7.03.2018

Od Lady cd. Remus

Poranek nie był fascynujący. Zwykły, szary, nie różniący się niczym innym od reszty szaroburych poranków. Słońce nie weszło jeszcze na horyzont, mimo to widać było delikarną poświatę. Morze nie było wzburzone, nieznacznie falowało. Delikatnie otworzyłam okno, jednak zimny wiatr wtargnął do pokoju. Szybko je zatrzasnęłam. Stoczyłam się się z łóżka i powlokłam do kuchni. Zadowoliłam się resztką z wczorajszej kolacji. Nie była zbyt smaczna ... ale cóż. Lepszy rydz, niż nic. Dobiegły mnie dzikie krzyki Algae.

- Dostaniesz żarło, ty darmozjadzie - warknęłam na ptaka, który po chwili ucichł. Westchnęłam. Zjadłam co miałam zjeść i ruszyłam prędkim krokiem do zewnetrznej woliery. Narzuciłam na siebie swój lekki płaszcz i wzięłam szare pudełko. Weszłam do ogródka. Zerknęłam na sporą klatkę obok mojego domu. Mewa siedziała na narożniku i wściekle trzepała skrzydłami.
- Spóźnić się o kilka minut - szepnęłam do siebie - Ty masz jakiś budzi czy co ?
Mewa wrzasnęła. Była fajnym ptakiem ... o dziwnych zachowaniach i gustach. Wzięłam karmę i wsypałam całą zawartość do miseczki.
- Jak tak dalej będziesz jadła, to wkrótce się nie uniesiesz - powiedziałam z lekkim niesmakiem - Nie będę trzymała darmozjada, w sumie i tak nic nie robisz.
Natchnęła mnie ochota na spacer. Nie było aż tak źle, pogoda była znośna i nie zapowiadało się na deszcz. A może morze ? Uśmiechnęłam się. Lubiałam to powiedzenie. Poczekałam aż mewa zje, po czym wypuściłam ją z klatki. Chwilę zerknęłam jak zatacza radosne koła po niebie. Lubiłam tak na to patrzeć. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę plaży.

Mimo że wydawało mi się że byłam sama na tej plaży, ewidetnie ktoś tu jeszcze był. Tylko nie wiedziałam kto. Wiatr niósł zapach obcego mi psa, czułam wyrazistą woń. Przymrużyłam oczy. Czyli nie tylko ja chodzę o tej porze na plażę. Ciekawe, co owy pies mógłby robić o tak wczesnej porze nad morzem. Pobiegłam w kierunku niosącej się woni, spoglądając czasami na Algae, czy pilnuję się mnie. Mewa szybowała nademną z nieukrywaną radością.

Na horyzoncie zobaczyłam psa. Ciemnego psa. Przyśpieszyłam kroku i wkrótce znalazłam się obok zdziwionego moją obecnością delikwenta.
- Witaj, jestem Lady - przyjaźnie oznajmiłam psa. Usłyszałam mewi wrzask. Gwałtownie podniosłam łeb do góry. Dwa sokoły goniły moją mewę ...
- ALGAE, DO MNIE ! - wrzeszczałam, jednak mewa nie zwracała na to uwagi. Skupiała się na ucieczce. Skierowałam się do stojącego, dotychczas milczącego, psa.
- To twoje ptaki ? - zapytałam z nadzieją. Jednak mina psa nie zdradzała żadnych uczuć.

Remus ? c:
wiem, króciutkie
404 słów → 20೧

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz