś o instrumencie i grze na udzie*.
Mój rozmówca przez chwilę namyślał się, jakby pierwszy raz słyszał, po czym nagle robiąc minę jakby właśnie go oświeciło bez słowa ruszył na zaplecze. Przez chwilę było tylko słychać przesuwanie różnych pudełek, po czym krótkie "Mam!" i zaraz położył na ladzie jakąś skrzynkę ozdobioną wzorami podobnych do tych, jakie ludzie kojarzą z krajami arabskimi i wyciągnął z niej instrument bliźniaczo podobny do lutni oraz jakąś niewielką pożółkłą książeczkę.
- Jedyny egzemplarz, nie ma jakiegoś popytu na nie... Jak i również źródeł z których mógłbym się dowiedzieć, aby ci powiedzieć coś więcej, Allen.
- Rozumiem. - powiedziałem, delikatnie głaszcząc gryf, który był przyjemnie chłodny. Już chciałem go zabrać do mieszkania i (wbrew radzie barda) zacząć ćwiczyć, ale nagle przypomniało mi się, że nie mam przy sobie pieniędzy. Sprzedawca zauważył moje zmieszanie oraz jego przyczynę, ale nie było widać na jego obliczu żadnej złości.
- Widzę, że czegoś zapomniałeś, ale spokojnie - jak widać jesteś zainteresowany udem, a jako, że w tych stronach mało kto umie na nim grać, w tym nawet z pewnym zgorszeniem powiem, że ja też nie, a chciałbym posłuchać jego brzmienia daję ci pewną możliwość - jeżeli uda ci się nauczyć z tej książeczki podstaw grania, to daję cały zestaw za darmo. Teraz jedynie masz go na kredyt. Allen, tak?
- Tak, można mnie znaleźć często w teatrze. - delikatnie oparłem ten półpodarek o łapy i przesunąłem pazurami o struny, które wydały niekontrolowany brzdęk. Chyba to polubię.
Zabrałem wszystko do domu i rozpocząłem pierwsze próby.
*Wiki mówi, że tak się to odmienia.
| 765 słów → 35೧ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz