28.03.2018

Od Lady cd. Oskar

Zawdzięczałam mu życie. Jeszcze mocniej wtuliłam się w psa. Tak mi go brakowało ... Czule się w niego wtuliłam i trwaliśmy tak może kilka minut. Ten ujął mnie i otarł się o mnie.
Spojrzałam się na psa i liznęłam go po pysku. Ten zrobił to samo.
Z transu wybudziło nas chrząknięcie z tyłu.
- Ekhem  - suczka przypomniała nam o swojej obecności  - Rozumiem, romantyczne spotkanie i tak dalej, jednak ciągle tu jestem.
Podeszłam do suczki i szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie umiałam cię znaleźć ...  - wyszeptałam i spojrzałam się jej prosto w oczy  - Dziękuję.
Powiedziałam to bardzo szczerze i otwarcie. Miałam nadzieję że relację między mną a suczką poprawią się. Jak wcześniej zależało mi na tym aby po prostu żyć z nią w zgodzie, tak teraz chciałam się z nią zaprzyjaźnić. A po za tym, przed chwilą uratowała mi życie.
- Jasne, proszę  - wydawała być się troszkę zmieszana, jednak trwało to tylko ułamek sekundy  - Nie będę wam przeszkadzać. Do zobaczenia, Oskarze i Lady.
Jeszcze raz wlepiłam w nią swój wdzięczny wzrok. Ona odpowiedziała mi kiwnięciem głowy i ruszyła w drogę powrotną do Helecho. Dopóki suczka nie zniknęła z horyzontu, trwaliśmy w bezruchu. Kolorowe kwiecie opadało nam na głowy, tworząc niesamowitą aurę. Do głowy wpadł mi ciekawy pomysł. Spięłam się i rzuciłam na psa. Ten jakby przygotowany odparł mój atak w śmiechu. Przeturlaliśmy się kilka metrów. Stanęłam na psie uśmiechając się prowokacyjnie. Ten w jednej sekundzie popchnął mnie i przeturlaliśmy się znowu, tym razem to on przyszpilił mnie do ziemi.
- I co teraz, milady ?  - oświadczył z miłym uśmieszkiem  - Co teraz zrobisz ?
- O niee  - głośniej krzyknęłam, jakbym chciała to wszystkim obwieścić  - Cóż ja biedna teraz
zrobię ?
Zaśmialiśmy się i Oskar pozwolił mi wstać. Otrzepałam się nie spuszczając z niego wzroku.
- Co robimy ?  - zaczęłam temat. Chyba nie będziemy siedzieć cały dzień w świętym gaju ? Prawda ?
Pies chwilę się zamyślił.
- Na pewno nie idziemy nad Ocean Glacio ?  - powiedział i nie dał mi odpowiedzieć  - Proponuję gorące źródła. Musisz się porządnie wygrzać.
Niepewnie zerknęłam na psa.
- Czy aby na pewno droga jest bezpieczna ?  - ufałam Oskarowi ale nie miałam zamiaru drugi raz przeżywać tego co wcześniej.
Pies pokiwał głową. Ruszyliśmy obok siebie, w pewnym momencie oparłam się o Oskara. Szliśmy tak całą drogę. Nasze łapy ocierały się o kamienie, piasek, nawet bagna. Ale wszędzie przeszliśmy razem ciesząc się swoim towarzystwem.

Natrafiliśmy na strumień. Dosyć głęboki, owczarek sprawdził patykiem. Czyli przepłynięciem odpada. Nagle Oskar rozglądnął się i przeskoczył przez strumień. Zaczepił się łapami o ziemię i podciągnął do góry.
- Ten mały klif jest bezpieczny, nie osunie się  - zawołał i motywującą machnął ogonem.
Sprężyłam mięśnie i wzięłam mały rozbieg. Odbiłam się od końca skarpy i starałam się chwycić kępy roślinności. Moje łapy ześlizgnęły się ze śliskiej powierzchni i prawie runęłam do wody. Prawie. Oskar złapał mnie za łapy i wyciągnął do góry.
- Nie masz dość pływania ?  - zapytał i troskliwie się na mnie spojrzał  - Jak już coś, to w cieplejszym miejscu. Właśnie do niego idziemy.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam za psem który zniknął w leśnym gąszczu.

Radośnie wskoczyłam do ciepłego jeziora. Aż po horyzont rozciągały się gorącą, wulkaniczne zbiorniki wodne, które aż się prosiły aby do nich wejść i się ogrzać.
Zerknęłam na Oskara, który właśnie miał zamiar mnie ochlapać. Nie zdążyłam się zasłonić i cały mój łeb był w wodzie. Otrzepałam się i ruszyłam do kontrataku. Woda cały czas była w ruchu, prawdziwa wojna wodna. Trwała kilkanaście lat, nie no, godzinę maksymalnie. Zabawa była świetna. W końcu oboje wyszliśmy z wody i usadowiliśmy się pod drzewem dającym kojący cień. Oparłam się o bok Oskara przymrużając oczy. Wspaniały dzień...

| 621 słów → 30೧ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz